Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 7 maja 2008, 09:51

autor: Jakub Kralka

Drakensang: The Dark Eye - przed premierą

Czy Drakensang: The Dark Eye zapowiadane na Baldur's Gate na miarę dzisiejszych czasów podoła temu zadaniu?

Jeżeli producent o swojej grze zaczyna mówić: „Baldur’s Gate w 3D”, to albo jest szalony, albo niezwykle zarozumiały, albo też trzyma rękawie prawdziwego asa. W końcu legendarne dzieło Black Isle Studios na długie lata odmieniło wizerunek komputerowych RPG, wytyczając zupełnie nowe standardy. Czy w tej sytuacji Drakensang: The Dark Eye ma do zaoferowania coś więcej niż trójwymiar?

Warto dodać, że producent, choć ambitny, nie ma w swoim dorobku szczególnie głośnych tytułów. Niemieckie studio Radon Labs stworzyło między innymi przygodówkę Treasure Island oraz strategiczną grę akcji Project Nomads. Drakensang: The Dark Eye ma być jego pierwszym spotkaniem z gatunkiem Role Play. Czy brak doświadczenia w tej materii okaże się plusem procentującym niepowielaniem schematów i odrobiną polotu, czy też może największą bolączką gry?

Siedzi tak facet od sześciu miesięcy i myśli nad fabułą...

Twórcy podkreślają, że ich produkcja będzie opierać się na systemie wciąż lubianych papierowych RPG. „The Dark Eye/Das Schwarze Auge” (TDE/DSA) zyskał w 1984 roku sporą popularność i to nie tylko na terenie ojczystych Niemiec. W efekcie w następnych latach doczekał się kolejnych, usprawnionych edycji. Teraz z tego dorobku skorzysta gra komputerowa. Co za tym idzie – Drakensang będzie całymi garściami czerpać z zasad i ze świata wersji papierowej.

Przeniesiemy się na kontynent Aventuria (swego czasu znany także pod nazwą Arkania), znajdujący się na planecie Ethra – spostrzegawczy z pewnością dostrzegą podobieństwo do słowa „Earth”. I rzeczywiście, Aventuria to coś na kształt miksu naszej ziemskiej historii z wieloma powieściami/filmami/grami fantasy. Są tu ludzie zajmujący się różnymi zawodami – kowale, rybacy etc., na dodatek skupieni w różnych kręgach kulturowych (wzorowanych na europejskich z okresu ok. XIV wieku). Do tego twórcy postanowili dodać Elfy, Krasnoludy, Orki, Gobliny, Trolle i kilka innych ras o nieco mniej „komunikatywnym” charakterze. Podział samych ludzi to zresztą bardzo ciekawa sprawa, bowiem w grze spotkamy istoty przypominające wyglądem i kulturą narodowości ściśle europejskie lub np. bliskowschodnie. Punktem odniesienia przy odwzorowywaniu poszczególnych nacji ma być zmierzch średniowiecza i początki renesansu. Świat gry będzie żyć swoim własnym życiem, a gracz ma być postacią, która będzie w nim w pełni uczestniczyć, szczególnie poprzez realizowanie kolejnych kampanii i misji.

Ciekawe, czy twórcy pamiętali, że szkielety łuków za bardzo się nie boją? Black Isle pamiętało!

Baldur’s Gate w 3D? Tak właśnie widzą swoje dzieło twórcy. Podkreślają jednak podstawową różnicę związaną ze światem gry. Reszta ma być w miarę podobna – zwłaszcza mechanizm rozgrywki. Będzie to zatem typowa gra RPG z rozdawanymi statystykami umiejętności, tworzeniem czteroosobowej drużyny (z możliwością tymczasowego poszerzenia jej o nowych członków), z opcją aktywnej pauzy, a także rozwijania dodatkowych talentów bitewno-magicznych. Twórcy chwalą się, że każda z postaci będzie miała swoją własną historię i unikalny charakter, co może doprowadzić do ciekawych relacji. Czyżby cicha nienawiść w zespole albo piękny romans? Zupełnie jak w czasach starego dobrego Baldura!

Bernd Beyreuther z Radon Labs podkreśla, że Drakensang: The Dark Eye to swoisty powrót do korzeni gatunku. Jasny i klarowny system RPG ze z góry zaprojektowanym światem, bez kombinacji z traktorami, laserami, kosmitami i innymi futurystycznymi atrakcjami. Dodaje też, że fabuła będzie bardzo rozbudowana, o czym świadczy blisko tysiąc stron maszynopisu, nad którym specjaliści pracowali nieprzerwanie przez pół roku. Strona fabularna powinna zaskoczyć nas także ponad pięćdziesięcioma różnymi archetypami postaci oraz ciekawym systemem dialogów. Trudno w tym momencie jednoznacznie stwierdzić, ile w tych zapewnieniach marketingu, a wszystko i tak zweryfikują gracze, niemniej od strony statystycznej brzmi to bardzo obiecująco.

Szczególnie interesująco zapowiada się kwestia archetypów, bowiem oprócz tak standardowych postaci jak zamyślony i dumny elf czy gustujący w gorzałce krasnolud z toporem, pojawią się nieokiełznane, a przy tym mordercze Amazonki lub na przykład Gyalskanie, czyli plemię barbarzyńców, którzy potrafią przy pomocy magii obłaskawiać dzikie zwierzęta. Biorąc pod uwagę, że tego rodzaju typów ma być pięćdziesiąt – może być ciekawie. Takie rozwiązania zawsze wyraźnie przedłużają żywotność gier. Oryginalny system dialogów będzie bazował właśnie na takich wyznacznikach jak: przynależność do danego archetypu, charakter, biografia czy upodobania postaci. W zależności od tych czynników rozmowa może potoczyć się w zupełnie różny sposób.

Widać, że grę robili Niemcy... Zawsze przemycą tę swoją architekturę!

Jak na porządny RPG przystało – oprócz podziałów rasowych nie zabraknie również klas postaci. Na dodatek wszyscy będą mogli zdobywać specjalizacje w dziedzinach takich jak władanie mieczem, alchemia, a nawet handel. Część z umiejętności da się rozwijać na zasadzie ich wyćwiczenia – im więcej razy zostaną użyte, tym lepiej nasza postać je opanuje. To właśnie talenty związane z walką są priorytetem dla studia Radon Labs, choć i pozostałych autorzy wcale nie mają zamiaru ignorować. Dlatego system pojedynków będzie wymagać od graczy ciągłego doskonalenia obranej strategii. Walka, w której zastosujemy jakiś plan, z pewnością okaże się efektywniejsza. Dobry gracz powinien wiedzieć, kiedy dokładnie użyć miecza, kiedy łuku, a także w którym momencie rzucić określone zaklęcie. Przypadki – owszem, mogą dać upragniony efekt – jednak będą dużo mniej skuteczne niż obrana wcześniej strategia. W grze naturalnie nie zabraknie licznych przedmiotów, broni i elementów uzbrojenia, także wzmacnianych magicznie.

W trakcie gry przemierzymy sporą Aventurię, oprócz lasów, łąk, gór czy jezior trafiając także do (przyjaźnie wobec nas nastawionych) wiosek i miast. Oprócz NPC-ów w Drakensang nie zabraknie również różnorodnych przeciwników. I choć produkcji z całą pewnością nie można nazwać hack&slashem, to jednak autorzy chwalą się, że ich wirtualny świat będzie zamieszkiwać kilka setek wrogo nastawionych bestii! W tej sytuacji aspekt fabularny będzie bez wątpienia często przerywany koniecznością złapania za miecz i rzucenia kilku fireballi.

Jak na tarasie widokowym...

Drakensang: The Dark Eye korzysta z silnika graficznego o nazwieNebula3, który jest autorskim dziełem Radon Labs. Twórcy chwalą się, iż obecnie stosuje go około czterdziestu firm developerskich, głównie na terenie Niemiec. Oprawa wizualna gry ma specyficzny, bajkowy urok. Swoim poziomem wprawdzie nie dorównuje czołowym produkcjom ostatnich lat, niemniej z całą pewnością nie odpycha też od monitora. Ponadto aplikacja będzie w pełni obsługiwać shadery w wersji 2.0 i 3.0. Twórcy obiecują też „realistyczną fizykę” – nie do końca mogę sobie wyobrazić, jakby to miało wyglądać w tego typu grze, ale trzymam kciuki! O dźwięk możemy być spokojni, bowiem tworzy go uznana w branży ekipa Dynamedion.

Zagranicznym wydawcą tej produkcji jest dtp AG/Anaconda. Od zaledwie kilku dni znamy też nazwę polskiego dystrybutora. Będzie nim firma Techland. Z informacji uzyskanych od przedstawicieli tej firmy wiemy już, że w planach jest przygotowanie w pełni zlokalizowanej wersji gry na rodzimy rynek.

Momentami grafika robi wrażenie. Z bliska nie jest może aż tak efektownie, ale tragedii z pewnością nie będzie.

Na dzieło Radon Labs czekam z nieskrywaną niecierpliwością. Jako wielki fan serii Baldur’s Gate chętnie zagram w coś podobnego, a przy tym wzbogaconego o atrakcyjną i w miarę aktualną oprawę graficzną. Wracają stare zasady – takie jak kompletowanie drużyny złożonej z integrujących się ze sobą członków czy uzależnienie siły bohatera od statystyk i klasy pancerza. Największe obawy mam w stosunku do wersji fabularnej. W końcu to genialna intryga polityczna i historia o bożych pomiotach stworzyła z Baldur’s Gate produkt kultowy. Czy w ogóle przystoi oczekiwać, by w tym wypadku było podobnie? Oby!

Jakub „Kuba” Kralka

NADZIEJE:

  • RPG w starym, dobrym stylu;
  • ciekawie przedstawiony świat gry;
  • bajkowa, klimatyczna oprawa graficzna.

OBAWY:

  • brak doświadczenia studia, jak to wszystko wyjdzie w praktyce?
  • czy fabuła będzie wystarczająco ciekawa?
Drakensang: The Dark Eye

Drakensang: The Dark Eye