Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 31 października 2011, 17:00

autor: Szymon Liebert

Dragon's Dogma - zapowiedź gry łączącej Dragon Age, Devil May Cry i Dark Souls

Ze smokami i innymi mitologicznymi bestiami walczyliśmy już niejeden raz. Dragon’s Dogma pokaże jednak pod tym względem zupełnie nową jakość. Odkrywamy sekrety ciekawie zapowiadającej się hybrydy gry akcji i nieliniowego RPG studia Capcom.

Kiedy Japończycy zabierają się za stworzenie gry akcji RPG w zachodnim stylu, możemy być pewni, że wyjdzie z tego coś ciekawego. Do tej pory marketing Dragon’s Dogma, produkcji pokazanej przez Capcom na zorganizowanej w Londynie imprezie, skupiał się na widowiskowych i zaskakująco dynamicznych walkach z mitologicznymi bestiami. Teraz możemy opowiedzieć o systemach napędzających ten tytuł, który wydaje się łączyć elementy kilku hitów. Dragon’s Dogma jest zderzeniem takich dzieł jak Monster Hunter, Dragon Age, Dark Souls i Devil May Cry. Brzmi to niezwykle ambitnie i intrygująco już na papierze. Na szczęście właściwa gra też nie rozczarowuje.

Producenci zaczęli prezentację dość niewinnie – od systemu kreacji bohatera. Oferuje on wszelkie możliwe opcje: wybór płci, sylwetki, twarzy, znaków szczególnych itd. Wachlarz możliwości okazał się naprawdę spory, a co najlepsze, gotowa osoba pojawiła się od razu we wprowadzającym w grę filmiku. W Dragon’s Dogma wcielimy się w postać, która zostanie wybrana przez smoka do wypełnienia pewnej misji. Olbrzymi gad zawrze pakt z herosem w dość bezpośredni sposób: wyrywając i zabierając mu jego serce. Od tej pory będziemy zobligowani do niesienia pomocy innym i wypełnienia przeznaczenia, posługując się mieczem, czarami lub łukiem – jako wojownicy, magowie albo łowcy lub wszelkie hybrydy tych trzech podstawowych klas. Autorzy wspomnieli o dwóch bardzo dobrze znanych w Europie źródłach inspiracji – Władcy pierścieni i Grze o tron – można więc spodziewać się czystej krwi fantasy z wszelkimi zaletami i wadami takiej stylistyki.

Świat gry ma być duży i interesujący. Przemierzając krainy, trafimy na jaskinie, podziemia, ruiny, cieśniny oraz oczywiście miasta i twierdze. Ekrany wczytywania ujrzymy, właśnie wchodząc do skupisk ludzi, same podróże nie będą jednak w żaden sposób przerywane. Nie zabraknie systemu szybkiego przemieszczania się, nie trzeba będzie więc dreptać na piechotę do wcześniej odkrytych lokacji. Od strony graficznej Dragon’s Dogma jak na razie wypada nierówno – z jednej strony krajobrazy robiły wrażenie swymi rozmiarami, ale z drugiej nie były zbyt szczegółowe. Jednak o wszelkich niedoborach wizualnych zapominaliśmy natychmiast, gdy tylko rozpoczynała się walka z którymś z większych przeciwników. W tych momentach produkcja zaskakiwała rozmachem i animacjami. Kolejną zaletą gry wydaje się jej otwartość – część obszarów, jakie widzieliśmy, miała strukturę korytarzy, ale inne były naprawdę rozległe. Wszędzie znajdziemy ukryte zakamarki – warto będzie zatem wspinać się na skały w poszukiwaniu skarbów i surowców.

Istotną część Dragon’s Dogma, jak w każdym szanującym się RPG, mają stanowić zadania zlecane przez postacie niezależne. Ciekawostka polega na tym, że mieszkańcy tego uniwersum będą zajmować się swoimi sprawami: pracować, przechadzać się po okolicy i udawać na spoczynek. Znalezienie misji nie powinno jednak okazać się problemem – nad głowami potrzebujących pomocy pojawią się typowe ikonki. Podczas prezentacji zobaczyliśmy kilka rodzajów questów: eskortę pewnego wozu przez tereny zamieszkałe przez orków i harpie czy prośbę o odnalezienie magicznej księgi. Czasami zadania wskoczą do dziennika bohatera w konkretnej sytuacji (np. gdy trafimy na silnego wroga). Struktura gry ma być otwarta, więc sami zadecydujemy, kogo chcemy wesprzeć najpierw. Zorientowanie się w sytuacji ułatwi interfejs – dziennik oraz mapa z podpowiedziami.

Jedną z najbardziej intrygujących rzeczy w Dragon’s Dogma jest system sprzymierzeńców, sterowanych przez sztuczną inteligencję. Twórcy nazywają ich „pionkami” (z ang, „pawn”) i podkreślają, że nie są oni ludźmi, ale istotami wysłanymi jako wsparcie wybrańcom. Kompanów (głównego i pobocznych) wykreujemy – dobierzemy im klasę, wygląd oraz charakter (dzięki 4 prostym pytaniom) – i przyzwiemy przy specjalnych kamieniach runicznych. Podczas gry towarzysze będą rosnąć w siłę tak samo jak bohater: zdobędą poziomy, umiejętności i przedmioty. Ciekawie zapowiada się możliwość wynajęcia podwładnych innych graczy. Gdy zechcemy skorzystać z takiej opcji, przeniesiemy się do magicznej lokacji, która zapełni się postaciami fanów Dragon’s Dogma. Aby wypożyczyć jedną z nich, trzeba będzie zapłacić odpowiednią cenę, określaną na podstawie różnic poziomów naszego bohatera i wybranego „pionka”. W zamian za udzielenie nam pomocy właściciel dostanie nagrodę.

System kompanów jest ciekawy nie tylko ze względu na ich magiczne pochodzenie, ale też zaskakujące zachowanie na polu bitwy. Chyba wszyscy mamy dość gier, w których jesteśmy uzależnieni od zawodnych skryptów sztucznej inteligencji. W Dragon’s Dogma postacie poboczne nie czekają na rozkazy i działają same: zaciekle atakują wrogów oraz przychodzą nam na ratunek. Oczywiście można wydawać im proste rozkazy, ale w sytuacjach pokazanych przez twórców nie było to konieczne, bo sprzymierzeńcy sami podejmowali decyzje, jak i kiedy uderzyć. Jest to o tyle istotne, że system walki w produkcji Capcomu robi olbrzymie wrażenie i jest niezwykle szybki, a jednocześnie złożony. Na każdym kroku gracz natrafi na olbrzymie bestie, z którymi poradzi sobie tylko dobrze wyszkolona drużyna.

Walka w towarzystwie „pionków”, wykrzykujących konkretne uwagi i wskazówki, wydawała się emocjonującym i wręcz fizycznym doświadczeniem. Gra Capcomu zawiera pełnoprawny system starć w zwarciu i na dystans, który opiera się na zasadach znanych z produkcji akcji. Zaprezentowano go na przykładzie efektownej bitwy z kamiennym golemem – kilkoma tonami głazów ożywionymi magiczną energią. Gdy tylko bestia pojawiła się na drodze drużyny, sprzymierzeńcy ruszyli do ataku. Wojownik zaczął okładać potwora mieczami, łowca trzymał się z boku i pruł z łuku, a mag miotał zaklęcia ofensywne i lecznicze. Wszystko to odbywało się bez udziału gracza. Bohater wkroczył do akcji, aby pomóc zmagającym się z olbrzymem kompanom.

W Dragon’s Dogma będziemy mogli rozprawiać się z przeciwnikiem na wiele sposobów – postać z prezentacji była magicznym łucznikiem posyłającym kilka strzał naraz. Najskuteczniejszą metodą na olbrzymów ma być jednak wspinanie się na ich wielkie cielska i uderzanie w słabe punkty. W tej konkretnej sytuacji warto było też rozejrzeć się po okolicy – na skale powyżej znajdowały się olbrzymie balisty. Bohater przygotowany na potrzeby pokazu miał jeszcze jeden ciekawy atak w zanadrzu: potrafił pokryć swoje ciało ogniem. W ten sposób energia śmiałka powoli spadała, ale każda istota, której dotknął, doznawała obrażeń. Po przeistoczeniu się w płonącą pochodnię heros wskoczył na grzbiet golema i starał się utrzymać na nim jak najdłużej. Możliwości postaci nie okażą się nieograniczone, więc trzeba będzie uważać na pasek wytrzymałości i co jakiś czas odpoczywać.

Za sprawą wszystkich powyższych technik udało się dość mocno zranić golema – ruchy przeciwnika stały się w końcu powolne. Bestia zacięła się nawet na parę chwil, odsłaniając swoje słabe punkty. Po chwili jednak magiczna istota zaatakowała ze zdwojoną siłą. Gra nie będzie zatem aż tak przyjazna użytkownikom jak wiele innych współczesnych RPG. W świecie Dragon’s Dogma trafimy na potwory, które w mgnieniu oka rozłożą całą drużynę na łopatki. Walkę z nimi trzeba będzie odłożyć na później, kiedy nabijemy więcej poziomów i znajdziemy lepsze przedmioty. Podczas każdej bitwy otrzymamy pewne systemy wsparcia – magowie będą mogli wzmacniać wytrzymałość postaci i w ograniczonym zakresie leczyć (czary zlikwidują tylko najświeższe obrażenia). Nie zabraknie też stosownych mikstur i możliwości wskrzeszenia kompanów, którzy padli w boju.

Bitwa z golemem trwała koszmarnie długo, a jej finał nie był zadowalający (postacie musiały się wycofać). Okazała się także niezwykle emocjonująca, czego domyślają się zapewne wszyscy ci, którzy grali w Monster Huntera lub Dark Souls. Podobne odczucia wzbudziło starcie z hydrą w obozie szkoleniowym: śmiałek musiał wdrapać się na wieżę i skoczyć na jeden z łbów bestii, aby w ten sposób przegonić ją z okolicy. To tak naprawdę tylko wprowadzenie do gry, bo – jak wyjaśnił któryś z producentów – prawdziwej walki posmakujemy później. Pracownik Capcomu zwrócił też naszą uwagę na oznaczenia przy życiu tego bossa: dowiedzieliśmy się, że ma on kilka odrębnych pasków życia, reprezentujących różne stadia potyczki.

Powyższy tekst nie wyczerpuje tematu Dragon’s Dogma, bowiem twórcy pokazali nam znacznie więcej. Zobaczyliśmy chociażby kilka prostszych walk z przeciwnikami o mniejszych rozmiarach. W misji eskortowej trzeba było ochraniać wóz z towarami przed atakami harpii oraz orków. Latające potwory o kobiecych kształtach dało się sprowokować do zejścia na ziemię uderzeniami miecza o tarczę. W ten sposób wiele razy zachęciliśmy wroga do popełnienia błędu. Na biednych orkach zaprezentowano dalsze rozwinięcie systemu kontaktu bezpośredniego. Każdą postać w grze można pochwycić, przygnieść do ziemi lub przytrzymać – dodajmy, że kompani często korzystali z tej opcji, ułatwiając graczowi zadanie ciosu. Najwięksi sadyści będą mogli przykładowo podpalić wroga, a następnie chwycić go w pasie i zrzucić z pobliskiego klifu.

Twórcy zaskakują świeżym podejściem do walki – zamiast prostego slashera dostaniemy rozbudowany „symulator” bitew z mitycznymi bestiami, zawierający wiele rozwiązań, których unikają inni (system kontaktu bezpośredniego czy chociażby brak many – czary działają na wzór tych z Fable II). Zapomnijcie o produkcjach akcji RPG w stylu nieudolnego Dragon Age II (przynajmniej w zakresie walki). W Dragon’s Dogma będziemy mieli poczucie, że sami wyprowadzamy ciosy, zadajemy obrażenia i stoimy w obliczu prawdziwej potęgi, za którą nie kryją się statystyki i liczby, ale olbrzymia moc, rozmiary i siła. Wszystko to zostanie podane w typowo erpegowym sosie z rozbudowaną fabułą, zadaniami pobocznymi, obszernym światem, zbieraniem surowców i przedmiotów.

Dragon’s Dogma wymaga jeszcze wielu szlifów – w grze było sporo błędów, niedociągnięć i gorszych momentów. A jednak nie mam wątpliwości, że to kamień szlachetny. Capcom tworzy dzieło, które z jednej strony jest zupełnie konwencjonalne i typowe (uniwersum fantasy, smoki, orki), ale z drugiej zaskakuje rozmachem, dynamiką oraz świeżymi rozwiązaniami (walka, towarzysze, olbrzymie bestie, otwarty świat). W końcu otrzymamy tytuł RPG, w którym bohaterami nie będziemy tylko na papierze: w tej produkcji nie obejdzie się bez długich i męczących bitew oraz bezpośredniego kontaktu z mitologicznymi potworami. Chyba każdy z graczy marzy o tym, aby wdrapać się na grzbiet giganta i zadać mu śmiertelny cios – w Dragon’s Dogma takie sceny będą na porządku dziennym.

Dragon's Dogma

Dragon's Dogma