filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy

Filmy i seriale

Filmy i seriale 2 września 2021, 09:30

Dom z papieru - światowy fenomen, którego nie znoszę

Nie da się ukryć, że Dom z papieru to światowy fenomen. Sam jednak nigdy tego nie rozumiałem i uważałem hiszpański serial za co najwyżej średni. Jego seans był bowiem naprawdę frustrujący.

W ostatnim czasie w różnych miejscach natknąć się można było na narzekania, że serial traci swój urok. Wielu fanów stwierdziło, że Dom z papieru swoje najlepsze czasy ma już za sobą, a nowe odcinki nie prezentują tego samego poziomu, co kiedyś. Gdy to czytałem, moją głowę zajmowało tylko jedno pytanie – jakim cudem doszło do tego dopiero teraz? Jakkolwiek nie szanowałbym sukcesu, jaki odniósł serial, to osobiście nigdy nie rozumiałem jego fenomenu. Od La casa de papel odbiłem się bowiem już po obejrzeniu pierwszego sezonu, ponieważ produkcja ta od początku była według mnie co najwyżej średnia. Elementy, które mnie doprowadzały do znużenia, dla innych widzów były jednak tym, co przykuwało do ekranów.

Od premiery pierwszego sezonu Domu z papieru minęły już prawie cztery lata. Przez ten czas serial stał się globalnym fenomenem, jakich mało. Znane wszystkim maski zaczęły pojawiać się w samochodach, na ulicach oraz różnych innych miejscach na całym świecie. Utwór Bella ciao doczekał się licznych remiksów, które opanowały wszelkie radia oraz imprezy. To niesamowity przykład, że Netflix potrafi wypromować na całym świecie nie tylko amerykańskie i angielskie produkcje. La casa de papel narodziło się bowiem w głowie twórców z Hiszpanii, która rzadko dostarcza globalne hity.

Dom z papieru sezon 5 – kiedy premiera?

Najnowszy odcinek serialu obejrzycie już za chwilę, 3.09.2021 na Netflixie.

Moje wrażenia opisywane poniżej opierają się jedynie na pierwszym sezonie serialu. Warto podkreślić, że są one całkowicie subiektywne. Jeśli Dom z papieru jest jednym z Twoich ulubionych seriali, to nie zamierzam udowadniać Ci, że się mylisz. Najwyraźniej mamy po prostu inny gust.

To nie jest heist movie

Prawdopodobnie pierwszy problem Domu z papieru, jaki przychodzi mi na myśl, to fakt, że był on reklamowany jako całkowicie inna produkcja. Zwiastuny pierwszego sezonu, które obiegły Internet, zapowiadały porządne heist movie, w którym będziemy świadkami emocjonującego i skomplikowanego napadu. Każda scena, plakat, a nawet amerykański tytuł produkcji (Money heist) zwiastowały serial, który przedstawi nam grupę charyzmatycznych złodziei, opracowujących razem plan napadu, a następnie pokaże nam, jak ów plan jest realizowany. Jest to jednak jedno wielkie oszustwo. Dom z papieru to bowiem w gruncie rzeczy telenowela, która jedynie polana została lukrem kina złodziejskiego.

Sam napad na ekranie zajmuje zaledwie kilka chwil. Nie musimy długo czekać, by bohaterowie serialu zajęli hiszpańską mennicę i się w niej okopali. Z czasem historia skręca za to na inne tory. Bohaterowie wdają się bowiem w romanse, nawiązują przyjaźnie, zyskują wrogów, a na ekranie pojawiają się nawet specyficzne mezalianse z zakładnikami. Do tego wszystkie postacie muszą aż kipieć od emocji, a relacje między nimi bywają niesamowicie dramatyczne.

Po przyjęciu do wiadomości, że nie jest to serial, na jaki liczyłem, mógłbym pogodzić się z tym faktem i po prostu dać się porwać historii. Niestety nie pomagają w tym sami bohaterowie, którzy wydają się równie papierowi, co tytułowy dom. Każdy z nich to bowiem znany wszystkim szablon, który nie posiada zbyt wielu oryginalnych cech. Denver to oczywiście wiecznie uśmiechnięty lekkoduch i cwaniak, Tokio jest za to kobietą o charakterze edgy nastolatki, do której wzdychać mogliby gimnazjaliści. Do tego Nairobi, czyli ta szalona koleżanka o złotym sercu, Berlin, czyli zimny przystojniak skrywający liczne tajemnice, a nawet Helsinki, który jest homoseksualnym mężczyzną rodem z polskiego kabaretu, ponieważ jego postura ma nie pasować do charakteru czułego „misia”.

Rozumiem, że niektórzy lubią postacie, które znają od pierwszego spojrzenia. Sztampowi pod pewnymi względami bohaterowie nie są zresztą niczym złym, gdy otaczają o wiele bardziej wyrazistych protagonistów. Niestety Dom z papieru zdaje się wypełniony tylko szablonami.

Profesor wie wszystko

W tym momencie część fanów pewnie jest już na mnie obrażona i wskazuje, że jest przecież jeszcze Profesor. Álvaro Morte rzeczywiście stworzył bowiem wyrazistą i niejednoznaczną postać, która zdecydowanie wyróżnia się z tłumu. Z jednej strony pewny swego i piekielnie inteligentny, z drugiej – dość cichy i introwertyczny. Niestety Profesor to także jeden z najmocniej odrzucających mnie od serialu elementów.

Wyobraźcie sobie bowiem naprawdę porządny dramat sądowy. Film nakreśla wyraźny konflikt, a sala sądowa zamienia się w ring. W obu narożnikach mamy do czynienia z grupami inteligentnych prawników i prawniczek, którzy przerzucają się dowodami i kruczkami prawnymi. W jednym momencie dominują główni bohaterowie, by po chwili na szczycie znaleźli się antagoniści. Do samego końca nie jesteśmy pewni, kto właściwie zwycięży, a sędziego zdają się przekonywać dopiero poruszające mowy końcowe. Gdyby za film taki odpowiadali twórcy Domu z papieru, cała sprawa skończyłaby się jednak w mgnieniu oka, a główni bohaterowie stale dominowaliby nad swoimi oponentami.

Szef grupy złodziei, której losy obserwujemy w La casa de papel, jest po prostu zbyt inteligentny. Dom z papieru jasno pokazuje, że przewiduje on każdy krok swoich rywali. Niestety doprowadzone to zostało do skrajności, przez którą serial ani przez chwilę nie był w stanie trzymać mnie w napięciu. Profesor ma bowiem odpowiedź na każdy problem głównych bohaterów. Niektóre z nich przewidział od samego początku, a inne były przez niego wprost zaplanowane. Każdy odcinek przynosi więc kolejne tarapaty, które bohater oczywiście dawno miał w głowie.

W pewnym momencie przestały mnie obchodzić jakiekolwiek wydarzenia prezentowane na ekranie. Po co mam przejmować się kolejnym dramatem, z którym mierzą się postacie zamknięte w mennicy, skoro wiem, że Profesor zaraz zaprezentuje błyskotliwe rozwiązanie? Oczywiście, jak zawsze będzie ono idealnie dopasowane do okoliczności, a nasi bohaterowie zaśpiewają Bella ciao i wszystko będzie dobrze.

Wojownicy o wolność?

Mój największy zarzut wobec serialu jest jednak całkowicie inny. Przede wszystkim mam parę pytań do twórców Domu z papieru. Czemu z postaci, których losy miałem okazję śledzić na ekranie, robi się swego rodzaju rewolucjonistów? Czemu serial stara się każdego z bohaterów przemieniać w specyficznego Robin Hooda? Jak mam traktować poważnie prostych złodziei, którzy z jakiegoś powodu co chwilę podśpiewują pod nosem pieśń włoskich partyzantów antyfaszystowskich?

Ja tego po prostu nie kupuję. Nie rozumiem, dlaczego twórcy serialu poczuli potrzebę, by z grupy złodziei zrobić rebeliantów o złotych sercach. Możliwe, że uważali oni, iż przedstawienie losów cwanych i czarujących kryminalistów, których jedyną motywacją jest szybki zarobek, nie spotkałoby się z tak dobrym przyjęciem. W wielu starszych filmach spod znaku heist movie nie było to jednak problemem.

Nie rozumiem też, dlaczego napad przedstawiony w serialu ma być odebrany pozytywnie przez opinię publiczną, o której zdanie tak bardzo martwią się bohaterowie. Jakim cudem kradzież pieniędzy z mennicy ma pomóc im w zdobyciu serc prostych mieszkańców Hiszpanii? Co jakiś czas bohaterowie zdają się również twierdzić, że ich działania to forma zemsty na „systemie”. Ale jakim systemie i czym właściwie im on zawinił? Niestety odpowiedzi na te pytania nigdy nie znalazłem.

Finalnie jestem jednak tylko jednym marudzącym widzem, który nie może pogodzić się z zagrywkami hiszpańskich twórców. Większość fanów serialu spogląda na nie całkowicie inaczej. Pozostaje mi więc tylko podzielić się z Wami swoimi zarzutami i jednocześnie życzyć miłego seansu przy okazji nadchodzącego piątego sezonu. Możliwe, że kiedyś też go obejrzę.

OD AUTORA

Dom z papieru to serial, który „prześladuje” mnie od lat. Z czołowymi produkcjami Netfliksa byłem swego czasu na bieżąco, więc hiszpański fenomen również nie mógł mnie ominąć. Niestety nie było to przyjemne spotkanie, a kolejne zachwyty jego fanów tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że dla mnie to tylko średniak.

Przemysław Dygas

Przemysław Dygas

Na GRYOnline.pl opublikował masę newsów, nieco recenzji oraz trochę felietonów. Obecnie prowadzi serwis Cooldown.pl oraz pełni funkcję młodszego specjalisty SEO. Pierwsze dziennikarskie teksty publikował jeszcze na prywatnym blogu; później zajął się pisaniem na poważnie, gdy jego newsy i recenzje trafiły na nieistniejący już portal filmowy. W wolnym czasie stara się nadążać za premierami nowych strategii i RPG-ów, o ile nie powtarza po raz enty Pillars of Eternity lub Mass Effecta. Lubi też kinematografię i stara się przynajmniej raz w miesiącu odwiedzać pobliskie kino, by być na bieżąco z interesującymi go filmami.

więcej

TWOIM ZDANIEM

W serialach kibicujesz policjantom czy złodziejom?

31,9%
Policjantom!
68,1%
Złodziejom!
Zobacz inne ankiety