Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

DMC: Devil May Cry Publicystyka

Publicystyka 5 lutego 2012, 18:39

autor: Michał Długosz

DmC, Devil May Cry po raz piąty

Całe zamieszanie z nowym wizerunkiem Dantego wydaje się burzą w szklance wody. Nie ma co kryć, Capcom i Ninja Theory przygotowują piekielnie dobrego slashera.

Bardzo modne stały się ostatnio restarty popularnych gier. Na pewno jest to na rękę twórcom, którzy ze spokojnym sumieniem mogą dalej odcinać kupony od znanych cykli mimo faktu, że pod względem fabularnym dana seria została już zakończona. Dzięki temu zabiegowi można też eksperymentować z daleko posuniętymi zmianami, które nie miałyby racji bytu we wcześniejszych produkcjach. Jednak nadrzędnym celem w stosowaniu tego rozwiązania wydaje się być stworzenie czegoś zupełnie nowego pod szyldem dobrze znanej marki, co z marketingowego punktu widzenia jest jak najbardziej opłacalne – raz: że produkt ma już grupę docelową stałych fanów, a dwa: że pojawia się możliwość przyciągnięcia nowych odbiorców, którzy z różnych powodów nie byli wcześniej zainteresowani danym tytułem. Swoich restartów doczekały się takie serie gier jak X-COM czy Tomb Raider, a teraz przyszedł czas na Devil May Cry.

Pierwszą na pewno istotną nowością dla fanów DMC jest fakt zmiany producenta. Tym razem pałeczka została przekazana ekipie z Ninja Theory, która ma na swoim koncie takie gry jak Heavenly Sword czy Enslaved: Odyssey to the West. Naturalnie cały proces tworzeniaDmC: Devil May Cry przebiega pod czujnym okiem Capcomu, więc teoretycznie o końcowy kształt gry nie ma się co martwić. Niemniej drugą informacją, która wywołała falę oburzenia wśród fanów, jest zupełnie nowy wygląd głównego bohatera. Oczywiście dalej pozostaje nim Dante, jednak ze względu na fabułę, będziemy mieli okazję pokierować jego losami, kiedy był jeszcze nieopierzonym młokosem. W konsekwencji wiąże się to z drastycznym zmianami jego wizerunku, które już zdążyły odrzucić od tego tytułu część graczy. Charakterystyczne białe włosy zastąpiono krótką ciemną czupryną, a sama twarz na pierwszy rzut oka przypomina narkomana na głodzie, gotowego w każdej chwili przedawkować. Dodatkowo na pierwszych trailerach można zaobserwować, że jednym z elementów charakteryzujących młodego Dantego jest… papieros!

Ciekawostką może być fakt, że ludzie z Ninja Theory chcieli wykreować bohatera jak najbardziej zbliżonego wyglądem do tego, którego poczynaniami kierowaliśmy w poprzednich czterech częściach, ale to właśnie Capcom naciskał, żeby jego aparycja jak najbardziej odbiegała od tego, do czego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Mimo to, oglądając najnowsze filmiki prezentujące gameplay widzimy, że producenci ulegli nieznacznie pod naporem krytyki, bo Dante wygląda całkiem normalnie.

To, że nowa prezencja protagonisty wywoła sporo kontrowersji wśród fanów Devil May Cry było dla producentów oczywiste, ale raczej nie spodziewali się, iż niektórzy poczują się urażeni do tego stopnia, że zdecydują się wywrzeć na deweloperach presję wysyłając list i groźby śmierci. Co najlepsze, nie był to list w zwykłej formie. Autor postarał się i przesłał im pogróżki w postaci komiksu. Inni niezadowoleni powstrzymali się od gróźb, ale byli równie kreatywni – swoje rozczarowanie wyrażali tworząc death metalowe piosenki.

Pomijając kwestię kreacji głównego bohatera, sama mechanika rozgrywki pozostanie praktycznie niezmieniona. DmC: Devil May Cry ma być pełnokrwistym slasherem z masą wrogów do ubicia. W dalszym ciągu drogę do celu będziemy musieli torować sobie po trupach demonów za pomocą nieodłącznego tercetu miecza oraz dwóch pistoletów. Zmianą w stosunku do poprzednich części serii jest, poza normalnym trybem walki, możliwość przełączania się „w locie” na tryby „Angel” oraz „Demon”. Dzięki nim poszerza się nie tylko dostępny arsenał broni (odpowiednio – kosa i topór, ale twórcy zapowiadają, że będzie tego więcej), ale także zwiększa się ilość ataków, jakimi będziemy siekać demony na kawałki.

Bardzo duży nacisk położony będzie na walkę w powietrzu, co powinno zadowolić osoby lubujące się w nabijaniu jak największej ilości kombosów, bo wrogowie wyrzuceni przez Dantego w górę są praktycznie bezbronni. Tutaj docieramy do już nieco mniej ciekawej dla fanów DMC – w grze nie uświadczymy klasycznego „style meter”, który był nieodłączną częścią poprzednich produkcji spod znaku Devil May Cry. Tym razem jego rolę przejmie muzyka. Na początku walki cichsza i spokojniejsza melodia zacznie przygrywać głośniej i dynamiczniej, im lepiej będziemy sobie radzić w starciach z wrogami. Przy osiąganiu coraz wyższych stopni w kombinacjach ciosów pojawi się nawet wokal. Posunięcie ciekawe, ale czy okaże się lepsze od sprawdzonego już systemu, przekonamy się dopiero w trakcie gry.

Kolejną nowością, jaką zapowiadało Ninja Theory i którą widać już na pierwszy rzut oka, patrząc na dostępne materiały zamieszczone w sieci, jest zmiana silnika graficznego. MT Framework napędzający czwartą część serii poszedł w odstawkę na rzecz dobrze znanego z wielu innych produkcji Unreal Engine 3.0. Głównym powodem takiego kroku jest fakt, że tym razem autorzy chcą stworzyć dynamicznie zmieniające się w trakcie gry otoczenie, co w konsekwencji doprowadzi do tego, że to właśnie ono będzie naszym głównym przeciwnikiem. Zamykające się aleje, ulice dosłownie rozrywające się na kawałki czy przesuwające się co chwilę ściany budynków będą na porządku dziennym w nowej odsłonie DMC. Dodajmy do tego jeszcze ładnie prezentującą się grafikę oraz wręcz powalającą na kolana oprawę artystyczną (fragmenty miasta zawieszone w przestrzeni wypadają niesamowicie) i mamy przepis na świetnie wyglądającą grę. Wiernych fanów poprzednich odsłon może za to zmartwić fakt, że wraz ze zmianami technologicznymi DmC: Devil May Cry straci dość dużo z charakterystycznego gotyckiego wyglądu poprzednich odsłon, a do tego będzie zdecydowanie bardziej kolorowe.

Nie ma co ukrywać, że większość innowacji zagorzałym fanom serii może wydać się jej profanacją. Nowy wygląd głównego bohatera to już temat bardzo kontrowersyjny, o którym można pisać wypracowania, a wziąwszy jeszcze pod uwagę usunięcie lub przebudowanie niektórych sprawdzonych elementów, zmianę silnika graficznego czy brak jakiegokolwiek związku fabularnego z wcześniejszymi częściami – mamy idealne powody, żeby przekreślić grę już na starcie. Jednak patrząc na to okiem gracza, który oczekuje dobrej i soczystej rozrywki to można śmiało powiedzieć, że jest, na co czekać.

Na początku z dużą rezerwą podchodziłem do tego, jak ma wyglądać DmC: Devil May Cry, ale po dogłębnym zapoznaniu się z dostępnymi materiałami jestem przekonany, że prawdopodobnie będzie to najlepszy slasher tego roku. Sam fakt, że nad jego produkcją czuwa Capcom, to już w zasadzie gwarancja wysokiej jakości. Tradycyjnie z ocenami trzeba poczekać do premiery gry, której konkretna data nie jest, niestety, znana. Wiadomo tylko, że tytuł wyjdzie w tym roku na konsole Xbox 360 i PlayStation 3.

DMC: Devil May Cry

DMC: Devil May Cry