Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 19 czerwca 2002, 12:09

autor: Andrzej Jerzyk

Delta Force: Helikopter w Ogniu - przed premierą

Kolejna, czwarta gra z serii Delta Force. Akcja oparta została na autentycznych wydarzeniach związanych z operacjami wojskowymi „Restore Hope” oraz „Task Force Ranger”, które miały miejsce w 1993 roku w Somalii.

Film Riddley'a Scott'a "Helikopter w ogniu", mimo niezbyt gorącego przyjęcia przez członków Akademii przyznającej Oscary, był filmem naprawdę znakomitym. Dwie godziny ciągłego napięcia, w jakim trzymała nas ta produkcja wyznaczyły nową jakość w dziedzinie filmu wojennego. Ładunek emocji zawarty w tym filmie powodował, że po wyjściu z kina przez kilka godzin nie można było dojść do siebie. Pierwszy raz chyba przed grą komputerową opartą na filmie stoi tak trudne zadanie dorównania pierwowzorowi pod względem "wciskania w fotel". To, jak doskonale (lub przynajmniej jak efektownie) udało się autorom filmu oddać realia nowoczesnego pola walki z jego ciągle zmieniającą się sytuacją, pozostaje niedoścignionym wzorem dla producentów gier. Na E3, znana z doskonałych gier symulacyjnych firma Novalogic, zaprezentowała grę „Delta Force: Black Hawk Down”, opartą na wydarzeniach związanych z operacją "Przywrócić Nadzieję" (Somalia, rok 1993), o której opowiada właśnie „Helikopter w ogniu”.

Niemal co kilka miesięcy napotykamy na grę w płaszczyźnie fabularnej opartą na jakimś filmowym przeboju. Autorzy niemalże każdej gry dopatrują się w swoim dziele podobieństwa do najefektowniejszych scen, doskonale znanych szerokiej publiczności z kinowych hitów. Wystarczy tu powołać się na takie przykłady jak „Max Payne” i jego efekty a‘la „Matrix” czy „Medal of Honor” i podobieństwo do „Sierżanta Ryan’a”. Sama praktyka adaptowania scenariuszy filmów fabularnych na potrzeby gry komputerowej nie jest, broń boże, niczym złym – przynajmniej dopóki nie jest powodowana czystym wyrachowaniem i zasadami marketingu, obliczonymi na zwabienie do swej produkcji jak największej liczby wielbicieli filmu, a raczej ma na celu stworzenia gry równie dobrej, jak pierwowzór ze srebrnego ekranu. Teraz to niełatwe zadanie zadowolenia wielbicieli doskonałego filmu Riddley’a Scott’a stoi przed programistami Novalogic, firmy o ponad piętnastoletniej tradycji, którzy postanowili bohaterów przeboju kinowego umieścić w kolejnej części swej serii gier FPS (first person shooter), zatytułowanej Delta Force.

Każdy, kto oglądał film, pamięta na pewno niesamowite sceny rozgrywające się na ulicach Mogadiszu, stolicy Somalii. To właśnie do tego afrykańskiego miasta w roku 1993 przeniesiemy się dzięki grze. Tutaj, gdzie kryzys gospodarczy, klęska suszy i głodu doprowadziły do eskalacji antagonizmów etnicznych i w konsekwencji do brutalnej walki o władzę, doszło do kompletnej likwidacji państwowości. Władzę objęli liderzy zwaśnionych klanów. Społeczność międzynarodowa zdecydowała o nałożeniu embarga na dostawy broni oraz wysłaniu do Somalii misji wojskowej (operacja “Przywrócić Nadzieję”), złożonej głównie z żołnierzy amerykańskich. Wśród jednostek biorących udział w walkach, znajdowały się między innymi oddziały Delta Force, Rangers, Navy SEALs oraz 160th SOAR.

Nowa gra nie ogranicza się oczywiście tylko do odwzorowania walk, jakie mogliśmy zobaczyć w kinie. Oprócz misji odpowiadających tym, które pokonać musieli komandosi w filmie, tutaj wśród około piętnastu zadań znajdzie się wiele czasowo je poprzedzających. Jedna z misji polega np. na schwytaniu kilku somalijskich przywódców – wszystko idzie pięknie, chwytamy zakładników, a tu nagle zostaje zestrzelony jeden ze śmigłowców... Następna misja, jak można się domyślać, polegać będzie na uratowaniu rozbitków (wedle zasady „No one stays behind”) – to scena doskonale znana z filmu. Podobieństw jest sporo, jednak gra nie jest wiernym odwzorowaniem filmu – np. nie spotkamy tu wymienionych z imienia i nazwiska komandosów znanych z produkcji filmowej.

Autorzy gry postawili sobie za cel przede wszystkim jak najwierniejsze oddanie realiów pola bitwy, przez co nie mamy co liczyć na uniknięcie trafienia naszego helikoptera przez RPG w środku walki (co w filmie kilka razy się zdarzyło). Podobnie nierealne będzie przebiegnięcie kilkudziesięciu metrów ulicami Mogadiszu bez narażenia się na śmiertelne trafienie. Somalijska milicja, mimo ogromnej różnicy w wyposażeniu i wyszkoleniu, posiada olbrzymią przewagę liczebną i doskonałą znajomość terenu, przez co nie uświadczymy w grze scen podobnych do tych z „Commando” i Schwarzenegger’a swobodnie zabijającego setki przeciwników nadbiegających z każdej strony. Swoją drogą ciekawie brzmią deklaracje Novalogic, według których wiele godzin poświęcane jest na doskonalenie oddanego w grze specyficznego zachowania oddziałów z którymi przyjdzie nam walczyć. Wiadomo przecież, że taka milicja posiada inny wachlarz zachowań niż doborowa grupa komandosów i przykładowo porusza się bardziej chaotycznie, często wybiegając wprost pod ogień przeciwnika. Oprócz tego czeka nas jeszcze inna niespodzianka - w grze wystąpią również cywile, co we wcześniejszych grach z tej serii nie miało dotychczas miejsca.

Podobnie pieczołowicie oddane zostaną elementy wyposażenia wojsk, doskonale odpowiadając tym, którymi posługiwali się żołnierze w 1993 roku. Do naszej dyspozycji oddane będą ponadto różne pojazdy i helikoptery, jak również będziemy mogli przejąć kontrolę nad karabinem kaliber 50 mm osadzonym na szczycie wojskowego Hummera (doskonałe sceny w filmie). Takie dodatkowe atrakcje zawsze dodają grze uroku i pozostaje tylko mieć nadzieję, że tych wehikułów będzie jak najwięcej. Umieszczenie ich w grze umożliwiło zastosowanie poprawionego engine z ostatniej ich gry zatytułowanej Comanche 4, przez co gra nie zadowoli się byle jakim chipem na karcie grafiki. Każdemu chętnemu do gry więc radzimy zaopatrzyć się w GeForce 4, ewentualnie GeForce 3 - to i tak wymóg czasu, jako że większość nowych gier akcji niezbyt radośnie spotyka się z gorszym "hardware'owym" przyjęciem. Ale też Delta Force: Black Hawk Down odwdzięczy się nam za odpowiedni zakup: poprawiony engine ma między innymi zapewnić realistyczny wygląd żołnierza na każdym rodzaju terenu, także np. podchodząc pod wzniesienie będziemy widzieli zupełnie inny efekt niż podczas poruszania się po równinie.

Silny akcent kładą programiści Novalogic na tryb multiplayer w grze. Rozgrywka po LANie może przybrać zarówno formę deathmatch’u, jak i gry cooperative. Oczywiście będziemy mogli używać wszystkich pojazdów i śmigłowców, wcielając się zarówno w członków Delty, Rangersów czy popularnych fok (Navy SEALs). Nie wiadomo jeszcze, czy będzie można pograć Somalijczykami, a szkoda byłoby, gdyby takiej możliwości nie było – odwrócenie ról w tym wypadku na pewno wyglądałoby niezwykle ciekawie.

W naszym świecie, gdzie niemal codziennie najważniejszym newsem jest doniesienie z frontów wojny kochanego prezydenta Bush’a z terrorem, taka gra pozwoli nam na włożenie małego wkładu w jego misję. Przecież w grze sterujemy poczynaniami elitarnych amerykańskich jednostek wojskowych w walce o pokój na świecie... Jeżeli ktoś nie wie, czy warto na tą grę czekać, proponuję mu obejrzenie filmu „Helikopter w ogniu”. Jeśli nie poczuje się poruszony, to może faktycznie lepiej zrobi, szukając sobie jakiejś innej rozrywki. Dla wszystkich prawdziwych mężczyzn pozostaje oczekiwanie na zaplanowaną na czwarty kwartał tego roku premierę gry Delta Force: Black Hawk Down.

Andrzej „Jeż” Jerzyk

Delta Force: Helikopter w Ogniu

Delta Force: Helikopter w Ogniu