Death to Spies 3 - Już graliśmy! - gamescom 2010
Gatunek skradanek ma się coraz gorzej – na horyzoncie wciąż nie widać nowego Hitmana, a Splinter Cell nie robi już takiego wrażenia jak za czasów pamiętnej części trzeciej. Miejmy nadzieję, że Death to Spies 3 przerwie tę złą passę.
Na stoisku 1C na targach gamescom 2010 mieliśmy okazję przyjrzeć się, jak prezentuje się nadchodząca wielkimi krokami gra Death to Spies 3. Osobiście uważam, że cała seria jest niedoceniana, podobnie jak inny tytuł z tego gatunku, czyli Prisoner of War. We wspomnianych produkcjach po przebiciu się przez archaiczną grafikę gracz docierał do całkiem sympatycznej mechaniki rozgrywki i wszystko wskazuje na to, że tak samo będzie i tym razem.
Akcja gry osadzona jest w czasach zimnej wojny, a naszym nadrzędnym zadaniem jest zapobieżenie kryzysowi kubańskiemu. Zaprezentowany etap odbywał się na posterunku policji w Nowym Jorku (dostępne będą również lokacje w Niemczech i na Kubie). Głównym bohaterem jest ponownie kapitan Semion Strogow, agent należący do struktur KGB. Zadaniem Rosjanina jest zlikwidowanie zdrajcy Związku Radzieckiego, który postanowił uciec właśnie na wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych.

Konstrukcja gry uderzająco przypomina serię Hitman. Sterowana przez nas postać ubrana w garnitur wchodzi do poczekalni posterunku. Po przejściu przez salkę pełną mundurowych (w której starsi stopniem stróże prawa już zaczynają podejrzewać, że mają w swojej placówce intruza) Strogow wychodzi na pusty korytarz i wkracza do otwartego gabinetu. W środku znajduje się jeden z policjantów tak zajęty swoimi sprawami, że nie zauważa agenta podchodzącego po cichu ze struną fortepianową w dłoniach. Uduszenie przeciwnika możliwe jest jedynie wówczas, gdy przejdziemy prostą minigierkę polegającą na szybkim naciskaniu wybranego klawisza. Po zlikwidowaniu wroga zakładamy jego ubranie, ciało chowamy do pobliskiej szafy i kontynuujemy poszukiwania zdrajcy, tym razem na wyższych piętrach, gdzie wejście bez munduru na sobie jest praktycznie niewykonalne. W razie potrzeby bohater może zawsze sprawdzić przez dziurkę od klucza, czy po drugiej stronie drzwi nie czyha na niego jakieś niebezpieczeństwo – ot, kolejny hitmanowski wynalazek.
Zamiast garoty można wykorzystać nóż, lecz użycie ostrza ma jedną zasadniczą wadę – niszczy mundur. Pocięte i zalane krwią ubranie niestety nie nadaje się do niczego i przyznam szczerze, że właśnie tego drobiazgu brakowało mi w przygodach Agenta 47. Podobny efekt uzyskuje się pistoletem, lecz w przedstawionej misji bohater nie dysponował bronią tłumioną, a więc oddanie strzału od razu zaalarmowałoby wszystkich obecnych na posterunku. Innym sposobem likwidacji przeciwników jest walka wręcz, lecz ta również nie należy do najcichszych metod pozbywania się wrogów. Jeżeli zaczniemy bić się z kimś na korytarzu, policjant za węgłem na pewno usłyszy odgłosy bójki. Pewnym ułatwieniem jest możliwość zamknięcia drzwi. Jeśli na przykład zamkniemy się we wspomnianym gabinecie od wewnątrz, a następnie spierzemy skórę znajdującemu się tam policjantowi, nikt w pobliżu nie zorientuje się, co jest grane.
Według tego, co usłyszeliśmy na prezentacji, twórcy otrzymali od graczy mnóstwo uwag dotyczących niewiarygodnie wysokiego poziomu trudności w dwóch poprzednich częściach Death to Spies. Faktycznie, wcześniejsze odsłony stanowiły dość duże wyzwanie, jak widać niektórym nie pozwalało ono cieszyć się rozgrywką. „Trójka” w związku z tym ma być nieco łatwiejsza, lecz po prezentacji ciężko stwierdzić, czy tak rzeczywiście okaże się w praktyce. Dość powiedzieć, że jeśli podczas misji coś pójdzie źle, nie da się wystrzelać wszystkich wrogów, a chowanie się w szafie w celu przeczekania najgorszego absolutnie nie wchodzi w rachubę. Death to Spies 3 to dużo bardziej poważna produkcja niż Metal Gear Solid czy wspomniany Hitman. Najlepszym rozwiązaniem jest oczywiście kompletne niezwracanie na siebie uwagi, a pomocny ma być w tym specjalny tryb obserwowania świata, który przywodzi na myśl cykl Assassin’s Creed. Po naciśnięciu odpowiedniego klawisza możemy sprawdzić, kto dał się nabrać na przebranie Strogowa, kto podejrzewa go o działanie na rzecz obcego wywiadu, a kto odgadł jego prawdziwe intencje. W zależności od nastawienia przeciwnicy zaznaczani są kolorami – zielonym, żółtym i czerwonym.

W przeciwieństwie do poprzednich odsłon w „trójce” Strogow nie będzie działał zupełnie sam. Jego pomocnikami będą inni agenci, Wiktor Kowalew i Olga Godunowa-Lopez. Każda z tych postaci ma unikatowe umiejętności, które gracz będzie musiał łączyć celem pomyślnego wykonania misji. Pomysł tego typu od razu narzuca oczywiste skojarzenie – będzie tryb kooperacji! Niestety, nie uświadczymy go w Death to Spies 3. Agenci nie mają działać jednocześnie, a w określonej kolejności. Przykładowo: najpierw jeden odetnie zasilanie, gasząc światła w całym budynku, a następnie spokojnie zaczeka na dalszy rozwój akcji. W tym czasie inna postać pod osłoną ciemności wyruszy wykonać swoją misję. Dzięki takiemu rozwiązaniu gracz po kolei przejmie kontrolę nad poszczególnymi agentami, ilekroć zaistnieje taka potrzeba.
Choć grafika prezentuje się nieco lepiej niż w poprzednich częściach serii, daleko jej do tej z najnowszych produkcji, w których oprawa wizualna jest jedną z ich głównych zalet. Świat w Death to Spies 3 wydaje się bardzo kanciasty, a tekstury wyglądają nieco odpychająco. Dziwnie wypada również gra światła i cienia. Wszystko wskazuje na to, że produkcja Haggard Games będzie skierowana do zagorzałych fanów gatunku, którzy szukają wymagającej rozgrywki, a dobrą grafikę traktują wyłącznie jako miły dodatek. Gorąco Wam i sobie życzę, aby Death to Spies 3 zostało wydane w Polsce. Koniec końców na horyzoncie nie widać jeszcze nowego Hitmana, a Splinter Cell nie robi już takiego wrażenia jak za czasów pamiętnej części trzeciej...
Maciej „Sandro” Jałowiec
