Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 5 lipca 2005, 13:51

autor: Maciej Kurowiak

Dead or Alive 4 - zapowiedź

„Dead or Alive 4” najprawdopodobniej nie przyniesie rewolucji w gatunku bijatyk, ale zdecydowanie przyczyni się do podniesienia standardu serii. Dodajmy do tego oszałamiającą grafikę, nowinki w samym systemie walki i można szczerze krzyknąć: chcę!

Następca najcięższej z konsol czai się tuż za rogiem. Już za chwileczkę, już za momencik i z nowym Xbox’em będziemy się kręcić... Niestety, na premierę trzeba będzie jeszcze poczekać co najmniej do późnej jesieni. Na szczęście Microsoft nie zasypuje gruszek w popiele i na konferencji w przededniu otwarcia targów E3 pokazał kilka bardzo smakowitych kąsków. Jednym z nich było właśnie najnowsze Dead or Alive – kontynuacja bestsellerowej serii, która na dobre zadomowiła się już na platformie giganta z Redmont. Ludzie z Team Ninja wykreowali całe uniwersum, a przygody bohaterów tego świata możemy śledzić grając także w Ninja Gaiden czy Dead or Alive Xtreme Beach Volleyball. Zapowiedziana, najnowsza część sławnej nawalanki, opatrzona jest numerem cztery i ma ukazać się równocześnie z premierą Xboxa 360.

Wschodząca gwiazda.

Pamiętacie, jakim szokiem była dla tysięcy graczy część trzecia? Prawdziwy pokaz umiejętności profesorów z Team Ninja i zarazem popis mocy pierwszego dziecka Billa Gates’a ze świata elektronicznej rozrywki. Wymieniliśmy kilka kalendarzy i Tecmo zaserwowało nam Dead or Alive Ultimate. Jeszcze ładniejsze, a przede wszystkim z opcją gry online za pośrednictwem Xbox Live. W swoim czasie można było nawet natłuc samemu Tomonobu Itagakiemu, twórcy i guru znamienitej serii. Mimo wszystko Dead or Alive nie udało się zdobyć pozycji takiej, jaką wśród ekspertów tego gatunku ma Virtua Fighter. Trzeciej części brakowało nieco głębi, a walki nie były zbyt techniczne. Piękna grafika nie rekompensowała ubogiego wachlarza ciosów oraz zbyt wyostrzonego elementu przypadkowości w toczonych pojedynkach. Na szczęście ze stajni Tecmo nadchodzi gracz, który może przetasować rynek bijatyk.

Prezentacja miała za zadanie ogłuszyć widzów fajerwerkiem rozmaitych efektów graficznych generowanych w czasie rzeczywistym, przechodzących płynnie w renderowane przerywniki filmowe. Trzeba przyznać, że różnice w jakości były niemal niezauważalne. Prezentację rozpoczyna Ryu Hayabusa stojący na szczycie drapacza chmur, zaraz potem akcja przenosi się w japońskie otoczenie, gdzie na mostku, w deszczu płatków kwitnącej wiśni, trenuje w samotności zupełnie nowa, czarnowłosa piękność. Można zaobserwować znakomicie dopracowane efekty ruchomych, zwisających części kimono. Idylla nie trwa długo i młodą gwiazdę atakuje Kasumi. Jeden kopniak i Kasumi ląduje w wodzie poniżej. Prezentacja ukazuje jeszcze kilka innych postaci walczących na ringu, ulicy oraz przy pagodzie. Na jednym z ujęć możemy zobaczyć, jak piękna, fantastycznie zbudowana zapaśniczka, wskakuje na liny wędrując po nich przez chwilę. Czy w najnowszym DoA będzie można wykorzystywać warunki terenowe oraz wskakiwać na poziom wyżej?

Na tegorocznych targach E3 Itagaki podzielił się z dziennikarzami planami dotyczącymi czwartej odsłony Dead or Alive. Dodał przy tym, że znakomita zapowiedź prezentowana podczas konferencji Microsoftu, to zaledwie 15 procent ukończonego produktu. Niewiele wiadomo na temat zmian, jakie będą wprowadzone w mechanice rozgrywki – z całą pewnością większemu skomplikowaniu ulegnie wykonywanie kontrataków. Itagaki tłumaczył to faktem, że wielu graczy doskonaliło swoje umiejętności do poziomu, przy którym nowicjusze nie mieli już właściwie czego szukać. Dlatego też system w DoA4 ma skupiać się nie na ataku, ale właśnie na defensywie. Przede wszystkim jednak czwarta część cyklu ma być najlepszą bijatyką sieciową pod słońcem.

Coraz głośniej spekuluje się o możliwości oglądania walk przez rzesze innych posiadaczy gry. Będzie to miało znaczenie podczas organizowanych przez tandem Tecmo/Team Ninja międzynarodowych turniejów, gdzie tysiące graczy mogłoby śledzić na żywo finałową walkę. Oprócz tego ulepszony zostanie system klanów, będzie można wybrać wzór i kolorystykę herbu. Ilość postaci ma oscylować w okolicach 20 – co najważniejsze, ciągle skryty, jak na ninja przystało, Itagaki uchylił rąbka tajemnicy i zdradził imiona trojga nowych postaci pojawiających się w zajawce. Pierwszy to blondyn imieniem Eliot, który poruszając się z niezwykłą wprost gracją atakuje stylem Keii Ken – szybkimi ciosami otwartą dłonią. Drugą jest ciemnowłosa Kokoro, walcząca stylem Akiry z Virtua Fighter – Hakkyoku Ken. I wreszcie trzecia postać, pod każdym względem najbardziej interesująca, to zapaśniczka w białym stroju i masce rodem z meksykańskich pokazów tej dyscypliny.

Jeden z powodów do grania w Dead or Alive...

Jeśli chodzi o oprawę graficzną, to na tę chwilę Dead or Alive 4 budzi raczej mieszane uczucia. Wszystko wygląda wprawdzie bardzo okazale, ale widać, że prezentacja filmowa była robiona już jakiś czas temu (w jednej ze scen pojawia się nawet napis „Xenon launch” – a Xenon, jeśli ktoś zaspał, to dawna nazwa kodowa Xboxa 360) i jest pewne, że finalny produkt będzie wyglądał nieporównanie lepiej. Już teraz można zauważyć zwiększoną ilość poligonów, z których zbudowane są postacie, dużo większe, tradycyjnie już wielopoziomowe areny oraz sporą ilość wszelkiego rodzaju przeszkód fizycznych do uszkodzenia lub zupełnego zdemolowania. Środowisko także zmieniło się nie do poznania. Statyczne pomieszczenia, zastąpiły tętniące życiem lokacje. Ring, na którym walczy zapaśniczka, otacza tłum skandujących ludzi, a ulica jest pełna samochodów, pod które można wepchnąć przeciwnika. Team Ninja to jedni z najlepszych ekspertów w kwestii oprawy wizualnej, więc możemy być pewni, że gdy nadejdzie odpowiedni czas, będziemy musieli szukać naszych szczęk gdzieś w okolicach piwnicy. Tecmo od dawna słynie z tego, ze przykłada ogromną wagę do postaci kobiecych w swoich grach (zresztą nie tylko w grach – firma rokrocznie na targach E3 dba, by jej stoiska zapełniały najprzedniejszej urody hostessy). Możemy być pewni, że dzięki znakomitemu silnikowi oraz mocy Xboxa 360 wszystkie prawa fizyki dotyczące istotnych partii ciała będą w 100 procentach zachowane.

Dead or Alive 4 najprawdopodobniej nie przyniesie rewolucji w gatunku bijatyk, ale zdecydowanie przyczyni się do podniesienia standardu serii. Nawet przy okrojonej, darmowej wersji Xbox Live, gra może się okazać najlepszą metodą spędzania weekendu. Dodajmy do tego oszałamiającą grafikę, nowinki w samym systemie walki i można szczerze krzyknąć: chcę! Im bliżej premiery, tym więcej będzie się pojawiać wiadomości o nowym DoA. Z całą pewnością nie omieszkamy Was o wszystkich nowinkach w tym temacie poinformować.

Maciej „Shinobix” Kurowiak

Dead or Alive 4

Dead or Alive 4