Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 27 maja 2002, 13:26

autor: Krzysztof Żołyński

Command & Conquer: Generals - zapowiedź

Command & Conquer: Generals to kolejna strategia czasu rzeczywistego ze słynnej serii Command & Conquer. Jej akcja toczy się w niezbyt odległej przyszłości, kiedy to ludzkość ponownie staje w obliczu wielkiej wojny światowej.

Szczerze mówiąc zastanawiałem się, co napisać we wstępie zapowiedzi nowej gry z serii Command & Conquer. Zazwyczaj w tym miejscu daje się obszerną historię dziejów tych wspaniałych gier, nierozerwalnie związanych z firmą Westwood. Zdecydowałem, że tym razem odejdę od utartego schematu, bo wszyscy na pewno doskonale znacie sprawę, a jeśli nie, to nie ma żadnego problemu, aby dotrzeć do niezbędnych informacji. Dość na tym, że ostatnimi laty wiele dobrego działo się w świecie Command & Conquer, a także w innych grach Westwood (obecnie wchłoniętego, przez Electronic Arts). Na dowód mojego twierdzenia wystarczy wymienić takie tytuły jak: Red Alert 2 i dodatek do niego Yuri’s Revenge, znakomitą kontynuację gier o tematyce podboju Arrakis, jaką jest Emperor: Battle for Dune i oczywiście ostatni zaskakujący podejściem do tematu Command & Conquer: Renegade. Jak sami widzicie jest tego naprawdę wiele, a wkrótce do listy dołączy, przygotowywana aktualnie gra Command & Conquer: Generals.

Od razu powiem, że to nie będzie kolejny Red Alert, w którym do rywalizacji o panowanie nad światem stają dwaj zimnowojenni wrogowie: Rosja i Stany Zjednoczone. Czasy się zmieniają, a wraz z nimi odwróceniu ulegają sojusze i dawni przeciwnicy stają się wrogami, a rywale podają sobie rękę na znak zgody.

C&C: Generals odszedł całkowicie od tego schematu i na jego potrzeby wymyślono zupełnie nową historię i odmiennie pokierowano fabułą. Akcję przeniesiono 20 lat w przód. Fakt, to niezbyt odległa przyszłość, ale jak sami możecie zaobserwować, sytuacja na świecie zmienia się tak błyskawicznie i niespodziewanie, że już niewielu ludzi odważy się dać gwarancję na swoje przepowiednie. Stąd pomysł na niewielki skok w przyszłość, bo okazuje się, że już nie trzeba osadzać akcji gry w odległych tysiącleciach, aby było ciekawie.

C&C: Generals ukazuje nam świat w momencie nasilającego się konfliktu pomiędzy dwoma potęgami: Chinami i Stanami Zjednoczonymi, a także rosnącej wrogości organizacji terrorystycznej zwanej Global Liberation Army (GLA).

Chiny, jakie ujrzycie w grze to nie kraj, znany z wiadomości podawanych obecnie w prasie i telewizji, którym rządzi grupa starców wywodzących swe korzenie z partyjnego betonu. Co prawda system polityczny wciąż jest oparty na wszechmocnym Politbiurze, ale w jego skład wchodzą młodzi ludzie, którzy w swych poczynaniach mają na uwadze przede wszystkim dobro kraju. Myślę, że najlepiej scharakteryzował ich Mark Skaggs, jeden z twórców gry. Mówi o nich w ten sposób: „ Ci faceci wyrośli na MTV, grach video i Internecie. Mimo tego, że zostali skażeni komunizmem, nie są siwymi starcami, którzy nie potrafią nawet pisać na maszynie. Są naprawdę sprytni i twardzi.”

Rząd Chin jest polityczną, militarną i ekonomiczną siłą, z którą świat musi się liczyć. Jest jeden zgrzyt na drodze tego kraju do statusu supermocarstwa. Są nim komórki organizacji terrorystycznych, którym od czasu do czasu udaje się przeniknąć granice Chin i podkraść im jakieś tajemnice. Właśnie w taki sposób GLA stała się posiadaczką tajnych planów konstrukcyjnych chińskich czołgów, samolotów i innego uzbrojenia. Taka sytuacja oczywiście strasznie wnerwia Chińczyków, gdyż nie mają oni zielonego pojęcia, kto finansuje organizacje terrorystyczne funkcjonujące na ich terytorium, a co za tym idzie rząd nie wie, w kogo uderzyć, aby ukrócić ten niepokojący proceder. Już dawno stało się jasne, że rząd Chin zmierza do uczynienia swego kraju numerem pierwszym na światowym rynku, ale do tego niezbędne jest całkowite wyeliminowanie GLA.

Wiecie już mniej więcej, czym będą się charakteryzowały działania Chin i GLA. Co do USA, to akurat tutaj nie trzeba wiele opowiadać, bo jak zwykle w rękach tego kraju jest los całego świata i od „amerykańskich chłopców” zależeć będzie, czy pogrąży się on w chaosie, czy znowu zwycięży demokracja.

Rozpoczynając kampanię dla pojedynczego gracza musimy opowiedzieć się po jednej ze stron konfliktu. Przygotowano po 10 misji dla każdej strony, co w sumie daje dość przyzwoitą liczbę i pozwala na dłuższą zabawę. Ciągle nie wiadomo jak mają wyglądać poszczególne misje i ich cele, bo nadal są w fazie przygotowań. Znane są natomiast ogólne cele dla każdej strony.

Chiny mają walczyć ze swym głównym problemem, którym jest GLA i będą próbowały go zlikwidować, albo przynajmniej wypchnąć poza granice państwa. Naturalnie taki pomysł wcale nie spodoba się bojownikom z Global Liberation Army i przygotują swym prześladowcom „małą zemstę”. Musicie wiedzieć, że członkowie tej organizacji mają nieźle namieszane w mózgownicach. Ich spece bez ustanku pracują nad bronią chemiczną, więc zgadnijcie gdzie ją najpierw przetestują. Poza Chinami, ofiarami ich szaleńczych wybryków padnie wiele krajów europejskich, a także Stany Zjednoczone. W tym momencie rozpocznie się działalność trzeciej strony konfliktu, czyli USA. Amerykanie używając sieci satelit antybalistyczych wytropią, lecące rakiety. Jednak siły militarne nie zdołają zapanować nad sytuacją, gdyż uderzenie zostało przypuszczone na wielką skalę. W związku z tym przygotowano inną strategię i jeśli zagracie po stronie USA, odbędziecie wiele misji w stylu Pustynnej Burzy.

Sytuacja chyba dojrzała na, tyle aby przedstawić głównych bohaterów. Generals została tak skonstruowana, że każda ze stron ma swoje odmienne specjalności, które bardzo mocno wpływają na rozgrywkę. Przed każdą misją, gracz jest zmuszony do wybrania jednego z trzech typów dowodzenia. Dzieje się tak niezależnie od strony, jaką wybraliście. Twórcy gry pracują w tej chwili na zestawami dla Chin i Global Liberation Army, więc nie wiadomo, co nas czeka z tej strony, ale w wypadku USA wszystko jest jasne. Oto one:

NATO Tank Command: ta specjalność daje bonusy dla wszystkich pojazdów lądowych, jakie zostaną skonstruowane przez gracza, ale obejmuje również produkcję samolotów. Opisywana specjalność działa w ten sposób, że wpływa na cechy skonstruowanych pojazdów. Dla przykładu: wszystkie ciężarówki zaopatrzeniowe konstruowane po włączeniu tej specjalności są o 20% tańsze niż te wytwarzane normalnie, a każdy nowo powstały czołg automatycznie otrzymuje status weterana. Dzięki tej specjalności będą powstawać specjalne strefy, w których można dokonywać napraw uszkodzonych czołgów. Największą niespodzianką jest to, że NATO Tank Command pozwala na wyprodukowanie, normalnie niedostępnego czołu o nazwie Leopard. Jest to bardzo tani model, który znakomicie spisuje się w walce z piechotą.

US Air Force: ta specjalność jest przeznaczona dla graczy preferujących raczej walkę w powietrzu niż taplanie się w błocie. Dzięki niej można skonstruować wysokiej klasy myśliwiec przenoszący niewykrywalne przez radar rakiety. Szczególnie dobrze spisuje się w zwalczaniu wyrzutni rakiet SAM i baterii przeciwlotniczych. Dla zrównoważenia jego zalet wprowadzono całkowitą nieporadność w walce przeciwko myśliwcom przeciwnika. Co dalej? Oczywiście nie można pominąć bomb zwanych pieszczotliwie „daisy cutter”. Na nazwie kończy się romantyzm, gdyż tego rodzaju bomby sieją olbrzymie zniszczenia na wrogim terytorium. Do ich zrzucania potrzebne są bombowce B-52. Kolejne bardzo przydatne narzędzie dostępne dzięki opisywanej specjalności to „zdrajca” (defector). To zmyślne urządzenie pozwala przejmować wszelkiego rodzaju budynki i pojazdy wroga, bez jednego zadraśnięcia, i następnie wykorzystywać je jak własne. US Air Force pozwala ponadto na budowę tańszych samolotów. Podobnie jak w poprzedniej specjalności cena spada o 20%.

Special Forces: ach, ta specjalność to dopiero coś. Jest szczególnie przydatna dla ludzi, którzy lubią być bez przerwy w natarciu. Dzięki tej specjalności można produkować znakomite jednostki komandosów, którzy ze śmiertelną skutecznością używają broni snajperskiej. Przy tym są praktycznie niemożliwi do wykrycia, gdyż mają zdolność kamuflażu optycznego identyczną do tej, jaką pamiętacie z filmu Predator. Do tego dochodzi możliwość desantu spadochronowego i umiejętność pozbawiania wrogiej bazy zasilania na około 30 sekund. Połączenie tych dwóch umiejętności może być szczególnie niebezpieczne dla przeciwnika. Podobnie jak w poprzednich przypadkach, nasze koszary produkują komandosów, którzy automatycznie osiągają status weterana.

Tak jak napisałem wyżej nie znamy jeszcze specjalnych umiejętności dwóch pozostałych uczestników zmagań, ale sądząc po tym, co przygotowano dla USA, można się spodziewać naprawdę ciekawych rozwiązań. Wynika z tego, że, mimo iż Generals ma do wyboru tylko trzy strony konfliktu, to dzięki zastosowaniu specjalnych umiejętności, możemy grać na dziewięć sposobów. Każda strona przeprowadza działania bojowe w zupełnie inny sposób. Obecnie trwają prace nad stworzeniem jednostek typowych dla każdego uczestnika konfliktu, jak również nad wprowadzeniem systemu sensownie równoważącego siły.

Dla USA bardzo istotne jest życie każdego żołnierza. W związku z tym ich wyprodukowanie jest o wiele bardziej kosztowne niż u przeciwników. Taki zabieg ma zmusić gracza do większej troski o wojaków. Z kolei Chińczycy posiadają liczną piechotę i tym nadrabiają braki w wyposażeniu i uzbrojeniu. W starciu jeden na jeden, piechur z Chin nie ma żadnych szans ze swym przeciwnikiem z USArmy. Bojownicy z GLA gromadzą części ze zniszczonych pojazdów znalezionych na polu walki i konstruują z nich własne maszyny.

Spróbujmy rzucić okiem na niektóre z pojazdów, jakie pojawią się w C&C: Generals. Producenci zastrzegają, że nazwy nie są ostatecznie ustalone i w finalnej wersji gry możemy zobaczyć zupełnie inne nazewnictwo.

Jednostki amerykańskie

Aurora Strike Fighter: jest to samolot myśliwsko/bombardujący, skonstruowany na bazie samolotu szpiegowskiego. Potrafi osiągnąć niewyobrażalną prędkość i dolecieć do każdego punktu na mapie. Przenosi tylko jedną bombę, po której zrzuceniu spada na ziemię. Konstrukcja samolotu pozwala na poruszanie się z prędkością supersoniczną. Samolot przemieszcza się tak błyskawicznie, że baterie przeciwlotnicze nie są w stanie go strącić. Niestety nie ma nic za darmo. W tym wypadku ceną jest wysokie zużycie paliwa. Zazwyczaj wystarcza go tylko na dotarcie nad cel i zrzucenie bomby.

Detention Camp: wzorowany na obozie istniejącym z Zatoce Guantanamo. To miejsce to nic innego jak obóz jeniecki, do którego trafiają wszyscy schwytani żołnierze wroga. Co prawda nie wiadomo jak będzie wyglądał sam moment wyłapywania jeńców, ale taka możliwość na pewno się pojawi. Pobyt w obozie to nie wakacje. Każdy jeniec jest poddawany demoralizacji doprowadzającej do osłabienia jego wartości bojowej.

Pilot: każdy samolot w siłach powietrznych Stanów Zjednoczonych jest kierowany przez pilota. Całkiem ciekawie rozwiązano ich losy po zestrzeleniu. Pilot katapultuje się i bezpiecznie ląduje na ziemi. Za to otrzymuje status weterana. Od tego momentu troszczy się tylko o siebie, a jego jedynym zadaniem jest jak najszybszy powrót do macierzystej jednostki. W tym czasie może przejmować wrogie pojazdy, którym również nadawany jest stopień weterana.

Crusader Tank: jest to czołg, który potrafi pokonywać wszelkie przeszkody terenowe, wliczając w to wodę. Poprzez modernizacje można go przerobić na poduszkowiec. Przy zachowaniu swej dotychczasowej siły ognia staje się o wiele szybszy. Crusader jest kierowany przez jednego człowieka, który tak jak pilot może się katapultować i próbować wrócić do swojej jednostki.

Jednostki chińskie

Propaganda Blimp: jest to bardzo wolno poruszający się wóz propagandowy. Jego zadanie to podróże wzdłuż linii frontu i namawianie własnych żołnierzy do walki i większego oddania sprawie. Dzięki temu jednostki chińskie poruszają się szybciej i strzelają częściej. Możliwe jest też wywieranie negatywnego wpływu na przeciwników.

Seismic Tank: to naprawdę potężny czołg, składający się z dwóch połączonych niezależnie części. Jego działo wystrzeliwuje specjalnie spreparowane pociski, które po uderzeniu w ziemię wywołują falę sejsmiczną. Rozchodząca się fala poważnie uszkadza budynki będące w jej zasięgu, a ponadto uszkadza, bądź niszczy pojazdy.

Inferno Cannon: na pierwszy rzut oka jest bardzo podobny do czołgu miotającego płomienie, jaki znacie z wczesnych gier Command & Conquer. To tylko powierzchowne podobieństwo, bo ten pojazd to o wiele potężniejsza broń. Potrafi wytworzyć ścianę ognia, która jest szczególnie niebezpieczna dla piechoty, chociaż potrafi zniszczyć także budynki. Kiedy działo zostaje zniszczone, wybucha z potężną siłą i niszczy wszystko, co znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie.

Hackers: jest to unowocześniona wersja inżynierów z Command & Conquer. Potrafią włamać się do systemów satelitarnych, komputerowych, nadajników radiowych i na jakiś czas unieruchomić bazę przeciwnika przez odcięcie zasilania.

Jednostki Global Liberation Army

Ta strona używa życia ludzi jako swej broni. Nic nie jest w stanie powstrzymać osób wyznaczonych do wykonania zadania, nawet śmierć. GLA można porównać do świata znanego z filmu Mad Max, gdzie przemoc jest zwyczajną codziennością, a umiejętność przeżycia w trudnych sytuacjach urosła do rangi sztuki.

Angry Mob: to grupa około 20 cywilów, którzy działają w grupie i cały czas trzymają się razem. Realną siłą są w bezpośrednim starciu. Ich podstawowym wyposażeniem są koktajle Mołotowa i bomby domowej roboty, a czasami w ich rękach znajdą się AK-47. Ta grupa całkiem nieźle sprawdza się przeciwko budynkom.

Technicals: ta jednostka jest najlepszym przykładem jak GLA wykorzystuje części zdobyte na wrogu, montując rozmaite, często dziwaczne pojazdy. Dzięki takim sztuczkom powstają szybko przemieszczające się jednostki w postaci półciężarówki i zamontowanego na niej ciężkiego karabinu z kilkuosobową obsługą. Ich podstawową zaletą jest niezwykła mobilność pozwalająca na atak z zaskoczenia.

Scud Storm: GLA konstruuje tą broń na bazie wyrzutni SCUD doskonale znanych z walk w Zatoce Perskiej. Nie jest to szczególnie precyzyjna broń, ale bardzo niszczycielska. Dzięki usprawnieniom w tych rakietach można montować głowice przenoszące trujący gaz, który sieje wielkie spustoszenie wśród nieprzygotowanej piechoty.

Tunnel Network: wbrew pozorom jest to bardzo niebezpieczna umiejętność. Terroryści potrafią pojawiać się i znikać jak duchy. Wszystko dzięki sieci podziemnych tuneli, jakie drążą na polu walki. Pojedyncze odnogi korytarzy można łączyć w wielkie sieci. Dodatkowo większe korytarze zakończone są specjalnymi punktami, a każdy z nich może wytworzyć sześciu fanatycznych bojowników.

Oczywiście to tylko niewielka część tego, co ujrzymy w finalnej wersji gry, ale myślę, że to, co przeczytaliście powyżej brzmi bardzo zachęcająco.

Zapewne cały czas nasuwa się Wam pytanie, co nowego zobaczymy w Command & Conquer: Generals i czym tak naprawdę będzie się on różnił od swych poprzedników ze słynnej serii. Przyznam, że jest kilka istotnych różnic.

Przede wszystkim zmienił się wykonawca gry. Tym razem jest to EA Pacific, a nie, znany wszystkim Westwood. Taka podmiana ma przynieść odświeżenie gry, a także nowe rozwiązania i pomysły. To wcale nie oznacza, że przekreślono w ten sposób dorobek Westwood. Wydaje mi się, że nowi twórcy gry faktycznie potrafili spojrzeć na nią świeżym okiem i wnieść do niej wiele nowych rzeczy, a jednocześnie wyeliminować stare błędy i niedociągnięcia.

Kolejny element to totalna przebudowa wyglądu gry. Całkowicie zrezygnowano ze standardowego menu o pionowym układzie stosowanego przez Westwood od czasów Dune 2, czyli od 1992 roku. Interfejs zostanie wykonany w układzie poziomym podobnym trochę do produkcji Blizzarda. Myślę, że najłatwiej wyjaśnię sprawę posługując się jakimś przykładem. Przypomnijcie sobie „starą” wersje menu. Załóżmy, że chcieliście skonstruować szpiega. Kolejność była następująca: kliknięcie na menu piechoty, przeszukiwanie jednostek i wreszcie wybór szpiega. W „nowym” menu wystarczy kliknąć na koszary i z rozwiniętego w ten sposób menu wybrać interesującą nas jednostkę. Poza tym „stare” menu wielokrotnie przysłaniało pole rozgrywki i utrudniało graczowi orientację.

Następna ważna zmiana to wprowadzenie pojazdów zaopatrzeniowych i budowlanych. Kiedy rozpoczynacie grę, niezależnie od strony, jaką wybierzecie, niezbędna będzie przejażdżka buldożerem, który jest integralną częścią centrum dowodzenia. Skończy się w ten sposób era, kiedy budynki powstawały same. Jednak z drugiej strony pozwoli na budowanie w miejscach do tej pory niedostępnych.

Ciężarówki i inne pojazdy dostawcze przejmą na siebie niezmiernie ważną rolę, jaką jest zaopatrywanie gracza w niezbędne materiały. Dla Generals stworzono nowy system zaopatrzenia. Zapomnijcie o tiberium, czy złocie. Zamiast nich na każdej mapie znajdzie się kilka central zaopatrzeniowych, do których należy wysyłać ciężarówki i wozy zaopatrzeniowe, aby dowiozły potrzebne w danej chwili materiały. Na razie panuje cisza nad sposobem ochrony linii zaopatrzeniowych. Jeszcze nie zdecydowano czy ciężarówki będą mogły bronić się samodzielnie, czy konieczna jest dodatkowa ochrona.

No i na koniec najistotniejsza nowinka, czyli engine Sage. Ten temat zostawiłem na deser, a naprawdę jest, o czym opowiadać. Zespół EA Pacific wykorzystał doświadczenia zdobyte w czasie produkcji Emperor: Battle for Dune. Jak pamiętacie ta gra była pierwszym RTS-em Westwood umieszczonym w środowisku 3D. Command & Conquer: Generals również będzie 3D, ale zadziała w oparciu o nowy, dający spore możliwości silnik Sage, nad którym EA Pacific pracował ponad rok. Podobno dopiero on pozwala rozwinąć skrzydła grafikom i pokazać pełnię ich możliwości. Wiadomo już, że udało się odtworzyć wiele efektów termicznych, a w tym ciepło emitowane przez pojazdy ukryte za budynkami lub skałami. Walka ma się toczyć o różnych porach dnia. Postarano się, więc o dynamiczne zmiany oświetlenia i cieni, a także o refleksy świetlne na błyszczących powierzchniach. Dla wzmocnienia emocji towarzyszących walce zastosowano efekt zatrzymywania kamery i obracania jej w dowolnym kierunku. Jego atrakcyjność poznaliśmy dzięki Matrixowi. Moim zdaniem ciekawszy będzie inny numer. Wyobraźcie sobie wybuchającą stację benzynową. Wewnątrz całego zamieszania umieszczamy kamerę, która rejestruje zajście. Następnie rusza i szybko porusza się wokół pobojowiska ukazując nam ogrom zniszczeń, spadające odłamki, płomienie, tłuczone szkło, itd. I pomyśleć, że to podobno tylko część efektów wizualnych, jakie zobaczymy w czasie rozgrywki. Reszta jest w fazie produkcji, bądź testów.

To już naprawdę koniec i sam nie wiem, co jeszcze dodać, aby zapowiedź gry była pełna. Nie ma, co słodzić, bo ta produkcja obroni się sama. Ogrom przemian, jaki przeszła, a także liczne nowinki i niespotykane w RTS-ach rozwiązania mogą sprawić, że Command & Conquer: Generals dokona przełomu w tym gatunku i ustanowi nowe standardy. Nic dodać nic ująć. Mówiąc szczerze, z wielką niecierpliwością czekam na premierę.

Krzysztof „Hitman” Żołyński

Command & Conquer: Generals

Command & Conquer: Generals