Call of Juarez: Więzy Krwi - przed premierą
Złoto Call of Juarez przyciąga śmiałków silniej niż kiedykolwiek. Czy twórcom z Wrocławia uda się stworzyć jeszcze dzikszy Dziki Zachód?
Szymon Liebert
„Na świecie są dwa rodzaje ludzi. Ci z naładowanymi rewolwerami i ci którzy kopią. Ty kopiesz” – powiedział kiedyś Clint Eastwood jako Bezimienny. Chociaż westerny popularne były zawsze, to ostatnio o nich przycichło i właściwie od dawna nie mieliśmy okazji zobaczyć nowego, klimatycznego przedstawiciela gatunku (na myśl przychodzi mi tylko przeróbka 3:10 do Yumy). Na szczęście sytuację ratują twórcy gier. Nie tak dawno mieliśmy okazję zagrać w ciekawego Guna, a jakiś czas temu zapowiedziano Red Dead Redemption (tworzone przez Rockstar). Tymczasem Techland, wrocławski deweloper, postanowił powrócić do Call of Juarez, czyli Dzikiego Zachodu widzianego oczami bohatera, niczym w klasycznym już Outlaws firmy Lucasarts. Call of Juarez: Więzy Krwi będzie prequelem, poznamy więc między innymi historię jednego z bohaterów jedynki – Raya.

Pierwsze Call of Juarez miało jedną zasadniczą bolączkę – dwa różne typy rozgrywki, które niestety nie reprezentowały równie wysokiej jakości i nie oferowały podobnej satysfakcji z zabawy. W grze wcielaliśmy się więc w rewolwerowca i Indianina-uciekiniera. Poziomy traktujące o przygodach drugiego bohatera były krytykowane w większości recenzji. Niestety, twórcom nie udało się stworzyć wciągających wyzwań polegających na skradaniu się. Właściwie gdyby nie ten poważny minus i kilka innych pomniejszych problemów pierwowzór można by uznać za naprawdę udany. W drugiej części autorzy wyraźnie wzięli sobie do serca krytykę fanów oraz recenzentów i postanowili pójść w nieco inną stronę. Ponownie bowiem otrzymamy do dyspozycji dwóch śmiałków o różnych zdolnościach i preferencjach, lecz sami będziemy mogli wybrać, którym z nich chcemy podjąć kolejny etap.

Dwójka głównych bohaterów to bracia McCall, którzy postanowili zaciągnąć się do armii i wziąć udział w wojnie secesyjnej, stając w obronie swoich rodzinnych stron (amerykański stan Georgia). Obaj wywiązywali się z wojskowych powinności doskonale, będąc bardzo skutecznymi żołnierzami – młodszy zdobył nawet tytuł porucznika. Oczywiście panowie są również niesforni i niechętnie przyjmują rozkazy (jeden z nich został nawet zdegradowany), więc ich wojskowa kariera nie zapowiada się raczej na długą. Z bohaterami zapoznamy się jednak kiedy jeszcze będą pełnili służbę w konfederackich okopach, próbując odeprzeć natarcie generała Shermana. Strategia działania tego kontrowersyjnego dowódcy polegała między innymi na paleniu i dewastowaniu terenów oraz obiektów znajdujących się na trasie przemarszu, więc zapewne będzie gorąco. Po jakimś czasie rodzeństwo McCall postanowi jednak zdezerterować z wojska, oczywiście tworząc sobie w ten sposób wielu nowych wrogów. Dalsze losy braci na razie nie są dokładnie znane. Wiemy jednak, że wyruszą oni na Dziki Zachód w poszukiwaniu legendarnego, tytułowego złota Juarez.
Po drodze natrafią zapewne na mnóstwo przeciwności losu, w tym na innych pretendentów do skarbu oraz różnych wrogów panów McCall czy po prostu przypadkowych niebezpiecznych rzezimieszków. Główni bohaterowie również nie będą raczej szeryfami, likwidując wszelkie oznaki sprzeciwu najprostszą metodą znaną na Dzikim Zachodzie, czyli ołowiem. Autorzy zapowiadają, że w późniejszej fazie przygody być może dojdzie do drobnego rozłamu – obaj bracia poczują charakterystyczną dla tego okresu gorączkę złota i postawią na szali łączące ich rodzinne więzi. Podobno w skłóceniu Raya i Thomasa swój udział będzie miała pewna tajemnicza kobieta oraz wzajemne pretensje na tle sercowo-towarzyskim. Wydaje się więc, że otrzymamy całkiem ciekawą, osadzoną historycznie opowieść, w której pojawią się również moralne dylematy rewolwerowców opętanych chciwością i nieufnością. Zupełnie niczym w klasyce gatunku.

Przed każdym zadaniem będziemy mogli wybrać, w którego brata chcemy się wcielić. Chociaż obaj przedstawiciele rodu McCall z dużą wprawą posługują się rewolwerami, to występują pomiędzy nimi pewne różnice. Ray, starszy, bardziej bezwzględny i choleryk – najbardziej lubi nosić ze sobą dwa rewolwery, których używa jednocześnie, ostrzeliwując wrogów z raczej bliskiej odległości. Jego brat, Thomas, jest dużo zwinniejszy i doskonale potrafi się wspinać. Jego ulubioną bronią jest strzelba. Młodszy z braci ma także świetne oko, dzięki czemu bliżej mu do snajpera niż rewolwerowca. Wybiera więc walkę na dystans. Braterska kooperacja to nie tylko strzelanie, ale też pewna specjalizacja w zakresie przedmiotów. Od wyboru postaci na czas trwania danej misji zależy więc to, jaką broń otrzymamy (rewolwery lub strzelba) oraz czym będziemy mogli się posługiwać. Do wyboru będą między innymi lasso, łuk i noże dla Thomasa oraz dynamit dla Raya, który dzięki większej sile fizycznej będzie mógł też obsługiwać ciężkie karabiny.

Rozgrywka ma opierać się na współpracy obu bohaterów – będą się oni wzajemnie uzupełniać. Zwinniejszy Thomas pomoże mniej zręcznemu Rayowi wdrapać się na dach lub pokonać przeszkodę, a bezwzględniejszy Ray zapewni bratu większą siłę przebicia. Na razie nie wiemy, jak często podczas misji obu panom przyjdzie się spotkać, ale wygląda na to, że wspólnie działać będą tylko w pewnych określonych momentach. Bracia będą mogli również atakować w specjalnym, podwójnym trybie prowadzenia ognia, dzięki czemu pomieszczenie pełne bandytów zostanie wyczyszczone w mgnieniu oka. To prawdopodobnie po prostu rozbudowana forma znanego z pierwowzoru bullet-time’a. Powróci on oczywiście również w bardziej klasycznej postaci, dostępnej dla obu bohaterów. Każdy celny strzał zwiększy poziom wskaźnika koncentracji, którą wykorzystamy do prowadzenia ognia w charakterystycznym zwolnionym tempie. Można przypuszczać, że autorzy zastosują podobny system jak w jedynce, bo tam sprawdzał się doskonale i robił wrażenie.
Kluczowym punktem kolejnego ciekawie zapowiadającego się show firmy Techland będzie jak zwykle grafika, pokazująca możliwości autorskiego Chrome Engine 4. Pierwsze fotki z nowego Call of Juarez rzeczywiście robią wrażenie, przedstawiając świetnie wyglądające pomarszczone i niedomyte postacie odziane w wymięte brunatno-szare prochowce. Klimat brudnego westernu na pewno będzie obecny, a dzikość Dzikiego Zachodu objawi się także pod postacią surowych, pozbawionych wpływów cywilizacji krajobrazów oraz wyblakłych od słońca chat i obór, składających się na charakterystyczne małe mieścinki. Tutaj naturalnie pojawia się odwieczny problem tej scenerii, czyli monotonia, prowadząca niestety do pewnego znużenia. Jak poradzą sobie twórcy z tym problemem?

Oczywiście autorzy nie będą karmić nas samymi pustkowiami, ale wyślą też w rozmaite rejony oferujące orzeźwiające względem pustynnych krajobrazów doznania. Niemniej podstawowym miejscem akcji będzie zdewastowana wojną secesyjną Georgia, pełna ruin, zniszczonych linii kolejowych i zrujnowanych, wyludnionych miast. Poza tym zwiedzimy między innymi Meksyk, a dokładniej niezwykle malownicze ruiny azteckich budowli, z którymi w grach spotykamy się przeważnie w kolejnych częściach Tomb Raider i innych przedstawicieli gatunku. Według zapowiedzi w poszczególnych lokacjach możemy spodziewać się konwencjonalnych i absolutnie koniecznych elementów. Obskurny saloon, skromne więzienie szeryfa, wyludnione miasto duchów, sucha pustynia Arizony, indiańska wioska w lesie, okopy i plantacje bawełny – wszystkie te miejsca gwarantują pojawienie się uśmiechu na twarzach fanów westernów.

Ważnym aspektem wirtualnego Dzikiego Zachodu będą również ludzie. Oprócz charakternych głównych bohaterów spotkamy więc wiele opętanych chciwością postaci. Pojawi się żądny zemsty porucznik (nie wiemy jeszcze, na kim będzie chciał się mścić) oraz wódz-renegat z plemienia Apaczów. Podczas naszej wizyty w Meksyku poznamy lokalnego króla bandytów, z którym zapewne trzeba będzie dogadać się metodą siłową. W życiu rewolwerowców nie może zabraknąć pięknej kobiety – przyjdzie nam więc ulec wdziękom wspomnianej już tajemniczej seniority. Wszystkie te postacie będą cechowały się nad wyraz niechętnym stosunkiem do przestrzegania wszelkich norm, w tym również moralnych, więc raczej nie ma co liczyć na filozoficzne rozmowy o naturze człowieka. Dalszym urozmaiceniem zabawy będą liczne scenki, w których wykorzystamy konie, kanoe i wagony – nie znamy na razie szczegółów, ale prawdopodobnie można spodziewać się pościgów, spływu wartką rzeką i napadu lub akcji w pociągu. Sam świat ma być w dużej mierze otwarty, oferując możliwość eksploracji różnych jego zakamarków, jeśli tylko będziemy mieli na to ochotę.
Twórcy zapowiadają również rozbudowaną rozgrywkę sieciową, w której pojawi się kilka potencjalnie bardzo atrakcyjnych form zabawy. W sieci spotkają i zmierzą się ze sobą rewolwerowcy, bandyci i szeryfowie, reprezentujący zapewne różne klasy. Stawką będzie chociażby możliwość odblokowania nowych postaci. Otrzymamy zarówno standardowy deathmatch oraz bardziej rozbudowane tryby, polegające na wypełnieniu różnych celów. Wśród nich znajdują się: napad na pociąg, rabunek banku i wiele innych motywów. Pojawi się również system nagród, sprawiający, że punkty przyznane za pokonanie danego gracza będą zależały od jego bandyckiej reputacji i historii (czyli od liczby osób zabitych w przeszłości). Aby zdobyć największą nagrodę, najłatwiej będzie skupić się na osobie, za głowę której otrzymamy najwięcej. Do pełni szczęścia brakuje właściwie jedynie możliwości rozwieszenia w wirtualnej okolicy listu gończego z własnym wizerunkiem. W grze, niestety, nie pojawi się tryb kooperacji, co dziwne, bo przecież fabuła (dwóch braci podążających razem) wręcz go sugeruje.

Kampania dla pojedynczego gracza w Call of Juarez zapowiada się ciekawie. Powinniśmy otrzymać możliwość wzięcia udziału w mrocznej, dynamicznej i pełnej nawiązań do klasyki gatunku opowieści. Wydaje się to bardzo atrakcyjne, oczywiście, o ile twórcom uda się zapewnić historii odpowiedni rozmach. Również tryb sieciowy zapowiada się interesująco, chociaż na razie nie znamy za bardzo jego szczegółów. Ogólnie wydaje się więc, że całość ma szansę prezentować znacznie wyższy poziom od pierwowzoru i Call of Juarez otrzyma godnego następcę. Naturalnie trudno będzie osiągnąć mistrzostwo na miarę Sergio Leone i wspomnianego już Clinta Eastwooda, ale trzeba być dobrej myśli. W końcu to już druga produkcja wrocławskiego studia, więc na pewno zdobyte wcześniej doświadczenia nie pójdą na marne.
Szymon „Hed” Liebert
NADZIEJE:
- Dziki Zachód;
- grafika;
- akcja.
OBAWY:
- balans poziomów;
- brak trybu kooperacji.