Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 23 września 2003, 14:30

autor: Adam Włodarczak

Broken Sword: The Sleeping Dragon - zapowiedź

Broken Sword: The Sleeping Dragon to kolejna część słynnego przygodowego cyklu Broken Sword, z powodzeniem kontynuowanego przez zespół Revolution Software już od ponad pięciu lat.

Jedni mówią, że nowe i zarazem dobre gry przygodowe to już gatunek wymarły. Drudzy śmiało twierdzą, że wystarczy tylko poszukać, obejrzeć się wokół siebie i wybrać jedną z wielu dostępnych opcji. Niezależnie, do której grupy zaliczasz się wy, drodzy czytelnicy, warto wiedzieć i zanotować, że w czeluściach rewolucyjnej firmy Revolution Software powstaje gra nietuzinkowa. Zakochanych w dwóch poprzednich częściach tejże produkcji zachęcać do dalszej lektury nie muszę, natomiast pozostałym, żółtodziobom pierwszy raz widzącym nazwę Broken Sword, narobię smaku – przygodówka, jakich mało zbliża się do waszych jakże spragnionych napędów!

Na samym początku, celem wtajemniczenia mniej świadomej części czytelników, powiem tylko, że Broken Sword to produkt zadawalający społeczności graczy od ponad pięciu lat. Dużo można by wypisywać o poprzednich częściach Brokena, jednakże jest to zapowiedź najnowszej części i właśnie na „The Sleeping Dragon” skupmy całą swą uwagę.

Wszędobylska ewolucja

W naszym „growym” środowisku zauważyć można nieustanny rozwój, który wypiera przyjęte dotąd standardy. W przypadku serii Broken Sword owy „boom” przejawia się przede wszystkim zmianą trybu z 2D na 3D. Jest to największe novum, jakie autorzy mają zamiar nam zaserwować.

Do tej pory w przygodówkach firmy Revolution Software obowiązywał system „najedź i kliknij”, czyli typowe rozwiązanie dla gier 2D z tego gatunku. Tym razem jednak wszystko się zmieni. Programiści zapowiadają przejście w pełen trójwymiar i odejście od... myszy! Zszokowanych tą informacją konserwatywnych wielbicieli Brokena ukoją z pewnością zapewnienia autorów, że zmiana ta tylko pozornie wydaje się zupełnym odejściem od dotychczasowej formy. Po kolei jednak...

Którędy do toalety?

Bardzo istotną zmianą jest przejście na odmienny system sterowania. Wspomniane wcześniej odejście od myszy może przyprawić o palpitację serca niejednego tradycjonalistę. Zanim jednak ktokolwiek z was zadzwoni po pogotowie, warto wiedzieć co ciekawego majstrują programiści.

Krótko mówiąc: miast myszki dostaniemy klawiaturę bądź gamepada. Kilka klawiszy (prawo, lewo, góra, dół, akcja, itp.), zdefiniowanych przez samego użytkownika, ma z całkiem niezłym skutkiem trafić w gusta odbiorców. Przykładowo, chcąc podnieść dany przedmiot, podchodzimy do niego i wciskamy klawisz akcji – gotowe. Okazuje się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują.

Zapyta ktoś, w takim razie po co ta zmiana? Myszką przecież łatwiej, szybciej? Sęk w tym, że będziemy obracać się cały czas w trójwymiarowym świecie (a nie, jak wcześniej, w trybie 2D) i sterowanie klawiaturą jest optymalnym, dużo wygodniejszym rozwiązaniem.

Zaraz, zaraz – a fabuła?

Zazwyczaj to o fabule pisze się w pierwszej kolejności. Poniekąd jest to słuszne założenie, ale tym razem postanowiłem odejść od tego schematu. Dlaczego? Nie wiemy bowiem nic szczegółowego o scenariuszu. Zdradzono tylko, że ponownie wcielimy się w rolę sympatycznego duetu Nico & George. Bohaterowie, których losy doskonale znamy z „jedynki” i „dwójki”, tym razem dążą do uwolnienia mocy „Śpiącego Smoka”, która tysiące lat temu niemalże unicestwiła ludzkość. Właściwie to nic więcej nie powiedziano, poza tym, że Nico i George tworzą ze sobą znakomity zespół i tylko wspólnymi siłami uda się im rozwikłać jedną z największych zagadek w historii... gier przygodowych. Czy rzeczywiście zadanie, a właściwie jego rozwiązanie, okaże się tak zaskakujące? Nie śmiem wątpić w słowa twórców, ale... Pożyjemy, zobaczymy.

Logiczna akcja

Kolejną ciekawostką będzie styl gry. Poza wymyślnymi zagadkami logicznymi, typu łączenie na pozór niezwiązanych ze sobą faktów czy też na przykład konwersacjami z napotkanymi postaciami, dojdzie nowy element – akcja. Przyjdzie więc nam nie tylko myśleć, ale też troszkę się pogimnastykować. Oczywiście nie oznacza to, że powstaje nowy Tomb Raider – nic z tych rzeczy. W przeciwieństwie do wspomnianego tytułu, w „The Sleeping Dragon” skradanie się, wspinaczka, pokonywanie trudnych przeszkód, etc., będzie subtelnym dodatkiem do części wymagającej pracy naszych szarych komórek. Zapowiada się ciekawa mieszanka.

Krótko czy długo, długo czy krótko...

Jeden z głównych programistów Revolution Software stwierdził, że BS: TSD zapewni nawet najlepszym i najszybszym graczom piętnaście godzin przedniej zabawy. Osoby, które poza pędzeniem naprzód interesuje jeszcze zwiedzanie pobliskich okolic bądź rozmowa z każdym napotkanym osobnikiem, mogą śmiało doliczyć około dziesięciu godzinek. Jeżeli faktycznie słowa Steva Ince się potwierdzą, to otrzymamy w sumie kilkanaście godzin naprawdę wybornej, realnej (tzn. takiej, w której akcja cały czas toczy się, a nie tkwi bezsensownie w miejscu) rozgrywki. Czy jest to dużo, czy mało? Sami odpowiedzcie na to pytanie.

Mowa końcowa

Długo by wymieniać zalety nowopowstającego Broken Sworda. Bardzo ładna, wyrazista oprawa wizualna (spójrzcie tylko na galerię – palce lizać!), świetna muzyka oddająca klimat gry – oj, szykuje się bardzo poważany tytuł. Na szczęście producenci nie każą nam czekać zbyt długo. Broken Sword 3: The Sleeping Dragon na półki sklepowe zawita już w listopadzie. Miłośnicy przygódowek, szykujcie kasę na to cudeńko!

Adam „Speed” Włodarczak

Broken Sword: The Sleeping Dragon

Broken Sword: The Sleeping Dragon