Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 3 listopada 2006, 12:46

autor: Adam Kaczmarek

Battlefield: Bad Company - przed premierą

Przede wszystkim zapomnijcie, że tryb dla pojedynczego gracza będzie służył do treningu z AI. EA wraz z wykupionym oddziałem DICE poszło po rozum do głowy i postanowiło wreszcie stworzyć kampanię.

Dobre rozeznanie rynku i gustów klientów to klucz do sukcesu. Tę zasadę najwyraźniej dobrze zrozumieli panowie z EA, którzy na wydaniu serii Battlefield zarobili krocie. Bez wątpienia są to gry warte uwagi, które na stałe wpisały się do historii rozwoju potyczek wieloosobowych. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że ów potentat branży rozrywkowej potrafił zaskakiwać odbiorców. Były to czasem decyzje ryzykowne, jednak w większości opłacalne. Po sporym niesmaku pozostawionym przy zabawie z łataniem Battlefield’a 2 przyszła pora na wydanie kolejnej części z numerkiem 2142 sugerującym, że wirtualne walki przeniosą się w przyszłość. Po wstępnych testach podejrzewam, że nowy tytuł sprzeda się znakomicie, podobnie jak poprzednicy. Jeżeli już o zaskakiwaniu mowa to i tym razem EA nie pozostawiła graczy obojętnymi. Wydaje się bowiem, że zapowiedziany całkiem niedawno Bad Company może zmienić dotychczasowe założenie serii, czyli ważkość multiplayera.

Ten po lewej jest znudzony sytuacją polityczną w Polsce...

Przede wszystkim zapomnijcie, że tryb dla pojedynczego gracza będzie służył do treningu z AI. EA wraz z wykupionym oddziałem DICE poszło po rozum do głowy i postanowiło wreszcie stworzyć kampanię. Jest to zabieg niezwykle dobrze przemyślany. W wywiadach szef projektu Karl Magnus Troedsson stwierdził, że nie dopuszcza możliwości, aby któryś z obu trybów zawiódł oczekiwania. Jeśli więc ktoś nie ma dostępu do Internetu, będzie się świetnie bawił w samotności. Nie pozostanie to bez wpływu na popularyzacje Battlefield’a w środowisku graczy faworyzujących rozgrywkę solo. Czego należy się spodziewać w kampanii? Historia opowiedziana zostanie z perspektywy czwórki żołnierzy-najemników, którzy wykorzystując chwilę wolnego czasu w trakcie wojny postanawiają zadbać o swoją przyszłość finansową.

Nie obędzie się bez przechwytywania konwoju z transportem broni, kradzieży złota lub rabunków banków. Oczywiście będziemy również brać udział w skomplikowanych operacjach wojskowych. Jednak do końca pozostaniemy typowymi cwaniakami, którym tylko kasa w głowie i sercu. Całość zostanie doprawiona szczyptą humoru. Jeżeli oglądałeś drogi czytelniku takie filmy jak Złoto Pustyni z Georgem Clooney’em czy Złoto dla zuchwałych” z pamiętną rolą Clinta Eastwooda, to wiesz, jaki charakter przybierze Bad Company.

Pora teraz na przedstawienie multiplayera, o którego, po szumnych zapowiedziach trybu dla pojedynczego gracza, trochę się obawiałem. Wersja na konsole nowej generacji (a więc PS3 i X360) udźwignie maksymalnie 24 graczy. Jak na razie nie potwierdzono, na ile sobie będą mogły pozwolić komputery osobiste. Zachowując trzeźwość umysłu i korzystając z nabytego przez półtora roku grania w BF2 doświadczenia myślę, że będą to 64 sztuki. Wniosek swój opieram o informację prosto od DICE w sprawie wielkości map. Pola walki nie zmienią swojego rozmiaru. Uwierzcie mi, że powiększenie liczby ludzi grających na serwerach odbiłoby się koszmarnymi lagami oraz totalnym chaosem. Dla konsolowców zapowiada się naprawdę wysokiej klasy rozgrywka, która przyćmi przeciętny Modern Combat.

Niestety nie wiemy jeszcze, czy będziemy mieli przyjemność uczestniczyć w czymś innym niż tryb Conquest i czy w ogóle Conquest pojawi się w grze. Nieznany jest również ewentualny podział na klasy postaci. Plotka głosi, że w single playerze takowych nie będzie, natomiast w multiplayerze będzie ich co najmniej cztery. Pewnikiem jest, że otrzymamy sporą liczbę gadżetów, m.in. kotwiczki, znane z dodatku Jednostki Specjalne.

Wprowadzenie rozbudowanej kampanii dla pojedynczego gracza to nie jedyna duża zmiana w serii. To, co chyba najbardziej rzuci się w oczy, to przede wszystkim nowy silnik graficzny, któremu na imię Frostbite. Wieści niosą, że stawia on na fizykę, nieistniejącą w poprzednich częściach cyklu. DICE wykorzysta najnowsze technologie – Ragdoll czy Havok to jedynie czubek góry lodowej wszystkich pomysłów, które są odpowiedzialne za takie aspekty fizyczne jak kolizje obiektów czy animacje ruchu. 90% otoczenia będzie można dowolnie deformować. Tak więc marzenie o pozostawieniu gruzów ze stojącego wcześniej budynku stanie się faktem. Pierwsze screeny zdają się uzasadniać obietnice. Troedsson zaprzecza, jakoby interaktywność środowiska zmieniła charakter rozgrywki względem BF2 oraz BF2142. Dostaniemy praktycznie to samo, ale zdecydowanie ulepszone i poszerzone o nowe możliwości. Wciąż najważniejszy będzie „fun”. Ponadto mamy zapewnienie, że broń oraz pojazdy będą odpowiednio zbalansowane (a będzie ich kilkanaście rodzajów). DICE chce również zwiększyć nieco realizm strzelania, poprzez modyfikację odrzutu, który byłby regulowany gałką analogową. Tłumaczone jest to tym, że w BF2 pojedynek 1 na 1 wygrywał zazwyczaj ten, który jako pierwszy zauważył wroga. Wystarczyło wtedy skorzystać z błyskawicznego padu na ziemię i ostrzelać serią dowolną część ciała przeciwnika.

Co za osiedle, nawet deski ze ściany kradną.

Po konflikcie z klanami przy naprawianiu BF2 oraz dość zaskakującej decyzji o wydaniu 2142 EA powoli wraca na właściwe tory, proponując fanom pozycję świeżą i grywalną. Bad Company może okazać się sporym hitem. Ciekawi, jakie różnice będą widoczne w wersjach na konsole i PC. Mam cichą nadzieję, że tym razem DICE wyda na rynek produkt dopieszczony, a patche okażą się jedynie dodatkami z nowymi mapami. :) Najważniejsze jest jednak, aby ciężar między trybem dla pojedynczego gracza, a multiplayerem rozłożył się równomiernie – inaczej Bad Company na tym ucierpi. O tym przekonamy się w bliżej nieokreślonym terminie, ale na pewno w 2007 roku.

Adam „eJay” Kaczmarek

NADZIEJE:

  • bardzo dobry SP i MP w jednym? czemu nie!
  • zupełnie nowy silnik = zupełnie nowe możliwości.

OBAWY:

  • wciąż cicho o wersji przeznaczonej na komputery;
  • jeżeli DICE nie uczy się na błędach, to czeka nas kolejne przedstawienie z patchami w roli głównej.
Battlefield: Bad Company

Battlefield: Bad Company