Age of Darkness to strategia, którą kocham i nienawidzę
Na rynku pojawił się Dark Souls gier RTS – mowa o Age of Darkness: Final Stand. Produkcja ta sprawiła, że popadłem w otchłań szaleństwa i rozpaczy. Zapraszam do lektury, jeżeli chcecie się dowiedzieć dlaczego.
Gry strategiczne to moja wielka miłość (podobnie jak RPG). Można śmiało powiedzieć, że się na nich wychowałem. Dorastałem wraz z serią Age of Empires, na koncie mam setki (jeśli nie tysiące) godzin we wszystkich częściach cyklu Total War, a dzieła studia Paradox Interactive nie mają przede mną tajemnic. Jednakże poza uznanymi „tasiemcami” przez lata zawsze starałem się wyszukiwać ciekawe produkcje, które mają na siebie pomysł. Gdy usłyszałem o Age of Darkness: Final Stand, nie miałem wątpliwości, że to dla mnie pozycja obowiązkowa.
Po kilku/nastu? (straciłem rachubę) godzinach spędzonych z tym tytułem mogę powiedzieć, że jest trudny. I to bardzo. Wielokrotnie kończyłem sesję zmęczony i z poczuciem, że ta gra jest niesprawiedliwa. Zawsze jednak uparcie do niej wracałem. Za każdym razem powtarzałem sobie „tym razem pokonam kolejną falę wrogów” i przeważnie mi się udawało. Te zwycięstwa sprawiały mi wiele radości i przynosiły poczucie spełnionej misji. Mogę śmiało rzec, że pomimo wczesnego dostępu produkcja ta już teraz posiada solidne fundamenty. Nie jest to jednak pozycja dla każdego, a i twórcy będą musieli jeszcze nad nią trochę popracować.
Dzięki uprzejmości studia PlaySide udało mi się zagrać w Age of Darkness: Final Stand kilka dni przed premierą, jednak podejrzewam, że wersja ostateczna nie będzie jakoś istotnie różnić się od tej, którą miałem okazję przetestować. Tytuł ów zadebiutował dzisiaj w formie wczesnego dostępu. Na tę chwilę gracze mogą cieszyć się jedynie trybem survival, pełna wersja ma posiadać również kampanię fabularną.
They Are Darkness
Age of Darkness to gra o rozwijaniu osady i szykowaniu jej na kolejne hordy potworów, których celem jest zabicie wszystkiego, co żywe. Jeżeli w tym momencie macie flashbacki z They Are Billions, to jest to prawidłowe skojarzenie, gdyż dzieło PlaySide garściami czerpie z tej produkcji.
Zabawę zaczynamy standardowo – z jednym budynkiem, którego musimy bronić za wszelką cenę, kilkoma żołnierzami i ogromną ilością pracy do wykonania. Z pomocą dzielnych wojaków odkrywamy kolejne fragmenty mapy, wypierając z nich istoty mroku i poszerzając granice naszego miasta. Jednocześnie szukamy złóż cennych surowców, takich jak kamień, żelazo i złoto, które są niezbędne do tworzenia bardziej zaawansowanych budynków i jednostek.
Tym, co wyróżnia Age of Darkness na tle większości innych RTS-ów, jest skrajnie niesprzyjające otoczenie. Podobnie jak w They Are Billions musimy toczyć boje o każdy skrawek terenu, a naturalne zwężenia to potencjalna okazja do postawienia umocnień i odetchnięcia, choćby na chwilkę. Te momenty odpoczynku są jednak, niestety, dość rzadkie, bo jeżeli chcemy się przygotować na kolejne fale wrogów, to czeka nas ciągła walka o surowce.
Alan Wake: Age of Darkness
Gra nie jest jednak bezmyślną kalką They Are Billions i broni się oryginalnymi pomysłami. Szczególnie ważna okazuje się mechanika dnia i nocy. W dzień otaczające nas hordy wrogów są słabsze i mniej skore do walki. Jest to więc dobry moment na początkowe poszerzanie granic. Natomiast noc sprawia, że przeciwnicy stają się silniejsi i bardziej zuchwali (zgadza się – Alan Wake w wersji RTS). Instynkt podpowiada, żeby wtedy trzymać się bazy i wznosić mury. Szybko jednak musimy porzucić takie myśli, jeżeli chcemy przetrwać – po zmroku czekają nas lepsze nagrody za eksplorację, no i musimy liczyć się z czasem, następny atak hordy zawsze się zbliża.
Co kilka dni (liczba ta zwiększa się z każdą kolejną falą wrogów) na mapie „pęka” jeden kryształ. Powoduje to, że w nocy zalewają nas nieprzyjaciele. Jeżeli czujemy się na siłach, sami możemy zniszczyć kamień. Gdy dokonałem tego po raz pierwszy, liczyłem na powstrzymanie ataku. Myliłem się jednak, to jedynie przyśpiesza najazd i skraca czas na przygotowania… nie byłem gotów na taki obrót spraw.

Gdybym tłumaczył tę grę na polski, nazwałbym ten kryształ „Kamień noszący zgubę” – czekam na propozycję pracy.
Podczas tych ataków zagrożenie stanowią nie tylko przeciwnicy – nawet mgła wojny staje się dla nas niebezpieczna. Gdy nasza jednostka wkracza na opanowaną przez ciemność przestrzeń, otrzymuje status spowalniający jej ruchy i regenerację zdrowia (niektórzy przeciwnicy również mogą go nałożyć). Da się to wyleczyć za pomocą ognisk i twierdzy. Światło jest naszym przyjacielem!
W nocy na mapie pojawiają się również minibossowie. Miejsca, w których się materializują, poznamy po obeliskach. Te potwory są bardzo silne i zostawiają po sobie specjalny surowiec, pozwalający na wykupienie ulepszeń dla naszych żołnierzy. Należy jednak uważać – niektóre z tych istot bywają o wiele potężniejsze niż inne. Armia, która poradziła sobie bez większych problemów z jednym stworem, może zostać unicestwiona w parę chwil przez innego.