Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 31 grudnia 2008, 13:41

autor: Redakcja GRYOnline.pl

Przemysław „Łosiu” Bartula. 2008 rok okiem redakcji

Spis treści

Rok 2008 okazał się być swego rodzaju przełomem dla branży rozrywki elektronicznej, w moich oczach porównywalnym z chwilą wprowadzenia Windowsów 95. Wówczas to bycie graczem przestało oznaczać osobę, która posiada tajemną wiedzę konfigurowania ustawień startowych systemu MS-DOS (konfiguracja pamięci rozszerzonej XMS, EMS, zabawy z wykorzystywaniem pamięci karty graficznej do rozszerzenia pamięci podstawowej etc.), a zaczęło zwykłego użytkownika Peceta, zdolnego do zainstalowania sterowników do karty graficznej i kliknięcia na ikonę startową gry na pulpicie. Ostatnie 12 miesięcy były odpowiedzią rynku na rewolucję, jaka rozpoczęła się z chwilą wprowadzenia konsol NDS i Wii przez Nintendo. Japoński koncern zerwał z hermetycznym obrazem graczy i samego rynku gier i wprowadził rozrywkę wirtualną w sferę życia osób wcześniej z nią niezwiązanych. Rozpoczął zmianę wizerunku pojęcia gracz w oczach milionów ludzi na całym świcie. To już nie pryszczaty nerd – to dziewczyna w wieku lat 16, 25-letnia matka, 60-letni dziadek i 35-letni biznesmen, to praktycznie każdy. Wymusiło to, rzecz jasna, inne podejście do procesu tworzenia gier – koniec z hardcorem, czas na coś, co jest miłym i niezobowiązującym przerywnikiem w życiu. Wielcy wydawcy potrzebowali czasu, aby przygotować coś w tym stylu i tak na prawdę dopiero w tym roku zaprezentowali efekt swoich wysiłków.

Fable II

Pojawiło się sporo od dawna wyczekiwanych blockbusterów, takich jak Fable II, Spore, Fallout 3, czy nawet nowy Need For Speed i zostały one potępione przez starczych wyjadaczy – były zbyt uproszczone, za łatwe itp. Ale takie miały być. Miały trafić do tych wszystkich, którzy dopiero co zwrócili swe oczy na gry. I tu właśnie odniosły sukces, miliony sprzedanych egzemplarzy, nagrody mediów pośrednio związanych z rozrywką, jak np. New York Times. Tak, Moi Drodzy, stara gwardia staje się już tylko fragmentem całości, w obliczu setek milionów nowych odbiorców, którzy nie chcą przechodzić gry na hardzie, nie chcą pokazywać kumplom, kto ma wyższy wynik na danym etapie. Oni pragną tylko i wyłącznie relaksu. Przemianę tę potwierdza również dynamiczny rozwój takich serwisów jak Xbox Live Arcade, PSN czy Steam i gigantyczne sukcesy, prostych, aczkolwiek genialnie zrealizowanych tytułów, jak Braid, World of Goo czy Puzzle Quest.

Podsumowując – świat się zmienna i nic na to poradzić się nie da. Niektórzy mówią, że przemiany te są złe. Nie zgodzę się z tym, bo rozrywka elektroniczna staje się medium na miarę kina i telewizji, wychodzimy z jaskiń i okowów obrazu gracza jako zwariowanego świrusa. Jest nas więcej, mamy też więcej potrzeb i bardziej różnorodne gusta. A to oznacza więcej gier, większy rozwój gier i w tym także większą różnorodność gier. Nie obawiałbym się zatem, że gry dla miłośników wyzwań znikną. Zawsze pojawią się takie perełki jak King’s Bounty: Legenda, Dead Space, Mirror’s Edge czy GTA IV. Rozpoczęły się czasy, gdzie jest popyt na wszystko.