To obecnie chyba najlepszy polski serial komediowy. 2. sezon 1670 zachwyca fantastyką i szlacheckim przepychem
Drugi sezon serialu 1670 jest pod każdym względem lepszy od pierwszego. Potencjał tym razem został w pełni wykorzystany – świat stał się barwniejszy i ciekawszy, a fabuła wciąga dzięki dłuższym, łączącym się ze sobą wątkom.
Czekałem na powrót do wsi Adamczychy, ale z pewnymi wątpliwościami. Nie będę ukrywał, że chociaż 1670 szybko zyskał aprobatę widowni, ja akurat nie byłem do końca kupiony – pomysłem jeszcze tak, natomiast niekoniecznie wykonaniem. Owszem, dostaliśmy piękne zdjęcia i niezłe żarty, tylko te drugie bywały nierówne, a fabule chwilami brakowało pary. Miałem wrażenie, że całość jeszcze buduje swoją tożsamość – w drugim sezonie to się zmienia i tym razem ujrzałem kompletne dzieło.
Fabularne klocki wreszcie na swoim miejscu
Osiem nowych odcinków tworzy jedną, spójną historię. To nie są krótkie, epizodyczne sceny, w których chodzi jedynie o pojedynczy żart, tylko faktyczna kontynuacja losów Adamczewskich i zgromadzonych wokół nich postaci, stawiająca na możliwie najpłynniejszy przebieg wydarzeń. Akcja zaczyna się od wakacji „all inclusive”, trafiając w idealny okres dla widzów i ich świeżych urlopowych wspomnień – a potem rzuca bohaterom kolejne wyzwania związane z tym, co wydarzyło się podczas odpoczynku.
Tutaj twórcy nie ograniczają się do jednego wątku. Poświęcają czas każdej z postaci, rozwijając jej historię. Motorem są oczywiście ambitne zapędy Jana Pawła (Bartłomiej Topa), ale mamy też jego żonę Zofię (Katarzyna Herman), nękaną wyrzutami sumienia z powodu płomiennego romansu, czy Litwina Macieja (Kirył Pietruczuk), którego próbę przemytu pewnej przyprawy kulinarnej ogląda się jak dobrą parodię kina gangsterskiego. Scenariusz drugiego sezonu okazuje się bogaty w pomysły, które nie kończą w roli pojedynczego gagu, tylko kreują coraz barwniejszy obraz tego świata.

Pamiętacie wybitnego śledczego – duchownego Żmiję? Popkulturowych smaczków, podobnie biorących nas z zaskoczenia, jest tutaj co niemiara, a ich długość została idealnie odmierzona. Raz mrugnięcie okiem do widza twórcy słusznie zawierają w jednym zdaniu, kiedy indziej zaś serwują pełne przezabawnego patosu wypowiedzi albo prezentują nową postać w kilku wywołujących uśmiech scenach. Do tego wracają do wydarzeń z pierwszego sezonu, pokazując, że wprowadzone wtedy elementy mają działać niczym strzelba Czechowa – wypalić w odpowiednim momencie.
Komedia, fantasy, serial historyczny...?
Poprzednio również miały miejsce wydarzenia nadnaturalne, jednak bardziej pełniły funkcję krótkiego żartu z konwencji horroru. Cieszy mnie, że w drugim sezonie 1670 jeszcze odważniej idzie w kierunku fantastyki, nie bojąc się także pociągnąć motywu opętania Bogdana. To już gatunkowo coraz bardziej urozmaicana satyra, odważnie korzystająca z różnych form – takich jak rywalizacja sportowa, musical (chociaż to raptem jedna scena) czy męska popijawa niczym w Kac Vegas.
Nie należy zatem traktować 1670 zbyt poważnie. To nie jest serial historyczny – chociaż twórcy wykorzystują ten kostium i nawet zadbali o cudowne sceny bazujące na ludowej kulturze (do niej wszak też sięgają), nadal mamy do czynienia z satyryczną, pełną współczesnych odniesień rozrywką. Z serialem, którego bohaterowie wprost zwracają się do widza, jakby był to dokument z życia Adamczewskich. Ze ścieraniem się poglądów oraz silnymi postaciami kobiecymi, które odważnie walczą o swoje prawa.

W dodatku wspomniane fantastyczne motywy nadają 1670 chwilami baśniową atmosferę. Ja to uwielbiam i mam nadzieję, że ta przestrzeń będzie dalej eksplorowana – oczywiście w rozsądnym wymiarze, bo ludowe wierzenia i zabobony to jakaś część świata przedstawionego, jednak na pewno nie najważniejsza. W centrum uwagi nadal powinien być Jan Paweł oraz jego dążenia do osiągnięcia coraz wyższego statusu społecznego, a nie jakieś polowania na potwory...
Łyżkę dziegciu nadal stanowi wątek miłosny Anieli (Martyna Byczkowska) i Macieja. Ten sezon ma za dużo atrakcji, żeby wyświechtany motyw romansu osób z różnych klas społecznych wpłynął na jego odbiór, ale losy tej pary wciąż są zbyt przewidywalne i po prostu banalne na tle reszty, a między zakochanymi nie czuć żadnej chemii. Przydałby się tam niespodziewany zwrot akcji, który skieruje tę część historii na ciekawsze tory.
Druga opinia

Ocenia Oskar Wadowski
Jeśli pokochaliście pierwszy sezon 1670 przede wszystkim za jego humor, kontynuacja też na pewno przypadnie Wam do gustu. Serial oferuje bowiem więcej tego samego, co zaskarbiło mu sympatię widowni w 2023 roku. Podobnie jak w pierwszym sezonie coś, co z pozoru jest jedynie żartem, często okazuje się mieć długofalowe konsekwencje i wracać w trakcie całego odcinka bądź nawet sezonu. Wielowarstwowość tych żartów i fakt, że czasami jest tu jeden dowcip na drugim, często jeszcze podbudowane w postprodukcji, sprawiają, że oglądając 1670 kilkakrotnie, można odkryć coś, na co nie zwróciło się uwagi za pierwszym razem. Natężenie żartów na minutę okazuje się naprawdę przepotężne. Pokażcie mi drugi polski serial, który dla pojedynczego gagu jest gotów przygotować naprawdę sporą scenografię i kostiumy. W drugim sezonie 1670 zdarza się to więcej niż raz.
Wszystko lepsze
Budżet serialu ewidentnie poszedł w górę, ponieważ oprawa jest jeszcze bardziej kolorowa i różnorodna. Nawet do pojedynczej sceny twórcy przygotowują osobną scenografię z dekoracjami, a od zdjęć nie można oderwać wzroku. Są seriale, które włączysz podczas robienia porządków czy prasowania – wystarczy, że słychać dźwięk. 1670 wygląda na to za pięknie.
Z brzmieniem jest podobnie. Starannie dobrane utwory muzyki klasycznej potrafią stworzyć komiczny patos kontrastujący z prozaicznością danej sceny. Aktorzy – nadal wspaniali, Bartłomiej Topa w życiowej roli, genialnie grający zapatrzonego w siebie i beznadziejnie nierozgarniętego szlachcica. Pozostali dotrzymują mu kroku, a wyróżnia się zwłaszcza Katarzyna Herman, która ma okazję oddać wewnętrzne dylematy i wyrzuty sumienia swojej postaci.

W obsadzie zaszła jednak pewna zmiana – Stanisława, czyli jednego z synów Jana Pawła, gra w drugim sezonie Filip Zaręba zamiast Michała Balickiego. Ten bohater wypada w wydaniu nowego aktora trochę inaczej (może to i też kwestia scenariusza), wydaje się delikatniejszy, bardziej świadomy własnych ograniczeń i dzięki temu po prostu sympatyczniejszy. Stary Stanisław był zblazowany, nowy ma urok romantyka, co dla mnie jest atutem.
1670 w nowym sezonie stawia na więcej i lepiej w każdym aspekcie. Ten serial ma cudowny, wręcz barokowy przepych, ale nie jest żadną wydmuszką – fabularnie nareszcie wykorzystuje swój potencjał, rozbudowując świat przedstawiony i rozwijając wątki, nawet takie, co do których wcześniej wydawało się, że zostaną porzucone (patrz: motywy nadnaturalne). Bawię się tutaj doskonale, nie tylko dzięki trafnym żartom, które na pewno staną się wiralami, lecz także dzięki różnorodnym, interesującym wątkom. Dla mnie 1670 to zarówno świetna komedia, jak i przygoda w barwnym entourage’u.