Jak daleko może posunąć się Bethesda nim gracze powiedzą „dość”? Internauci krytykują odważną strategię studia.
Pierwszy odcinek drugiego sezonu serialowego Fallouta już dziś zadebiutował na Amazon Prime, nie tylko na nowo przyciągając widzów do post-apokaliptycznego uniwersum, ale także zbierając jeszcze wyższe noty niż wcześniej. W tej sytuacji nikogo nie zdziwiłby możliwy wzrost liczby graczy poszczególnych odsłon pierwowzoru – choć trzeba przyznać, że chętnie powitalibyśmy jakikolwiek powiew świeżości.
Od wydania średnio przyjętego Fallouta 76 minęło już siedem lat, w ciągu których Bethesda wydała jedynie Starfielda (będącego poniekąd zawodem po wygórowanych oczekiwaniach) oraz remaster Obliviona – nie licząc oczywiście gier mobilnych czy rocznicowej edycji Skyrima. Nic dziwnego, że fani studia czują narastającą frustrację związaną z ich strategią wydawniczą.
Dyskusja standardowo rozpoczyna się na redditowym forum, gdzie jeden z internautów poruszył temat nierealnego cyklu wydawniczego Bethesdy. Jak zauważa w swoim wpisie, zapowiedziane kontynuacje znanych serii (tj. The Elder Scrolls 6 oraz Fallout 5) zapowiedziano już długi czas temu, a mimo to nic o nich nie słychać w świecie gier.
Elder Scrolls 6 wciąż ma przed sobą „długą drogę” mimo że zostało ogłoszone w 2018, Skyrim wyszedł w 2011, a Fallouta 5 nie dostaniemy przed premierą ES6, co równie dobrze może dać nam ponad 20 lat między „czwórką” a „piątką”. Przepraszam, ale to po prostu niewykonalne, zwłaszcza biorąc pod uwagę poziom ich ostatnich gier.
Głównym problemem autora jest przede wszystkim długość tworzenia gier nieproporcjonalna do ich jakości. Cytując jego słowa, tak wiele lat produkcji powinno skutkować „cudem technologicznym zmieniającym przemysł” – w przypadku Bethesdy tak jednak nie jest. Internauta porównuje studio między innymi do Rockstara, który po latach prac zawsze dostarcza porządne projekty.
Komentarze w większości wspierają ten punkt widzenia, zaznaczając że problem wydłużonego czasu powstawania gier wynika przede wszystkim ze współczesnych standardów. Studiom zależy przede wszystkim na tworzeniu wyniosłych i fotorealistycznych projektów, które albo będą sukcesem, albo przyczynią się do upadku firmy. Jest to zupełnie odmienne podejście od tego sprzed kilkunastu lat, gdzie stawiano na trylogie bądź serie wydawane zaraz po sobie.
Wiele „dużych” firm ma niewykonalne cykle wydawnicze. Od 5 do 10 lat, tysiące pracowników i miliardy wydane dla stworzenia gry, która MUSI się udać, bo inaczej firma pójdzie z dymem. Kiedyś mieliśmy wiele odsłon danych serii na jedną konsolę, teraz nie możemy mieć nawet jednej.
To punkt widzenia „wszystko albo nic” będących własnością publiczną firm, którym zależy na maksymalnych korzyściach. Nie liczą się już skromne zwycięstwa prowadzące do spektakularnych gier.
Pogoń za fotorealizmem i grami, które pożerają życia graczy (i ich portfele) to najgorsze, co się mogło przydarzyć. 2015 był ostatnim normalnym rokiem w gamingu, wszystko później to piekło.
Z drugiej strony sytuacja The Elder Scrolls 6 wcale nie jest taka jasna. Internauci donoszą tutaj, że Bethesda pośpieszyła się z ogłoszeniem gry dla uspokojenia fanów – w rzeczywistości tytuł ten powstaje dopiero od dwóch lat. Kiepskie przyjęcie Starfielda prawdopodobnie także nie działało pozytywnie na morale twórców.
Co natomiast z Falloutem 5? Cóż, gra na pewno powstaje – wciąż jednak nie znamy szczegółów na jej temat wykraczających ponad to, co już wiemy. Być może reakcje na Starfielda skłonią Bethesdę do wyjścia ze strefy komfortu?
Dziękujemy za przeczytanie artykułu.
Ustaw GRYOnline.pl jako preferowane źródło wiadomości w Google

Autor: Aleksandra Sokół
Do GRYOnline.pl trafiła latem 2023 roku i opowiada o grach oraz wydarzeniach z ich świata. Absolwentka filologii angielskiej, która potrafiła poświęcić całą pracę naukową postaci komandora Sheparda z serii Mass Effect. Ma doświadczenie w pracy przy tłumaczeniach audiowizualnych, a obecnie godzi pracę anglistki z pasją, jaką jest pisanie. Prywatnie książkara, matka dwóch kotów, a także zagorzała fanka Dragon Age'a i Cyberpunka 2077, która pół życia spędziła po fandomowej stronie Internetu.