Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 19 września 2023, 16:00

Ten mod sprawił, że w Baldur’s Gate 3 poczułem się jak za starych, dobrych czasów

Baldur’s Gate 3 rządzi. Larian przygotował wielkie RPG, którego standardów przestraszyli się mniejsi i więksi konkurenci. I bardzo, motyla noga, dobrze. Mnie do pełni szczęścia brakowało tylko jednej rzeczy. Pomógł mi z tym niepozorny mod.

Źródło fot. Larian Studios
i

Przemarsz Baldur’s Gate 3 przez popkulturowy krajobraz końca lata obserwuję z niekłamaną przyjemnością. To, jak cichną głosy niedowiarków, że to niby nie jest kontynuacja Baldur’s Gate, tylko reskinowane Divinity: Original Sin 3 (wierzcie mi, bardziej baldurowej kontynuacji nie mogliśmy sobie wymarzyć, ale to temat na osobny tekst). To, jak płaczą przerażeni deweloperzy i wydawcy, bo ktoś poważył się na monumentalną grę single player, którą kupuje się raz, ewentualnie płaci za dodatek. Produkcję, która przyćmiła wszystkie inne premiery na dobry miesiąc. No i w tego „Baldura” po prostu świetnie się gra. Jestem na początku trzeciego aktu i przeżywam doświadczenie bliskie erpegowego ideału. Brakowało mi tylko jednej rzeczy, którą zapewniła mała, darmowa modyfikacja. Brakowało mi tego, bym mógł prowadzić do boju większą drużynę.

Jeśli chodzi o tego typu premiery, zazwyczaj wolę zaczynać od surowej wersji – takiej, jaką przewidzieli twórcy, zwłaszcza ci, po których widać, że mają dobre intencje. Jak Larian właśnie. Tym bardziej że gra jest autentycznie wybitna. To świetna opowieść stawiająca nas przed dylematami robiącymi „auć” w głowę, to charyzmatyczna historia, bohaterowie i oprawa, to znakomita „dedekowa” walka i mechaniki, to sporo humoru, ładnych widoczków i melodii. Generalnie ma ten klimat romantyczno-szalonej przygody pełnej magii i tajemnic, tylko doprawiono ją odjazdem „Larianów” oraz ciągotami ku carpenterowsko-cronnenbergowskiemu body horrorowi i satyrze. I to działa, także na wyobraźnię. Czy bugi mi przeszkadzały? Otóż nie.

Na surowo czy z przyprawami?

Z drugiej strony, dostosowywanie doświadczenia do siebie to też szlachetna praktyka, która pomaga przeżywać daną rzecz najmocniej. Mod usprawniający balans. Uszczelka okna w wynajętym pokoju. Nowy, bajerancki tłumik do samochodu (sąsiedzi będą wdzięczni). Sam rzadko korzystam z modów zmieniających już istniejącą grę, chyba że trzeba uczynić Fallouta 4 grywalnym, prędzej sięgam po fanowskie kampanie, np. do Original War czy Neverwinter Nights, ale zawsze musi być ten pierwszy raz. Tym razem w imię zasad.

Ten mod sprawił, że w Baldur’s Gate 3 poczułem się jak za starych, dobrych czasów - ilustracja #1

Baldur's Gate 3, Larian Studios, 2023

Doskonale rozumiem decyzję Lariana, by trzymać się aktywnej czteroosobowej drużyny (gdy reszta sojuszników czeka w obozowym odwodzie). Naprawdę. Belgowie opanowali tę formułę do perfekcji poprzez tworzenie dwóch odsłon Divinity: Original Sin, gdzie limit kompanów nieodmiennie wynosił cztery. Starcia stanowią wtedy sensowne wyzwanie i albo mamy odpowiednio dopakowaną, przekalkulowaną drużynę albo kombinujemy z cheesowaniem, otoczeniem, beczkami, czyli wszystkim tym, co wpisane w rodowód Divinity – i uważam, że jest to piękne i dobre.

Kupuję też argument, że trzymanie się surowego oryginału zapewnia najbardziej zbalansowane doświadczenie, a co więcej – kłania się tradycji stołowych RPG, w których trójka lub czwórka graczy plus mistrz gry to w zasadzie optimum. Co więcej, konieczność biegania w czteroosobowym składzie zachęca do ponownego przejścia danego tytułu.

I mam to wszystko głęboko w poważaniu.

Widzicie, Baldur’s Gate to dla mnie zbiór bardzo charakterystycznych doświadczeń, wspomnień, przeżyć. Dźwięków, ustawień, mechanik. Ewolucji większości z nich potrzebowałem i ja, i sama gra, byśmy się sobą nie znudzili – oraz by trzeci „Baldur” nie wpadł w niszę, w której zakopało się chociażby świetne Pillars of Eternity 2: Deadfire. To musiała być gra dla szerszego grona, zrobiona nowocześnie i hołdująca tradycji w sposób sprytny, a nie dosłowny. I to wszystko wyszło. Tylko, po prostu, przy tym całym dobrobycie jedno uwierało mnie z tyłu głowy. Zbyt mała drużyna.

Jako się rzekło – to moja potrzeba. Nie aktywna pauza, nie klasyczna oprawa audiowizualna. To bieganie w pięcio- lub sześcioosobowej ekipie. Rozumiem samotnych wilków, jak i tych, którym doskonale odpowiada podstawowy limit postaci. Ale dla mnie Baldur’s Gate to zawsze była historia sześciorga śmiałków (w nieco rotującym składzie). Od tego czasu każde RPG, które oferowało mniejszy limit postaci, wydawało mi się jakieś... niepełne. Niewystarczająco „gęste”. Ta magiczna szóstka, ustawiona w dwóch rzędach po trzy osoby, to standard, który pierwszy, a zwłaszcza drugi „Baldur”, wdrukowały mi już na wieki wieków amen, jeśli chodzi o drużynowe RPG. I tego się trzymam.

Ten mod sprawił, że w Baldur’s Gate 3 poczułem się jak za starych, dobrych czasów - ilustracja #2

Baldur's Gate 3, Larian Studios, 2023

Szef kuchni poleca!

Modyfikacja (możecie ją pobrać stąd) tak naprawdę nie psuje przeżywania historii ani nie niweluje regrywalności Baldur’s Gate 3. Czeka na Was taka fura wyborów moralnych dotyczących wątków pobocznych i głównych, że niezależnie od tego, czy ganiacie sami, czy z kimś – spokojnie możecie zafundować sobie dwa czy trzy bardzo odmienne podejścia. Co więcej, nawet jeśli latacie w grupie sześcioosobowej (mod pozwala na złożenie drużyny z maksymalnie ośmiu członków, ale to już dla mnie eksces, niemniej – da się), możecie sobie dopasować poziom wyzwań zmienianym w każdej chwili stopniem trudności.

Jak się nad tym zastanowić, to zainstalowałem moda w dobrym momencie, po drugim akcie. Można więc to – jeśli się uprzecie – ograć immersyjnie. Nasz bohater/bohaterka stają się po prostu lepszymi przywódcami w toku kampanii i potrafią wydawać więcej bezpośrednich rozkazów. Proste? Proste!

Ten mod sprawił, że w Baldur’s Gate 3 poczułem się jak za starych, dobrych czasów - ilustracja #3

Baldur's Gate 3, Larian Studios, 2023

Mod generuje błąd czy dwa, które da się obejść, jeśli postępuje się zgodnie z instrukcjami z pliku „readme”. Poza tym dodatkowi bohaterowie nie pojawiają się w cutscenkach, te są przewidziane na czteroosobową drużynę i trudno – ale za to, jeżeli jakieś wydarzenie dotyczy danej postaci, to ją uwzględni. Interakcje w ekipie też przebiegają poprawnie i bez software’owych zakłóceń. Zatem jeśli pogodzicie się z kilkoma drobnymi mankamentami – dostaniecie tak baldurowego „Baldura”, że bardziej się już nie da. Jakby jeszcze Piotr Fronczewski wrócił z przeszłości i choć raz – RAZ! – w grze wygłosił ów kultowy tekst, to już w ogóle mógłbym umierać szczęśliwy.

Poza tym modyfikacja redukuje pewną upierdliwość, na którą zwrócili uwagę gracze. Nie musimy aż tyle użerać się z żonglowaniem postaciami z obozu, jeśli mamy ich więcej pod ręką. A niestety, w innym wypadku nie da się obejść odsyłania ich poprzez okienko dialogowe do poczekalni i wpadania tam, by przez powtarzalną rozmowę ściągać kolejnych bohaterów do roboty (bo np. zbliżamy się do ich zadania albo etapu, na którym mogą się bardziej przydać). Tak że zalety mechaniczne też dochodzą do puli.

Obawiałem się trochę zaburzenia doświadczania tego tytułu, ale modyfikacja więcej daje, niż odbiera. Pozwala wrócić do korzeni w tej jakże nowoczesnej i bajeranckiej produkcji. Bo przecież wszyscy wiemy, co trzeba zrobić przed wyruszeniem w drogę. I o matko, jakże pięknie możemy to w tej grze zrobić. Jakże pięknie się w tej grze zbiera drużynę. Im większą – tym lepiej.

Hubert Sosnowski

Hubert Sosnowski

Do GRYOnline.pl dołączył w 2017 roku, jako autor tekstów o grach i filmach. Obecnie jest szefem działu filmowego i portalu Filmomaniak.pl. Pisania artykułów uczył się, pracując dla portalu Dzika Banda. Jego teksty publikowano na kawerna.pl, film.onet.pl, zwierciadlo.pl oraz w polskim Playboyu. Opublikował opowiadania w miesięczniku Science Fiction Fantasy i Horror oraz pierwszym tomie Antologii Wolsung. Żyje „kinem środka” i mięsistą rozrywką, ale nie pogardzi ani eksperymentami, ani Szybkimi i wściekłymi. W grach szuka przede wszystkim dobrej historii. Uwielbia Baldur's Gate 2, ale na widok Unreal Tournament, Dooma, czy dobrych wyścigów budzi się w nim dziecko. Rozmiłowany w szopach i thrash-metalu. Od 2012 roku gra i tworzy larpy, zarówno w ramach Białostockiego Klubu Larpowego Żywia, jak i komercyjne przedsięwzięcia w stylu Witcher School.

więcej