Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 1 sierpnia 2025, 21:30

Nie tylko grind i cyfry - Titan Quest 2 daje powód, by grać dalej

Titan Quest 2 być może nie zostanie królem hack’n’slashy, ale to nie znaczy, że nie ma szans na wywalczenie mocnej pozycji, nawet przy obu Path of Exile, Diablo 4 i Last Epoch. Zwłaszcza że zapewnia kapitalne przeżycia graczowi singlowemu.

Bywa tak, że boczna gałąź ewolucji danego gatunku w pewnym momencie obumiera. Patrząc, w którą stronę zmierza Last Epoch, Diablo 4 czy Path of Exile, odnoszę wrażenie, iż szlachetna sztuka przygotowywania fabularnej części hack’n’slashy przestaje mieć znaczenie. I to mimo faktu, że kampanie PoE2 czy D4 (przynajmniej „podstawki”, Vessel of Hatred już tak dobre nie było) wypadają spektakularnie.

Na szczęście obok takich action RPG wciąż powstają pozycje dla osób, dla których eksploracja świata i samotne przerąbywanie się przez hordy potworów są równie ważne jak festiwal lootu i fleksowanie się osiągami w endgamie. To dla nich przygotowano takie gry jak Grim Dawn i Titan Quest (ale też Incredible Adventures of Van Helsing) – hack’n’slashe, do których jeszcze po latach wychodzą tłuste dodatki. Zanim jednak Crate Entrainment weźmie się za Grim Dawna 2, trochę wody w Wiśle upłynie. Na razie wraca natomiast inny z gigantów – Titan Quest 2. Po udostępnionym wycinku gry muszę przyznać, że – choć nie wszystko wyszło idealnie – szykuje się uczta dla miłośników solowego sieczenia, rąbania, gromadzenia ekwipunku i przeżywania przygód w mitologicznych krainach.

Titan Quest 2, THQ Nordic, 2025.

Jeśli chodzi o zespół twórców, z Titan Questem 2 jest trochę jak z Diablo 3 (nad TQ pracowało Iron Lore, którego część przeszła do Crate Entertainment i tam upichciła Grim Dawna, a teraz ludzie ci siedzą nad RTS-em, zaś potem prawdopodobnie wypuszczą kontynuację swojego hack’n’slasha). Innymi słowy – „dwójkę” szykuje inna ekipa. Uspokajam jednak, że na tym podobieństwa się kończą – TQ2 raczej rozwija formułę pierwowzoru niż robi rewolucję. Nie dziwi mnie to jednak, bo Grimlore jak dotąd wykazało się bardzo dobrym SpellForce’em 3, który – choć wprowadził zmiany w rozgrywce, jednak wciąż wpisywał się w poetykę serii.

Powrót do świata mitów

Pod względem fabularnym Titan Quest 2 oferuje to, czego fani „jedynki” mogliby oczekiwać – głębokie zanurzenie w świecie greckiej mitologii i okolic. Historia wydaje się odrobinę bardziej osobista i skoncentrowana na głównym bohaterze, co stanowi spory plus w tego typu opowieści o samotnym wojowniku (magu, łotrze czy kimś podobnym), który posyła Styksem legiony wrogów.

Tym razem w zadymę wmieszane są Mojry, Spartanie oraz Nemezis – ta ostatnia będzie naszą... nemezis, właśnie. Głównym złolem, początkowo z niewyjaśnionych przyczyn polującym na protagonistę. Dlaczego tak się dzieje, co ma do tego nasza mentorka oraz Prządki Losu? Tego z testowanego fragmentu dowiadujemy się tylko w ogólnym zarysie, ale to oznacza, że autorzy dobrze rozłożyli akcenty fabularne i po około 20 godzinach zabawy scenariusz wciąż może mieć kilka asów w rękawie.

Titan Quest 2, THQ Nordic, 2025.

Jestem nieco zauroczony tym, jak zaczęła się rozwijać narracja. Tak naprawdę jedyny słaby punkt (pewnie mało istotny dla graczy w hack’n’slashe), to to, jak w historii na początku potraktowano bohatera. Z jednej strony odrobinę zbyt późno dowiadujemy się, jak naszą postać osadzono w fabule, z drugiej za mało dostajemy czasu, by przywiązać się do naszej mentorki, nim akcja ruszy z kopyta. Pod względem samego zawiązania intrygi i tego, jak to pokazano, nieco lepiej wypadają zarówno Path of Exile 2, jak i Diablo 4.

Niemniej reszta scenariusza to ciąg scen i bardzo porządnych dialogów, dość klimatycznych, by tworzyć wiarygodną iluzję świata, a zarazem chwytliwych w nowoczesny sposób. Większość historii pokazano poprzez to, czego doświadczamy na ekranie i proste przerywniki filmowe wystarczające, by roztoczyć aurę tajemnicy i wciągnąć nas w świat, w którym mity, bogowie i legendarne stwory bezpośrednio wpływają na rzeczywistość.

Twórcy wykazali się sporą kreatywnością, zarówno w wątkach głównych (świetnie zagrany Faun), jak i pobocznych. Bohaterowie, którzy póki co oprowadzają nas po najważniejszych partiach opowieści, to całkiem charyzmatyczna zgraja NPC z mitologicznymi powiązaniami. Łowcy smaczków z greckiego „lore’u” będą zachwyceni tym, jak scenarzyści to wszystko pospinali, przynajmniej w pierwszym akcie.

Titan Quest 2, THQ Nordic, 2025.

Z kolei historie spotykanych śmiertelników i poszczególnych grup czy miejscowości połączono – przynajmniej póki co – w zgrabne łańcuchy zadań. Dla przykładu coś, co zaczyna się jako prosty quest polegający na odnalezieniu zaginionych krów, może rozwinąć się w ładną opowiastkę o trudnej do przebolenia stracie – i zmienia się w kilka porządnie pomyślanych misji. Nawet typowe hack’n’slashowe „przynieś-wynieś-pozamiataj” (czytaj: zarąb potwory lub bossa, zbierz fabularne tokeny lub przełącz jakąś dźwignię) poskładano tu tak, że zaliczamy je w bardzo przyjemnym, równym tempie. W odpowiednich porcjach serwowane są scenki fabularne i zagadki środowiskowe (są bardzo poprawne, a jedna mnie nawet przyjemnie zaskoczyła).

Jak widzicie, to raczej designerska klasyka i konwencja bardzo podobna do tego, co widzieliśmy w Titan Queście i Grim Dawnie. Może minimalnie więcej wchodzimy w interakcje z otoczeniem i częściej rozwiązujemy zagadki – ale na szczęście zazwyczaj każdy etap wiąże się z porządną wyrzynką. Wszystko to zyskuje sporo blasku dzięki bardzo dobrze skonstruowanej mapie, która jest koronnym dowodem na to (tak jak i w dwóch wspomnianych tytułach), że hack’n’slash nie zawsze potrzebuje losowego generatora pomieszczeń. Dobrze pomyślany świat z odpowiednio połączonymi korytarzami w zupełności wystarcza, by stworzyć iluzję życia – a taka sytuacja ma miejsce w pierwszym akcie.

To bardzo porządnie wyglądające i powiązane lokacje, które wiodą do sekretów, pobocznych wątków i znajdziek – niektóre to po prostu skrzynie z losowym lootem, ale czasem możemy natrafić na coś bardziej wartościowego, nawet na ciekawego minibossa, którego pokonanie da trochę XP, doda kontekstu naszym zmaganiom, a może i zapewni jakiś wartościowy „token”, dzięki któremu podbijemy statystyki. Co ciekawe, ważni bossowie nie respawnują się teraz sami z siebie, tylko trzeba ich przywołać za opłatą (opcja odblokowuje się po tym, jak jednorazowo złożymy wypadające z nich trofeum na specjalnym ołtarzyku w mieście – to samo miejsce kultu służy też do podbijania poziomu trudności; jeśli ktoś szuka wyzwań, jest to ciekawa funkcja).

Złote runo

Generalnie na tę chwilę sprzęt wygląda na całkiem zbalansowany i zróżnicowany. W dość równych odstępach czasu wypadały mi przedmioty, które faktycznie warto było założyć, trafiłem nawet na kilka naprawdę mocnych artefaktów, z których aż przyjemnie robiło się użytek w boju. Na razie nie spotkałem jednak czegoś, co radykalnie odmieniłoby rozgrywkę daną postacią – to raczej znośnie wyważone podbijanie statystyk i zdolności bohatera, do czego warto przykładać wagę.

Bardzo dziwnie rozwiązano natomiast kwestie rozmieszczenia zdobyczy w skrzyniach. Wiadomo, jak to w hack’n’slashach, często musimy wyławiać perły z błota, ale tutaj zdarza się, że z kilku kolejnych skrzynek nie wypada nic, a potem natrafiamy na tę jedną skrytkę przeznaczenia, która po otwarciu zasypuje nas piniatą sprzętu. Czasem pojawi się coś potrzebnego, ale głównie czeka nas zastrzyk gotówki po sprzedaży. Nie wiem, czy to jeszcze nie jest przypadkiem rzecz do ponownego zbalansowania, bo szczerze – wydało mi się, że to zbyt wczesny etap na taki późnoborderlandsowy deszcz nagród.

Titan Quest 2, THQ Nordic, 2025.

A żeby było śmieszniej, okno ekwipunku teraz zdecydowanie bardziej przypomina to z Diablo 3 i Diablo 4 (ale zachowało podział na szlachetne, mniejsze krateczki). Ikonki biżuterii mogą wydawać się odrobinę za małe, ale graficzki reprezentujące poszczególne elementy wyposażenia wyglądają estetycznie i spójnie – kiedy już się dobrze przyjrzymy, by wyłapać szczegóły.

Co warte odnotowania – jeden z lepszych mieczy na moim obecnym etapie zdobyłem dzięki hazardowi. Generalnie jednak te wszystkie błyskotki, pancerze i mordercze żelastwo byłyby po nic, gdyby walka nie miała sensu.

Ta zaś jak najbardziej się sprawdza. Studiu Grimlore udało się osiągnąć balans między nowoczesnością a oldskulowym feelingiem z Titan Questa i Grim Dawna. Nawet animacje i „blur” pozostawiany przez ostrza mają w sobie coś z uroku tamtych gier. Jednocześnie zaś starcia są bardziej dynamiczne, zwłaszcza te z bossami, ale też z bardziej wyjątkowymi przeciwnikami „w polu”. Musimy więcej manewrować, odpowiednio się pozycjonować i mądrze wykorzystywać limitowane cooldownem uniki oraz wyczerpujące się mikstury życia i many. Przy tym, choć animacje nie są aż tak doskonałe jak w Diablo 4 czy Path of Exile 2, walka sprawia przyjemne wrażenie. Przeciwnicy atakują w raczej średnich pod względem liczebności grupach, nie napadają na nas ich nieprzebrane hordy, a mimo to bitwy i tak są wystarczająco dynamiczne.

Titan Quest 2, THQ Nordic, 2025.

Jeśli chodzi o bossów, zarówno tych głównych, jak i dodatkowych, tu postawiono na jakość – spotkałem bodaj sześciu i każda walka różniła się od siebie dość mocno. Niektóre były prostymi młóckami, innym trzeba było poświęcić naprawdę sporo uwagi. Większość starć stanowiła raczej umiarkowane wyzwanie, ale jedna kluczowa potyczka – i to wcale nie ta zamykająca akt – dała mi w kość i musiałem trochę przypakować postać, zanim podszedłem do niej ponownie.

Z mechanicznej perspektywy to trochę taka miękka blokada – zachęcająca, by jeszcze poeksplorować akt, zanim weźmiemy się za to konkretne mordobicie. Nie wiem tylko, czy dla niektórych nie okaże się to zbyt dużym skokiem w porównaniu ze starciami, które toczyliśmy chwilę wcześniej. Następny boss, którego spotykamy, raczej nie sprawi, że się spocimy. Z drugiej strony trudność tamtego konkretnego wroga dość dobrze uzasadniono fabularnie, więc wysoki poziom wyzwania ma pewien sens.

Gimnazjon

Wiele zależy też od buildów postaci. System rozwoju stanowi rozwinięcie tego, co znamy z Titan Questa. Znowu zaczynamy jako bezklasowy bohater, któremu wybieramy po kolei dwie specjalizacje, ostatecznie składające się na unikatową profesję. Mechanizmy te okazują się całkiem głębokie – najpierw inwestujemy w cztery podstawowe statystyki, od których zależy, czy spełniamy wymagania naszego sprzętu, a przy tym mają wpływ na to, jaki typ obrażeń zapewnia wyższe bonusy. Potem bierzemy się za rozwijanie umiejętności. Dostęp do wyższych pułapów uzyskujemy, gdy przyznajemy kolejne poziomy boskości danemu drzewku – wtedy możemy inwestować klasyczne punkciki.

Co poziom otrzymujemy osobną pulę na zdolności aktywne i pasywne. Podbijanie obu typów nie tylko zwiększa statystyki tych umiejek, ale też odblokowuje sloty na modyfikatory. Większość ciekawie wzbogaca „aktywki” i „pasywki”, ale niektóre potrafią kompletnie zmienić działanie skilla. I tak na przykład zwykły obszarowy atak obrotowy przekształca się w wir, czyli podstawę buildów spod znaku „spin-to-win”. Oczywiście, że w taki poszedłem i doskonale się bawiłem. Takich bajerów kryje się tam więcej, a podporządkowanie postaci jednemu typowi obrażeń to najnormalniejsze, co można zrobić (pytanie, czy się opłaca na dłuższą metę i czy nie natrafimy w którymś momencie na przeciwników kompletnie odpornych na dany żywioł).

Titan Quest 2, THQ Nordic, 2025.

Na ten moment system wydaje się wystarczająco złożony i angażujący. Czy zbalansowany, to – jak w przypadku wielu elementów w hack’n’slashu – okaże się w endgamie. Jestem jednak ciekawy, czy wraz z dalszymi etapami gry pojawią się nowe mechaniki spinające postać pod względem aktywności i wyzwań z endgame’em właśnie. Wszak już Grim Dawn do statystyk i drzewek umiejętności dodawał gwiazdozbiory, które zwiększały głębię procesu min-maksowania postaci. Zobaczymy, jak twórcy rozszerzą tę koncepcję tutaj (choć z umiejętnościami jest co robić).

Piękna, antyczna waza, ale z pęknięciami

Artystycznie Titan Quest 2 wypada bardzo dobrze. Wprawdzie podstawowe modele postaci wykazują po prostu przyzwoity poziom i szału nie robią, ale już wszelkie stwory, mitologiczne postacie i bestie – owszem, prezentują się okazale. Jeśli akurat z nimi walczymy, ich animacje oraz ataki wypadają widowiskowo. Oko cieszy też całe otoczenie utrzymane w ciepłych, soczystych, śródziemnomorskich barwach – paleta kolorów mocno przypomina tę z Baldur’s Gate 3. Biomy budują atmosferę, zadbano o widowiskowe pokazanie architektury – nieważne, czy wkraczamy do małej wiochy pod ostrzałem, czy do starożytnej świątyni.

W grze znalazł się również nastrojowy, estetyczny HUD (choć ikonki poszczególnych przedmiotów naprawdę można by odrobinę powiększyć, nawet gdyby wtedy plecak i „karta postaci” zajmowały nieco większą część ekranu – jakoś Last Epoch i Path of Exile 2 się tego nie boją).

Titan Quest 2, THQ Nordic, 2025.

Muzyka bardzo ładnie buduje nastrój i odnosi się odrobinę do naszego wyobrażenia o brzmieniach z epoki. Aktorzy podkładający głosy wypadają bardzo dobrze, operując zróżnicowanymi akcentami i tchnąc w postacie życie.

Tak naprawdę problemy zaczynają się w warstwie technicznej. Titan Quest 2 miewa jeszcze kłopoty ze stabilnością – ze cztery razy wysypał mi się do pulpitu, a zdarzały się też spadki płynności, gdy sesja się przedłużała do kilku godzin – co ciekawe, pomaga przybliżenie nieco kamery. Mam nadzieję, że to nie jest nic, czego nie załatwiłby porządny patch.

Wielcy nieobecni

Poza tym poważniejszych wykroczeń w tym wycinku gry nie uświadczyłem. Rzecz, której ocenić nie mogłem, to właśnie endgame, bo go tu nie było. Z dokumentów udostępnionych przez twórców wynika, że mają w planach coś konkretnego, ale na razie pozostaje to enigmą. Nie sprawdziłem też multiplayera, bo obecnie znajduje się na etapie udoskonalania, ale w przyszłości ma zaoferować co-op dla maksymalnie czterech osób (raczej bez PvP). Jednak jeśli brać pod uwagę całkiem spory wycinek gry, który zbadałem, zapowiada się naprawdę soczysty hack’n’slash dla samotnych graczy, jak i – być może – dla tych, którzy potrzebują trybu współpracy.

Tak czy inaczej to, co najważniejsze w hack’n’slashach, czyli walka, lootowanie i rozwój postaci, działa bardzo dobrze lub co najmniej porządnie. A że do tego dostajemy nieźle zaprojektowany świat i potencjalnie intrygującą historię – będzie co robić. Zatem nawet we wczesnym dostępie rozkład jazdy wygląda następująco: jazda z Tytanami. Albo z Nemezis i Mojrami. To się okaże w pełnej wersji.

Hubert Sosnowski

Hubert Sosnowski

Do GRYOnline.pl dołączył w 2017 roku, jako autor tekstów o grach i filmach. Do 2023 roku szef działu filmowego i portalu Filmomaniak.pl. Pisania artykułów uczył się, pracując dla portalu Dzika Banda. Jego teksty publikowano na kawerna.pl, film.onet.pl, zwierciadlo.pl oraz w polskim Playboyu. Opublikował opowiadania w miesięczniku Science Fiction Fantasy i Horror oraz pierwszym tomie Antologii Wolsung. Żyje „kinem środka” i mięsistą rozrywką, ale nie pogardzi ani eksperymentami, ani Szybkimi i wściekłymi. W grach szuka przede wszystkim dobrej historii. Uwielbia Baldur's Gate 2, ale na widok Unreal Tournament, Dooma, czy dobrych wyścigów budzi się w nim dziecko. Rozmiłowany w szopach i thrash-metalu. Od 2012 roku gra i tworzy larpy, zarówno w ramach Białostockiego Klubu Larpowego Żywia, jak i komercyjne przedsięwzięcia w stylu Witcher School.

więcej