Mimo że to najbardziej minusowany odcinek 2. sezonu Solo Leveling, to był on dokładnie tym, czego anime w tym momencie potrzebowało - opinia
Solo Leveling potrzebowało chwili wytchnienia, za którą anime oberwało się od widzów. Na ciągłej jatce i akcji historia Jinwoo długo by nie uciągnęła.

Najwolniejszemu odcinkowi drugiego sezonu Solo Leveling oberwało się od części fanów – stał się on najbardziej minusowanym w tej serii i drugim najbardziej minusowanym w całym anime, co pokazuje, że nie każdemu odpowiada odejście od szybkiego tempa i akcji, do których przyzwyczaił widzów ten tytuł. Oczywiście znacznie większe grono fanów było zadowolone z tego epizodu, ale kiedy łapki w dół na Crunchyrollu w przypadku Solo Leveling rzadko wykraczają poza próg 600, to gdy jest ich ponad 2 tysiące, widać, że coś się dzieje.
I działo się… Albo nie działo. Niezadowolona grupa widzów mogła mieć problem z tym, że w dziewiątym epizodzie drugiego sezonu Solo Leveling zabrakło akcji albo że było on emocjonalny (czytając niektóre komentarze w sieci mam wrażenie, że niektórzy boją się odrobiny emocji, bo jak facet może płakać?!).
Ale ten krótki spokój i dawka emocji były dokładnie tym, czego ten sezon i to anime potrzebowało w tym momencie. Oglądając odcinek za odcinkiem zaczynałam już odczuwać zmęczenie niekończącymi się walkami i szybkim tempem, jakie narzucał Jinwoo sobie, a przy okazji też nam, widzom. Choć efektowne i imponujące, ciągłe walki i pogoń za większą siłą potrafią w pewnym momencie zmęczyć, gdy nie są niczym innym wyważone, a przez pewien czas nie były, gdyż jedynym, na czym główny bohater był w stanie się skupić, było levelowanie.
W końcu jednak nadszedł czas na chwilę oddechu – Jinwoo osiągnął swój cel, który motywował go do walki bez wytchnienia, i może zatrzymać się. To jego czas na chwilę potrzebnej refleksji nad jego działaniami, które odbiły się na jego kompasie moralnym. Wreszcie widzimy to, jak zastanawia się nad tym, co zrobił i jak bardzo zatracił siebie w pogoni za większą siłą. Te wszystkie szokujące momenty, które wcześniej otrzymaliśmy w Solo Leveling, byłyby bez znaczenia, gdyby w Jinwoo wreszcie nie uderzył ich ciężar, będący głębią, jakiej to anime potrzebowało.

Bo czym są ładne, pokazowe walki, gdy brakuje emocji? To byłaby tylko wydmuszka. Na szczęście najnowszy odcinek Solo Leveling wniósł całkiem sporo głębi, nie tylko dzięki chwili potrzebnej refleksji, ale także dzięki doprowadzeniu głównego bohatera do celu w najbardziej emocjonalny sposób. Odkąd Jinwoo trafił Demon’s Castle w Solo Leveling, walczył tylko po to, aby urosnąć w siłę i móc zmierzyć się z lochem, w którym mógł zdobyć eliksir dla matki – jedyny sposób na wybudzenie jej ze snu, w który zapadła przed czterema laty.
Widzowie zaś cały czas towarzyszyli mu w tych zmaganiach właśnie po to, aby zobaczyć, jak udaje mu się ten cel osiągnąć. I kiedy ten moment nadszedł, A1-Pictures zadbało o oprawę, która miała zagrać na naszych emocjach. W porównaniu z tym, co było w manhwie, mocno podkręcili emocje w scenie, w której matka Jinwoo się wybudza, przez co łezka mogła zakręcić się w oku. I to kolejna potrzebna rzecz – osiąganie celów. Choć oglądanie samego dążenia do nich zapewnia frajdę, to jeśli osiągnięcie ich zabiera za dużo czasu, całość traci na znaczeniu, bo historia zamiast się rozwijać, stoi w miejscu.

Anime zaś przyda się ruszenie do przodu i mała odmiana, gdyż dotychczasowa powtarzalność zaczynała robić się męcząca przez co włączanie kolejnych epizodów nie sprawiało już takiej frajdy, jak na początku. Szczęśliwie, po chwili oddechu i uderzeniu w emocjonalną strunę, obudził się nowy zapał na kolejną dawkę akcji, a tej będzie całkiem sporo wraz z rozpoczętym wątkiem wyspy Jeju. I po cliffhangerze, na którym zakończył się najnowszy epizod – obietnica starcia łowców klasy S, walki, jakiej jeszcze w anime nie widzieliśmy, sprawiła, że znów nie mogę doczekać się soboty.
Więcej:Anime Naruto mogło wyglądać zupełnie inaczej, ale legendarny reżyser „porzucił je w połowie” prac
- Manga i anime
Komentarze czytelników
ippikik Legionista
Naprawdę to było dobrze rozpisane, w przeciwieństwie do pojedynku z Baranem .
Nie czułem tu zbyt mocnego hype'u a sam przebieg starcia niezbyt emocjonujący.
Na tym polu walka z Igritem była lepsza pod każdym względem.