Battlefield: RedSec zadebiutował i wzbudził ogromne emocje. Darmowa gra może się pochwalić dobrą wydajnością i skalą rozgrywki, ale narzekań jest co nie miara.
Wczoraj, 28 października, EA DICE oficjalnie uruchomiło RedSec, czyli darmowy tryb battle royale (i nie tylko), funkcjonujący obok Battlefielda 6. Nowa produkcja ma rywalizować z gigantami gatunku, takimi jak Call of Duty: Warzone, Fortnite, Apex Legends czy PUBG — i choć debiut nie obył się bez kontrowersji, to gra może pochwalić się imponującą wydajnością.
Przypomnijmy, że RedSec pozwala na starcie 100 graczy na ogromnej mapie Fort Lyndon, z klasycznym dla gatunku kurczącym się polem walki. Oprócz wielu innych elementów, na celownikach graczy znalazła się wydajność. Gdy pojawiły się komentarze o częstotliwości odświeżania serwerów (30 Hz), głos zabrał David Sirland, główny producent Battlefielda.
[RedSec działa] w 60 Hz w finałowej rozgrywce. Jeśli uda ci się tam dotrzeć. Ponadto uważam, że nasze 30 Hz przewyższa większość standardów konkurencji – napisał Sirland na X.
Jak się okazuje, nie jest to pusta przechwałka. Dla porównania – Apex Legends działało początkowo w 20 Hz, a Warzone 2.0 oscyluje w granicach 20–24 Hz. Osiągnięcie 30 Hz na starcie, przy 100 graczach w jednej instancji, to naprawdę solidny wynik.
Pomimo technicznego sukcesu, trudno mówić o zachwytach wśród graczy. Na Steamie RedSec zebrał już ponad 1600 recenzji, które dają odbiór „w większości negatywny” (tylko 39% stanowią opinie pozytywne). Analizując komentarze, można wyróżnić trzy główne zarzuty:
Jest jednak i pozytywny aspekt. Wielu graczy chwali mapę Fort Lyndon – ogromną, pełną flank i punktów zainteresowania. Co ciekawe, pojawiają się głosy, że taka mapa powinna trafić również do głównej wersji Battlefielda 6.
Więcej:To była fatalna końcówka TGA 2025. Taka zapowiedź na finał, to jak żadna zapowiedź
Steam

Autor: Kamil Kleszyk
Na łamach GRYOnline.pl ima się różnorodnych tematyk. Możecie się zatem spodziewać od niego zarówno newsa o symulatorze rolnictwa, jak i tekstu o wpływie procesu Johnnego Deppa na przyszłość Piratów z Karaibów. Introwertyk z powołania. Od dziecka czuł bliższy związek z humanizmem niż naukami ścisłymi. Gdy po latach nauki przyszedł czas stagnacji, wolał nazywać to „szukaniem życiowego celu”. W końcu postanowił zawalczyć o lepszą przyszłość, co zaprowadziło go do miejsca, w którym jest dzisiaj.