Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Mount & Blade II: Bannerlord Gramy dalej

Gramy dalej 2 kwietnia 2020, 14:53

Gram w Bannerlord i mam do twórców pytanie: co wyście robili przez 10 lat?!

Mount and Blade 2 trafił na Steama, to early access, ale jest. Można zapłacić i grać. Ja gram i wiecie co? Bawię się dokładnie tak samo jak w oryginale, przy czym kluczowe słowa to „dokładnie tak samo”. Co oni robili przez te 10 lat?

Artykuł powstał na bazie wersji PC.

Gra Mount and Blade: Warband zadebiutowała na Steamie w marcu 2010 roku. Minęło niemal dokładnie 10 lat. W tym czasie niewielkie tureckie studio TaleWorlds Entertainment mogło utrzymywać się ze sprzedaży swego dzieła i wydanych jako osobne produkty modów do niego. Steam Spy pokazuje, że sam Warband trafił do 3,5 miliona osób. Tu wliczają się również ci, którzy skorzystali z darmowego weekendu, i ci, którzy kupili grę na wyprzedaży za 10 zł, nie wliczają się za to np. edycje konsolowe. Tak czy inaczej, wydawałoby się, że studio ma środki na spokojne tworzenie.

Starcia z obdartusami, czyli gra na wczesnym etapie.

Świat się zmienił...

No więc skoro oni spokojnie tworzyli, to ja spokojnie czekałem. Czekałem, czekałem i w końcu gram. I wiecie, nie chcę narzekać, ale moja przygoda z serią zaczęła się w 2009 roku przy okazji Ogniem i mieczem. 2009 to był ten rok, w którym baliśmy się świńskiej grypy, ekscytowaliśmy Assassin’s Creed II i oburzaliśmy w związku z aferą hazardową. Od tamtego czasu świat się zmienił. Ba, ludzie, których wtedy jeszcze na nim nie było, potrafią już całkiem nieźle czytać!

Ogniem i mieczem było dla mnie jak kierki dla bohaterów Serc Atlantydów Stephena Kinga. Rano chodziłem na zajęcia na studiach, potem na drugą zmianę do sklepu spożywczego. Kończyłem o dwudziestej drugiej, liczyłem kasę, jechałem autobusem do domu (mieszkałem wtedy jeszcze z mamą, to było naprawdę dawno temu). Potem grałem do trzeciej, czwartej w nocy. Wstawałem o siódmej i maszerowałem na zajęcia. Piękne czasy.

...a Mount and Blade nie

Za to Mount and Blade wydaje się stać w miejscu. Jeśli graliście wczoraj w Warbanda, dziś nie będziecie mieć żadnego problemu ze sterowaniem. System walki? Nie widzę większych zmian. Dowodzenie oddziałami? Teraz można je ustawiać w formacje, ale to już pojawiło się w modach.

Kampanię single player także zaczynamy tradycyjnie. Edytor postaci jest bardziej rozbudowany, ale ostatecznie i tak trafiamy sami na środek wielkiej mapy i zaczynamy ciułać pieniądze. Na początku oczywiście nosimy możnym listy i walczymy z bandytami. Trochę czułem się tak, jakbym prowadził lumpeks, bo w pierwszych godzinach gry sprzedawałem głównie szmaty zdarte z grzbietów pokonanych. Potem pobawiłem się w dostarczyciela, w łupienie wiosek i handlowanie na prostej zasadzie – kupić w jednym mieście, sprzedać w drugim kącie mapy.

Zaraz, a czy to nie jest wszystko, co robiłem w 2009 roku w Ogniem i mieczem? No właśnie.

Najładniejszy element grafiki to ekrany ładowania. Niektóre serio nadają się na tapetę.

A może jednak?

To naprawdę ta sama gra, tylko ładniejsza? Najpierw – tak, jest ładniejsza, i to znacznie. W porównaniu z tytułami stanowiącymi szczyt dzisiejszych możliwości technologicznych wypada mniej więcej tak, jak Mount and Blade wyglądało na tle gier AAA w dniu premiery. Innymi słowy, Bannerlord jest przestarzały, choć faktycznie ładniejszy niż „jedynka”.

A czy naprawdę taki sam jak poprzednia część? No dobra, mamy tu trochę nowości. Można sobie samemu tworzyć broń w kuźni. Można się ożenić. Można wysyłać swoich ludzi na wyprawy. Można strzelać z katapulty w trakcie oblężenia. Pojawiło się parę nowych typów questów. Czy to zmienia rozgrywkę? Nie, grałem w mody, które wprowadzały do zabawy więcej innowacji. Takie na przykład Viking Conquest dodawało psa, pływanie łodziami, religie. A to przecież mod, ograniczony przez możliwości samej gry. Bannerlord to produkt tworzony od zera (wprawdzie z budżetem o wiele mniejszym niż w przypadku pozycji AAA, ale wciąż niezłym).

Dowodzenie wojskiem niemal się nie zmieniło, ale bitwy i tak dają nie mniej radości niż dawniej.

PO CO SIĘ ŻENIĆ

W Bannerlorda można grać z opcją tzw. „permanentnej śmierci”. W takiej sytuacji posiadanie potomka zapewnia możliwość kontynuowania zabawy w jego skórze. Brzmi interesująco, ten system może doczekać się ciekawych nowych elementów – oficjalnych albo w ramach modów.

TWOIM ZDANIEM

Jeśli już sięgać po Mount and Blade...

28,2%
To w wersji "surowej".
71,8%
To tylko z modami!
Zobacz inne ankiety