Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Hyde Park 19 czerwca 2002, 15:23

autor: Szachu

Caen Skrytobójca

Tęgi karczmarz ze świecą w ręku pokonywał kolejne schody swojego przybytku. Było już późno, ostatni klient dawno już zasnął sącząc kiepskie piwo. Grubas starał się poruszać jak najciszej, zupełnie jak gdyby czegoś się obawiał...
Poniższy tekst został nadesłany przez naszego czytelnika i został opublikowany w oryginalnej formie.

Caen tylko na to czekał. Wydobył miecz z pochwy i natychmiast rzucił się w kierunku zbójów. Było siedmiu na jednego. Pierwszych trzech nawet nie zdążyło zareagować. Caen szybkimi cięciami dwóch pozbawił głów, trzeciemu przebił serce. Tak jak chwilę wcześniej kompletnie zaskoczeni żołnierze dali się wyciąć zbójom, tak teraz Caen wycinał zbójów.

- Ty psie! – wykrzyknął Nunin i rzucił się na Caena, ten jednak zwinnie uskoczył unikając przebicia włócznią.

- Rohar! – z ust Caena wydobył się okrzyk mrożący krew w żyłach. Zbóje na moment stanęli jak sparaliżowani. To wystarczyło. Chwilę później kolejnych trzech padło w morzu krwi. Caen stanął naprzeciw Nunina.

- Kim ty jesteś? – z przerażeniem malującym się na twarzy spytał herszt bandy.

- Jestem Caen Dot Mugen, syn Cahira Dot Mugena, ostatni paladyn Roharu. Jestem Caen Skrytobójca i dostałem na ciebie zlecenie. Wyrok zapadł. Jestem twoją śmiercią.

- Jesteś trupem. – zimno wyrecytował blady jak ściana Nunin i skoczył w kierunku Caena. Zamierzył się na niego włócznią, ten jednak odskoczył w bok unikając śmiertelnego ciosu. Rana na piersi paliła jak diabli. Do głowy Caena uderzały kolejne fale gorąca. Ciął na oślep, trafiając Nunina pod prawą pachę. Krew trysnęła w bladoczerwonej symfonii śmierci. Rana była śmiertelna, jednak Nunin wciąż trzymał się na nogach. Blady ze szklanym wzrokiem próbował zaatakować jeszcze raz. Niezdarnie, zbyt wolno. Caen wykonał piruet i odciął mu lewą rękę. Herszt bandy padł na ziemię. Ciężko dysząc opierał się nieuchronnej śmierci. Caen podszedł do niego w milczeniu, przyłożył mu miecz do szyi i odciął głowę.

Karczmarz pospiesznie pokonywał kolejne schody prowadzące na górną część jego lokalu. Zaraz jak tylko syn przekazał mu, że wrócił tajemniczy mężczyzna, karczmarz popadł w rozterkę. Skoro ten cały Caen wciąż żyje, to mam pewnie kłopotliwego Nunina z głowy, pomyślał. A i społeczeństwu się przysłużyłem. Tylko szkoda tych 6000 dubli... To taka mała fortuna. Rozmyślania musiał przerwać ponieważ stanął przed drzwiami do pokoju swojego tajemniczego gościa. Dreszcz emocji przeleciał mu po spoconych plecach. Gotek zapukał i wszedł do środka.

- Witam szanownego pana. – Gotek rozłożył ramiona w geście powitania.

- Zadanie wykonane. – sucho doparł Caen, jednocześnie wskazując na zawinięty szmatami owal leżący na stole. – Oczekuję na zapłatę.

- Oczywiście, zaraz pójdę po pieniądze, a to... – Gotek popatrzył na zawiniątko. – To zaraz karzę rzucić psom na kolację.

Sebastian „Szachu” Szachnowski