autor: Kacper Pitala
Testujemy betę Destiny – czy dla tej strzelanki pecetowcy kupią konsole? - Strona 5
Destiny to gra z siedmiominutowym zwiastunem, który tłumaczy, o co w ogóle w niej chodzi. Ludzie z całego świata mieli już okazję zagrać w tego konsolowego exclusive’a, ale zamieszanie wciąż istnieje. Czy to MMO? Czy to Borderlands?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Destiny - co jest nie halo w nowej grze twórców Halo?
Wszystko w jednym
Po tych kilkunastu akapitach wydaje mi się, że najważniejszym elementem Destiny jest połączenie wszystkiego, o czym napisałem. Każdy z rodzajów zabawy – misje, eksploracja, rajdy, PvP – wolno nam podjąć w dowolnym momencie, a więc można powiedzieć, że sami zarządzamy tempem i porcjowaniem rozgrywki. I to działa, bo wszystkie te tryby są solidnie wykonane i nie da się powiedzieć, żeby któryś z nich odstawał od reszty. Na koniec warto wspomnieć, że tworzywem spajającym to wszystko jest atmosfera. W Destiny po prostu... fajnie się przebywa. Lokacje robią wrażenie, a nielichy udział w klimacie ma muzyka. Chóry w połączeniu z kosmiczną elektroniką nadają całości wręcz niebiańskiego nastroju, ale w odpowiednich momentach pojawiają się także mroczne i plemienne brzmienia, towarzyszące eksploracji. Gdybym nie znał na pamięć soundtracku z Borderlands, to pomyślałbym, że Bungie wyjęło coś żywcem stamtąd.
Wczesny dostęp do Destiny rozbudza też wyobraźnię w kwestii eksploracji. Chociaż w podstawowym trybie faktycznie dostępna była jedna lokacja, to mapy multiplayerowe pokazują skrawki Księżyca oraz Wenus. Szczególnie ta druga robi wrażenie – spowite deszczem, toksycznie zielonkawe tereny aż proszą się o jakiś większy wycinek. Ciekawe lokacje mamy właściwie jak w banku, bo w fabularnym wstępie wspomniane są chociażby Mars i Merkury. Artyści z Bungie pokazali zresztą, że na samej Ziemi też potrafią zrobić kapitalne miejscówki.
Czy Destiny będzie grą, dla której warto kupić konsolę? Moja jakże odkrywcza odpowiedź brzmi: na razie trudno powiedzieć. Wczesne testy pokazują, że Bungie ma wyjątkowo solidny fundament, który przynosi sporo prostej, nieskażonej niczym radochy. Przed pełną wersją stoją jednak inne wyzwania. Kompletna skala opowieści wciąż pozostaje zagadką, a dobra fabuła mogłaby przyciągnąć wiele osób. A jeśli nie historia, to co? „Endgame” jest odwiecznym problemem twórców gier MMO, a Destiny wydaje się mieć tutaj solidnego asa w postaci trybu PvP. Jedno jest pewne – Bungie wie, co robi i robi to bardzo dobrze. Choć ci, którzy nastawiają się na coś przełomowego, mogą się trochę przeliczyć.
Kacper Pitala | GRYOnline.pl