autor: Kacper Pitala
Testujemy betę Destiny – czy dla tej strzelanki pecetowcy kupią konsole? - Strona 2
Destiny to gra z siedmiominutowym zwiastunem, który tłumaczy, o co w ogóle w niej chodzi. Ludzie z całego świata mieli już okazję zagrać w tego konsolowego exclusive’a, ale zamieszanie wciąż istnieje. Czy to MMO? Czy to Borderlands?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Destiny - co jest nie halo w nowej grze twórców Halo?
Destiny jest bardzo dobrą strzelanką – głównie ze względu na nieco fantazyjne podejście twórców do tematu. Każda z dostępnych klas potrafi skutecznie poruszać się w pionie – czy to za pomocą podwójnego skoku, czy czegoś na wzór jetpacka. Taki sposób przemierzania poziomów szybko wchodzi w krew, a w otwartych lokacjach skutecznie dodaje dynamiki. Ekipa z Bungie ciekawie potraktowała też bronie – snajperki i strzelby są tutaj uznawane za „specjalne”, co wymaga zręcznego przerzucania pomiędzy zwykłą spluwą, a tą do bardziej wyrafinowanych zadań. Wreszcie, każda z klas ma swój granat, silniejszą wersję ciosu wręcz oraz „super” umiejętność. Trzy różne cooldowny, które jednak nie komplikują rozgrywki – po prostu sprawiają, że w walce cały czas coś się dzieje i jesteśmy przygotowani na każdą ewentualność.
Bungie przygotowało trzy klasy. Titan, Warlock i Hunter różnią się głównie wyglądem i wspomnianymi umiejętnościami. Nie ma tutaj niczego w stylu Diablo czy Borderlands, gdzie dany typ postaci mógł się lepiej rozwijać w posługiwaniu konkretnym rodzajem broni – Warlock będzie równie dobrym snajperem co Łowca. Oprócz klasy, wybrać trzeba tez płeć i jedną z trzech ras, co wiąże się z ustaleniem wyglądu naszego bohatera. Nie jest to system niesamowicie złożony, ale na twarz herosa i tak patrzymy stosunkowo rzadko.
Jeśli zaś chodzi o RPG... W Destiny rozwój postaci to zdecydowanie kwestia symboliczna. Trzy różne atrybuty – siła, intelekt i dyscyplina – mogą wydawać się obiecujące, ale w rzeczywistości odpowiadają po prostu wspomnianym wcześniej umiejętnościom specjalnym. Z kolei awans na wyższy poziom doświadczenia wiąże się zwykle z jedną nową zdolnością. A rozwoju w tym tyle, że możemy uroczyście w nią kliknąć. Fani Baldur’s Gate mogą tarzać się po podłodze albo uronić łzę nad współczesnym znaczeniem słowa „RPG”, ale przecież nie o to tutaj chodzi. W Destiny wszystko jest proste, eleganckie i – przynajmniej według mnie – zupełnie wystarczające.
Oczywiście jest jeszcze kwestia broni. To, czym w 2009 roku zaskoczyło i zachwyciło nas Borderlands, przyjęło się i tutaj. Destiny daleko na razie do bazyliarda spluw i karabinów strzelających wybuchającymi mieczami, ale pogoń za lootem i tak sprawia frajdę. Niebagatelny wpływ ma na to świetne wykonanie poszczególnych elementów zbroi oraz samych pukawek. Włożenie nowego pancerza, choćby nawet różnił się paroma tylko atrybutami, to zawsze spora przyjemność. Szczególnie, że można szpanować przed dziesiątkami graczy, którzy biegają dookoła.