autor: Maciej Jałowiec
Testowaliśmy Evolve - czego dowiedzieliśmy się o następcy Left 4 Dead? - Strona 3
Hasłem przewodnim nowego dzieła Turtle Rock jest „czterech przeciwko jednemu”. Stworzenie gry działającej na tej zasadzie to nie lada wyzwanie, ale 2 godziny zabawy każą mi sądzić, że Evolve jest w stanie zaoferować przeżycia jedyne w swoim rodzaju.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Evolve - w co wyewoluował pomysł twórców serii Left 4 Dead?
W Evolve zdecydowanie czuć, że każda klasa jest niezbędna do zwycięstwa – i to uznaję za sukces twórców. Starają się uchwycić to, co sami zresztą uznają za esencję gier kooperacyjnych, czyli ciągłą potrzebę współpracy. A to, wbrew pozorom, nie jest obecne we wszystkich produkcjach tego typu. Przy pojawieniu się nowych łowców widać też inną ciekawą rzecz – możliwość mieszania starych postaci z nowymi dodatkowo zwiększa liczbę możliwych taktyk. Łatwo sobie wyobrazić, jak dużym wyzwaniem jest balansowanie tego wszystkiego – szczególnie, że w grze ma być jeszcze więcej bohaterów, bestii i trybów. Jak na razie jednak wszystko wydaje się iść w dobrym kierunku, a Evolve po stronie łowców wygląda na naprawdę świetną grę kooperacyjną. A jak jest w skórze potwora?
Zabawa w chowanego
Chociaż wciąż jedynym potworem do dyspozycji był Goliath – dość silna bestia o małpiej zwinności – to zmienił się sposób jego rozwoju. Mamy te same umiejętności, czyli rzut głazem (atak dystansowy), ognisty oddech, szarżę i skok zwieńczony mocnym uderzeniem w ziemię, ale teraz wszystkie te ruchy mają trzy stopnie rozwoju. Przed rozpoczęciem meczu do wydania są trzy punkty, więc możemy odblokować sobie kilka ciosów w wersji podstawowej, albo od razu skupić się na jednym. Poziom pierwszy każdej z umiejętności jest generalnie dość słaby, za to trzeci potężniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Twórcy tłumaczą tę zmianę prosto. „Chcieliśmy po prostu, żeby gracz jako potwór miał możliwość wyboru”. I faktycznie – nawet pojedynczy rodzaj bestii może naprzykrzać się łowcom na przeróżne sposoby. Jeśli zainwestujemy wszystko w rzut głazem, to możemy wyrządzić przeciwnikom poważne szkody – ale wtedy nie mamy nic innego. Z kolei szarża może nam się przysłużyć również podczas ucieczki. Początkowe stadium gry może więc wyglądać różnie, zależnie od naszych decyzji, chociaż pod koniec monstrum może sobie pozwolić na wiele więcej.
No bo właśnie – potwór ewoluuje, żywiąc się obecnymi na mapie zwierzętami i ukrywając się przed ścigającymi go ludźmi. Jeśli uda mu się dotrzeć do poziomu trzeciego, scenariusz może być bardzo podobny do tego opisanego na początku tekstu. Poczwara jest wtedy w stanie wygrać poprzez zniszczenie generatora, co oznacza, że spotkanie z łowcami jest raczej nieuniknione. W tym momencie dochodzi zazwyczaj do finałowego starcia, w którym bestia ma już dziewięć rozdanych punktów i spory pasek zdrowia oraz pancerza. Wcześniejszy etap gry wygląda z kolei nieco inaczej.
Autorzy zdają sobie sprawę, że w Evolve gra się o wiele lepiej, jeśli dostaje się jakieś wskazówki. W związku z tym przygotowują specjalny system. „Nawet przy Left 4 Dead, kiedy po prostu wrzucaliśmy ludzi do gry i dawaliśmy im się uczyć, to średnio się bawili. Za to kiedy na początku ktoś im podpowiadał i prowadził przez grę, byli w stanie o wiele szybciej wszystko załapać”. W najnowszej produkcji Turtle Rock pojawi się tzw. „game coach” – kiedy będziemy zaczynać zabawę, gra ma nam podpowiadać, co możemy zrobić w danej sytuacji i jakim przyciskiem. Na razie jednak trudno o więcej szczegółów.
Jeśli łowcy nie są laikami, to walka na początkowym stadium gry zwykle skończy się śmiercią potwora albo jego ucieczką. To oczywiście nie reguła, bo monstrum może wykorzystywać różne sytuacje (np. rozproszenie drużyny, albo jej zmagania z lokalną fauną) i podchodzić do sprawy ze sprytem, ale zwykle stara się trzymać z daleka. Nie jest to jednak wcale zła rzecz – gra potworem na początku wiąże się z genialnym poczuciem osaczenia, zmusza do ostrożności i pośpiechu jednocześnie, a kiedy w pobliżu nas zerwie się do lotu ptactwo, to wiemy, że musimy się ewakuować. Powiem więcej – po stronie łowców ten etap też w świetny sposób buduje napięcie i pompuje adrenalinę, sprawiając wrażenie ciszy przed burzą. Bestia widziana kątem oka w jakimś przesmyku, złapanie tropu i wreszcie przecięcie drogi z naszym celem – to wszystko wprowadza ciekawe tempo i tworzy pierwszorzędny klimat.