autor: Maciej Jałowiec
Testowaliśmy Evolve - czego dowiedzieliśmy się o następcy Left 4 Dead? - Strona 2
Hasłem przewodnim nowego dzieła Turtle Rock jest „czterech przeciwko jednemu”. Stworzenie gry działającej na tej zasadzie to nie lada wyzwanie, ale 2 godziny zabawy każą mi sądzić, że Evolve jest w stanie zaoferować przeżycia jedyne w swoim rodzaju.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Evolve - w co wyewoluował pomysł twórców serii Left 4 Dead?
Nowym „supportem” jest Bucket, czyli robot, którego funkcje są nie tylko ciekawe, ale też diabelnie przydatne. Metalowy bohater jest w stanie wypuścić ze swojego brzucha do pięciu stacjonarnych działek – dodających sporo obrażeń, jeśli zastawicie pułapkę na bestię – a do tego może tymczasowo uczynić niewidzialnym nie tylko siebie, ale też trzymających się blisko kompanów. Sekret Bucketa tkwi jednak w jego głowie. W dowolnym momencie może się ona zamienić w latającego drona, którym kieruje gracz. Wszystko po to, żeby sprawnie nawigować po mapie w poszukiwaniu potwora i w końcu zaznaczyć go dla reszty drużyny, rozpoczynając tym samym pościg. Jest tylko jeden problem. Przez ten cały czas, bezgłowe ciało bohatera zostaje w tyle.

Każda z postaci posiada też zwykłą broń, służącą zadawaniu obrażeń. Różnią się one zarówno skutecznością jak i działaniem – np. Bucket wystrzeliwuje rakiety, a Lazarus i Val posługują się snajperkami.
Możecie sobie tylko wyobrazić, jak to jest przez oko kamery zobaczyć potwora zbliżającego się do waszego własnego ciała. Jednak, dzięki tej umiejętności, Bucket przyniósł mi kilka zapadających w pamięć momentów. Kiedy monstrum po nieudanym ataku zdecydowało się na ucieczkę, szybko odpaliłem drona, poleciałem na skróty i natrafiłem na jego kryjówkę. Jednemu z twórców wyrwały się spontaniczne brawa, a ja uświadomiłem sobie, że Evolve ugryzło kooperację w świetny sposób – działanie na rzecz drużyny potrafi być tutaj bardziej satysfakcjonujące i emocjonujące niż banały w stylu zdobywania fraga.
Nowym medykiem jest Lazarus. Wyposażony w rękawicę własnej roboty potrafi w mgnieniu oka wskrzeszać towarzyszy – niczym brawurowy medyk z Wolfenstein: Enemy Territory ze swoją słynną strzykawką. Ta jedna umiejętność znacznie wpływa na przebieg rozgrywki – szczególnie, gdy porówna się Lazarusa do Val, również lekarza. "Kiedy walczysz przeciwko Val to wydaje ci się, że okładasz łowców w nieskończoność, a oni nie chcą paść – bo cały czas są przez nią leczeni” – tłumaczy Ashton. "Z Lazarusem jest inaczej – masz wrażenie, że załatwiasz przeciwników szybko, ale wystarczy na chwilę się obrócić, a oni już są z powrotem na nogach”. Twórcy zauważyli, że nowy medyk jest dla potwora niezwykle łakomym kąskiem, więc wyposażyli go w swój własny moduł maskujący.
Wszyscy kochają Daisy
Najnowszy szturmowiec to Hyde, czyli brodaty gość stawiający przede wszystkim na zadawanie obrażeń. Głównie za pomocą miotacza ognia, który jest obecnie najsilniejszą bronią w grze – niestety, kosztem zasięgu. Nieocenione mogą też okazać się jego toksyczne granaty, którymi skutecznie można wywabić potwora z kryjówki. To jednak Maggie, czyli przedstawicielka klasy „trapper”, okazała się jedną z najbardziej przydatnych postaci wśród nowych łowców.
W grach wieloosobowych zdarza się, że ktoś nagle opuszcza grę – czy to z powodu złego połączenia, czy po prostu ze złości. Turtle Rock radzi sobie z tym problemem tworząc sztuczną inteligencję. Ta w odpowiednim momencie przejmie kontrolę nad postacią na tak długo, jak będzie to potrzebne. „SI jest w stanie grać każdym bohaterem, włącznie z potworem, i używać wszystkich zdolności. Możesz nawet grać w singlu jako potwór, albo w kooperacji przeciwko bestii kierowanej przez SI”.
Podobnie jak u Griffina, kluczową umiejętnością Maggie jest tzw. „mobilna arena”. Przy odpowiednim wyczuciu czasu jest w stanie uniemożliwić ucieczkę słabemu jeszcze potworowi, zamykając go pod hologramową kopułą razem z łowcami. W unieruchomieniu rywala pomagają też harpuny, czyli zastawiana na ziemi pułapka, która działa na potwora jak smycz – może się z niej zerwać, ale przez krótki czas jest wystawiony na ostrzał. Najciekawszym elementem arsenału Maggie jest jednak jej… zwierzątko. Daisy, bo tak się nazywa, stanowi cenny dodatek dla drużyny. Potrafi wyczuć potwora i często prowadzi wszystkich łowców za sobą, obierając najlepszy kierunek. Co ciekawe, Daisy może też przywracać do życia „nieprzytomnych” towarzyszy, co jest w stanie czasem przechylić szalę zwycięstwa podczas decydującej walki.