autor: Szymon Liebert
Graliśmy w Dying Light - klona Dead Island z domieszką Mirror's Edge - Strona 2
Dying Light to gra studia Techland, która bierze wszystko, co najlepsze w Dead Island, i wzbogaca to nowymi pomysłami: systemem poruszania się z Mirror’s Edge czy elementami survivalowymi.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Dying Light - poważniejsze, lepsze i ładniejsze Dead Island
Wątek przetrwania się pojawi, gracz zostanie zmuszony wykonywać pewne czynności po to, żeby móc funkcjonować w świecie gry, ale będzie się to uzupełniało z fabułą i scenami akcji – wyjaśnił Smektała. Myślimy o tym w kategoriach pewnego „suwaka przetrwania”, bo wiemy, że gracze oczekują wręcz elementu symulacji – dodał Błażej Krakowiak. Producent jest jednak ostrożny w budowaniu przesadnie wybujałych wyobrażeń o tym aspekcie tytułu. Dying Light powinniśmy traktować głównie jako kooperacyjną grę akcji, w której zostały zachowane pewne wątki survivalowe.

Z dachu widoki są ładniejsze
Pierwszą rzeczą, jaka rzuca się w oczy po ujrzeniu Dying Light w akcji, jest imponująca oprawa wizualna, napędzana przez autorski Chrome Engine 6. Silnik wykorzystuje właściwie wszystko, co jest teraz najbardziej topowe, czyli DirectX 11 i możliwości nowych konsol – przekonywał Smektała. Przeskok jest naprawdę spory i robi olbrzymie wrażenie, czego w pełni nie oddają obrazki. Nie zobaczycie na nich chociażby tego, jak realistycznie drzewa, krzewy i trawa poddają się podmuchom wiatru. Nigdy nie byłem szczególnie łasy na grafikę, ale Dying Light swoim rozmachem, kolorystyką i płynnością animacji przełamało mój sceptycyzm. Ciekawe, czy autorom uda się przenieść taki przepych na wszystkie docelowe platformy. Błażej Krakowiak powiedział, że konsole następnej generacji są przez Techland traktowane równorzędnie z pecetem, więc problemów raczej nie będzie. W przypadku Xboksa 360 i PlayStation 3 niewątpliwie nastąpią jakieś kompromisy. Pewne jest to, że wszystkie mechanizmy gameplayowe na wszystkich platformach będą takie same. W kategorii najładniejszej polskiej gry Wiedźmin 3: Dziki Gon zyska mocnego konkurenta, o czym – miejmy nadzieję – przekonacie się niedługo, wraz z ujawnieniem pierwszych zwiastunów zawierających rozgrywkę (może zobaczymy je na gamescomie?).


W Dying Light poznamy czwórkę bohaterów, których łączy jedna cecha: są nosicielami wirusa zamieniającego ludzi w zombie, co zapewnia im odporność na ugryzienia potworów (jedno z nich przydarzyło się zresztą podczas prezentacji). Jak bohater się zaraził, co dalej z tym zarażeniem będzie się działo, jak ta choroba czy nie choroba się rozwinie, pozostawiliśmy naszym pisarzom – wyjaśnił Smektała. Fabuła na pewno podejmie ten wątek.
Drugim zaskoczeniem jest sposób poruszania się postaci, ewidentnie nawiązujący do tego, co znamy z Mirror’s Edge. W grywalnej części dema mogłem sprawdzić go w działaniu i szybko przekonać się, że jest banalny w obsłudze. Bohater Dying Light potrafi biegać, robić wślizgi, skakać i wspinać się niczym najlepsi freerunerzy świata. Zasadą przy projektowaniu miasta jest to, że wejść można na wszystko, na co moglibyśmy wdrapać się w realu. Dzięki temu z łatwością da się określić, jakie mamy opcje. Duża mobilność bohatera nadaje grze nowy wymiar – wciąż możemy walczyć, ale kiedy szeregi wroga są teoretycznie nieograniczone, nie zawsze ma to sens. Lepiej uciec na dach i kontynuować podróż tą drogą. Po drugie – w Dying Light znajdziemy się w sytuacjach zbyt trudnych do opanowania za pomocą siekiery czy maczety.

Skoro już jesteśmy przy tym aspekcie, warto dodać, że system walki stanowi rozwinięcie patentów z Dead Island i chyba zmierza w dobrym kierunku. W dalszym ciągu najważniejsza jest broń biała, czyli kije bejsbolowe, siekierki, maczety, oraz powiązane z nią umiejętności lub ataki specjalne. Część z nich zostanie zresztą przypisana do danego typu oręża – na przykład młot pozwalał wykonać raniący wszystkich dokoła cios obrotowy lub uderzenie z wyskoku, wytrącające z równowagi zombie w pewnym promieniu. Zbyt wielu nieumarłych nie zdążyłem ubić, ale generalnie było to bardzo radosne zajęcie z równie prostym do opanowania systemem stosowania różnych technik ruchowo-eksterminacyjnych jak w innym polskim hicie: Bulletstormie.