Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Command & Conquer Publicystyka

Publicystyka 10 stycznia 2013, 10:00

autor: Maciej Kozłowski

Command & Conquer - powrót do korzeni na silniku Battlefielda

Nowa odsłona cyklu Command & Conquer pragnie przywrócić dawny blask podupadającej serii. W jaki sposób? Wracając do korzeni!

Seria Command & Conquer nie miała w ostatnich latach zbyt wiele szczęścia. Po ostatniej niezbyt udanej odsłonie marka mocno podupadła, stawiając swoją przyszłość pod znakiem zapytania. W zeszłym roku studio EA postanowiło jednak uratować ten znany i ceniony niegdyś cykl – uczyniło to, oddając go w ręce Jona Van Caneghema, twórcy uniwersum Might and Magic. Nowy projekt, nazwany Command & Conquer: Generals 2, wzbudził niemały entuzjazm graczy – zapowiedziano bowiem, że będzie on powrotem do korzeni i sumą wszystkich elementów, które wcześniej kochano i chwalono. Radość domorosłych strategów nie trwała jednak długo – wkrótce potem ogłoszono bowiem całkowitą zmianę planów i przebudowanie wyczekiwanego tytułu na „darmową platformę usług sieciowych”. W konsekwencji oznaczało to przejście gry na model free-to-play i co za tym idzie – skoncentrowanie zabawy na trybie wieloosobowym. Od tej chwili wokół projektu narosło wiele niedomówień – celem tego artykułu jest rozjaśnienie obecnej, niejednoznacznej sytuacji.

Powrót do korzeni

W przypadku Command & Conquer główny problem stanowi to, że nie do końca wiadomo, ile zostało w nim z pierwotnego Generals 2. Wiele z elementów, które opisaliśmy przeszło rok temu, mogło przecież ulec zmianie. W sukurs przychodzą jednak skąpe informacje udzielane przez samych twórców oraz... zorganizowane w grudniu spotkanie z fanami serii. To właśnie ich relacje pozwalają na obszerniejsze opisanie tajemniczego dotychczas projektu. Co zaskakujące, wedle deklaracji BioWare Victory nowe dzieło studia przyjmie formę modułową – na początku zobaczymy w nim jednostki znane z pierwszych Generałów, które zostaną potem uzupełnione o elementy i formacje typowe dla „siostrzanych” uniwersów (Tiberium i Red Alert). Gra będzie więc stale rozwijana i wzbogacana o kolejne nowinki – dokładnie tak, jak przystało na produkcję free-to-play.

Command & Conquer - odrodzenie na silniku Battlefielda - ilustracja #2

ZAMIESZANIE Z TYTUŁEM GRY

Kiedy w grudniu 2011 roku zapowiedziano nową grę z serii Command & Conquer, nie mieliśmy żadnych wątpliwości, w jakim uniwersum toczyć się będą zmagania. Pomysł stworzenia pełnoprawnej kontynuacji Generałów nie utrzymał się jednak zbyt długo. Zaledwie kilka miesięcy później koncern Electronic Arts ogłosił, że produkt zmienia zarówno swoją formułę, jak i tytuł.

Czym okaże się najnowsze Command & Conquer? Przede wszystkim – klasycznym RTS-em. Już teraz wiemy, że podczas rozgrywki gracze będą mogli rozbudowywać swoje włości, zbierać okoliczne surowce oraz – co chyba najważniejsze – posyłać na śmierć dziesiątki żołnierzy. Oznacza to prawdziwy powrót do korzeni gatunku – bez żadnych wydumanych mutacji ani nadmiernych uproszczeń, jakie można spotkać u konkurencji (np. w hybrydowym End of Nations). Rozgrywkę zaczniemy więc z jedną bazą oraz wyspecjalizowanym budowniczym, przeznaczonym do wznoszenia kolejnych struktur. Ów inżynier będzie bardzo wrażliwą jednostką, podatną na wszelkiej maści ataki – jego utrata z pewnością storpeduje całą linię produkcyjną. Jednostki mają być wytwarzane w różnych fabrykach, a dostęp do nich uzależniony od aktualnego stopnia rozwoju technologicznego.

Wraz z rozbudową infrastruktury powróci również klasyczny dla RTS-ów sposób gromadzenia surowców – aby je pozyskać, trzeba będzie wynająć jednostki transportowe i wysłać je do odpowiednich złóż. Tutaj jednak pojawi się pewne novum – o ile poprzednie odsłony serii przyzwyczaiły nas do jednego surowca, o tyle Command & Conquer zaproponuje dwa. Pierwszy z nich, prawdopodobnie nazwany „zaopatrzeniem” (supply), posłuży do wznoszenia podstawowych budowli i rekrutowania najprostszych jednostek, podczas gdy drugi – ropa – pozwoli na tworzenie bardziej zaawansowanych struktur. Przypomina to rozwiązanie znane z cyklu StarCraft, z tą jednak różnicą, że w nowym C&C ropę będą pobierać samodzielnie działające rafinerie, a nie wyspecjalizowane jednostki (podobnie kształtuje się kwestia energii w Warhammer 40.000: Dawn of War II). Rozszerzenie ekonomicznego aspektu gry nie oprze się wyłącznie na zwiększeniu różnorodności surowców, ale również na zmniejszeniu ich ilości na mapie oraz ustaleniu pewnej optymalnej liczby „zbieraczy”, którzy mogą je obsługiwać. Wymusi to na graczach szybką ekspansję i zakładanie wielu baz – tylko w ten sposób będą bowiem w stanie zapewnić sobie szeroki dopływ surowców (tym bardziej że poszczególne źródła szybko się wyczerpią). Twórcy postanowili przy tym wyeliminować czarny rynek oraz zrzuty zaopatrzenia – co dodatkowo ograniczy ilość zasobów na planszy.

Miecz silniejszy od pióra

Kwestia dostępnych frakcji pozostaje na razie zagadką. Wiadomo jedynie, że początkowo w grze pojawią się trzy strony konfliktu, a jedną z nich będą terroryści z GLA. Z wypowiedzi twórców można też wywnioskować, że pozostałe ugrupowania będą stanowić: zaawansowana technicznie Unia Europejska (prawdopodobnie wspierana przez USA) oraz tajemnicze APA, stanowiące zapewne sojusz państw azjatyckich. Taki dobór grywalnych cywilizacji wydaje się konsekwencją tego, że nowe Command & Conquer rozwinie wątki zaprezentowane w Generals, gdzie frakcje były bardzo podobne.

Command & Conquer - odrodzenie na silniku Battlefielda - ilustracja #2

Początkowo w grze uświadczymy tylko te frakcje, które związane są z uniwersum Generals. Nie oznacza to jednak, że na tym inicjatywa twórców się zakończy. Autorzy już teraz dają jasno do zrozumienia, że platforma Command & Conquer może wzbogacić się w przyszłości również o jednostki znane z serii Tiberium i Red Alert.

Każda ze stron konfliktu zaoferuje zupełnie unikalny model rozgrywki. Odmienność stronnictw nie ograniczy się do kosmetycznych różnic między nimi ani do statystyk poszczególnych jednostek. Twórcy z BioWare Victory twierdzą, że „symetryczny balans jest nudny” – dlatego zamierzają zaproponować kilka filozofii zabawy, dostosowanych do potrzeb graczy. Możemy się więc spodziewać, że przeciwko silnym (ale drogim) wojskom Unii Europejskiej staną tanie (ale liczne) zastępy bojowników. Frakcje będą posiadać swoje mocne i słabe strony, uzupełniane dodatkowo przez obszerne i nieliniowe drzewka rozwoju. Każde z ugrupowań uzyska możliwość ukierunkowanego doskonalenia się – poznanie wszystkich technologii podczas jednej rozgrywki okaże się nieefektywne lub zwyczajnie niemożliwe. Z pewnością wpłynie to na zwiększenie różnorodności dostępnych taktyk oraz wymusi na graczach daleko idącą współpracę.

Silnik Frostbite 2 pozwoli demolować otoczenie w niezwykle efektowny sposób. - 2013-01-10
Silnik Frostbite 2 pozwoli demolować otoczenie w niezwykle efektowny sposób.

Co zaś z samymi wojskami? Te spotkały się z pewnymi zmianami – powrócono do wielkich bitew toczonych przez dziesiątki jednostek oraz zwiększono limit dostępnych naraz formacji (przynajmniej względem Command & Conquer 4). Pojedynczych wojaków zastąpią grupy uderzeniowe – zamiast jednego żołnierza pokierujemy więc zespołem zunifikowanych piechurów (traktowanym jednak jako jednostka, a nie oddział). Głębi rozgrywce doda z pewnością opcja dowolnego niszczenia terenu – tym bardziej że część map zaoferuje rozbudowane i żmudne bitwy w miejskich ruinach. Silnik Frostbite 2, znany między innymi z Battlefielda 3, powinien pozwolić na swobodną dewastację okolicy. Oznacza to spore możliwości taktyczne – na kompanię wroga warto przecież zrzucić ścianę budynku, a snajpera wyeliminować przez wysadzenie dziupli, w której siedzi. Co przy tym ważne, przewaga liczebna ma być znacznie mniej istotna niż umiejętności samych graczy.

Czekamy na betę!

Command & Conquer zapowiedziano jako grę free-to-play dystrybuowaną i wspieraną przez system Origin. Dotychczas twórcy nie ujawnili jeszcze, jaki model biznesowy zamierzają zaproponować graczom. Może to budzić pewne obawy, jednak wątpliwe jest, aby zdecydowano się na schemat pay-to-win – stanowczo zmniejszyłoby to atrakcyjność tytułu. Ten jawi się zaś jako w pełni kompetentna, nastawiona na rozgrywkę wieloosobową strategia, korzystająca przy tym z częstych aktualizacji i nieustannego wsparcia programistów. Osoby tęskniące za fabularyzowanymi kampaniami nie powinny jednak rozpaczać – dla nich (wbrew wcześniejszym zapowiedziom) przygotowano tryb jednoosobowy. Wiadomo przy tym, że rozgrywka zostanie podzielona na różnorodne typy zabawy, oparte na starciach PvP oraz PvE.

Ujawnione dotychczas informacje pozwalają sądzić, że Command & Conquer okaże się prawdziwym powrotem do korzeni serii – dokładnie tak, jak sugeruje tytuł gry. Przyznają to również osoby, które miały sposobność sprawdzić możliwości nowego dzieła BioWare Victory. Formuła „4X” (explore, expand, exploit, exterminate), tak bliska filozofii dawnych części serii, wydaje się wracać do łask. Miejmy nadzieję, że szansa ta nie zostanie zmarnowana. Gracze pragnący zweryfikować obietnice twórców już teraz mogą zapisywać się na zamknięte testy wersji beta. Pełna wersja ma zadebiutować jeszcze w tym roku.

TWOIM ZDANIEM

Czy nowa gra z serii Command & Conquer odrodzi serię po nieudanej "czwórce"?

Tak, jestem tego pewien.
55,8%
Nie, nie ma na to szans.
24,2%
Nie mam zdania na ten temat.
20%
Zobacz inne ankiety
Command & Conquer

Command & Conquer