XCOM: Enemy Unknown – graliśmy w nowe UFO od twórców Cywilizacji - Strona 3
Czy XCOM: Enemy Unknown zadowoli miłośników kultowego UFO czy może skierowany jest do zupełnie nowego odbiorcy? Po dwóch godzinach gry próbujemy odpowiedzieć na to pytanie.
Przeczytaj recenzję Strzelając do E.T. – recenzja gry XCOM: Enemy Unknown
Przeciwnicy nie grzeszą inteligencją, jak to zwykle w grach firmy Firaxis Games bywa, ale nie stoją też bezczynnie w najgorszym możliwym miejscu, oczekując na rychłą śmierć. Rywale potrafią wycofać się w sytuacji zagrożenia, praktycznie cały czas wykorzystują osłony, a niekiedy kładą nawet ogień zaporowy, przygwożdżając naszych podopiecznych za jakąś przeszkodą. Niestety, w kwestiach ofensywnych nie jest już tak różowo. Ufoki nie próbują atakować z flanki, nie wykorzystują swoich umiejętności, ograniczając się jedynie do desperackich, często niecelnych strzałów z bezpiecznej pozycji. Być może jest to kwestia początkowej fazy gry, ale nawet na filmikach prezentujących późniejsze zmagania (np. starcie z Chryssalidami, które zostało pokazane na zakończonych niedawno targach E3) wygląda to dość podobnie. Jestem niezmiernie ciekaw, jakie niespodzianki dla weteranów autorzy gry przygotowali na poziomie Impossible. Testowana przez nas wersja nie miała opcji wyboru trudności, a łatwość, z jaką kładliśmy pokotem obcych, wskazywała, że był to jednak najprostszy wariant.

Na koniec kilka słów na temat bazy XCOM-u, w której spędzamy sporo czasu pomiędzy poszczególnymi misjami. To właśnie tu decydujemy o przydziale naukowców do kolejnych badań, produkujemy przedmioty w oparciu o dostępne środki, a także wyposażamy naszych podopiecznych w broń oraz gadżety, zarówno te zdobyte, jak i wytworzone. Wyboru lokalizacji centrum dowodzenia dokonujemy tuż po pierwszej misji (każde terytorium oferuje inne bonusy), później zasięg radarów zwiększamy, wystrzeliwując w kosmos kolejne satelity. Z poziomu globusa możemy skanować przestrzeń w poszukiwaniu wrogich statków – czas jest wtedy maksymalnie przyspieszany aż do momentu wykrycia spodka bądź zakończenia innej ważnej operacji. Jeśli chodzi o rozbudowę placówki, to ta również spada na barki grającego. Co ciekawe, konfiguracja pomieszczeń w mrowisku ma duże znaczenie – układając pewne lokacje obok siebie, sprawiamy, że ich lokatorzy będą pracować efektywniej.

„Nie jest źle” – twierdzi fan
Prezentacja gry na warszawskiej imprezie powiedziała mi bardzo wiele o produkcie firmy Firaxis Games. Z jednej strony potwierdziła różne obawy, z drugiej uświadomiła, że Amerykanie mają jednak jasną i klarowną wizję tego, co chcą osiągnąć, i że jako całość XCOM trzyma się po prostu kupy. Powiem szczerze, przez te prawie półtorej godziny bawiłem się naprawdę nieźle. Mimo bardzo wielu uproszczeń w stosunku do kultowego pierwowzoru walka z kosmiczną zarazą sprawiła mi sporo radości. Mam jednak nadzieję, że nowa gra ma do odkrycia jeszcze mnóstwo kart i że będę do niej wracał wielokrotnie. Biorąc pod uwagę kompletny brak losowości w misjach, wydaje się to wątpliwe, ale jak będzie naprawdę, zobaczymy po premierze. To już za niespełna dwa miesiące.
Nie chcę nikogo przekonywać na siłę, że będziemy mieć tu do czynienia ze spektakularnym powrotem słynnej marki, bo już teraz wyraźnie widać, że każdy odbierze ten comeback inaczej. Przestańmy się czarować, od premiery pierwszego UFO minęły blisko dwie dekady – to oczywiste, że autorzy chcą dotrzeć nie tylko do starych wyjadaczy, ale również do tych osób, które w 1994 roku dopiero przyszły na świat. Dostosowanie produktu do dzisiejszych standardów oznacza radykalne zmiany, często kontrowersyjne, i w Enemy Unknown zobaczymy ich całą masę. Nie oznacza to jednak, że będzie to tytuł zły, wręcz przeciwnie. Do tej pory dość sceptycznie podchodziłem do najnowszego XCOM-a, teraz – mając nieco pełniejszy obraz sytuacji – mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że będzie to jeden z najciekawszych produktów końcówki tego roku. I mówię to z perspektywy człowieka, który na dwóch pierwszych odsłonach tego cyklu zjadł zęby. Przymknijcie oczy na uproszczenia, zapomnijcie o prehistorii, a może i Was nowe dzieło magików z Firaxis zauroczy. A przynajmniej wessie, tak jak wczoraj wessało mnie.