Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Borderlands 2 Publicystyka

Publicystyka 8 czerwca 2012, 09:41

Borderlands 2 na E3 2012 - krótki wypad na Pandorę

Borderlands 2 będzie twórczym poszerzeniem pomysłów z "jedynki" o czym przekonaliśmy się na targach E3 2012. Gearbox nie planuje żadnej rewolucji. I bardzo dobrze.

Od naszej ostatniej wizyty na planecie Pandora minęło pięć długich lat. W tym czasie wydarzyło się całkiem sporo – tajemniczy jegomość posługujący się ksywą Handsome Jack nie tylko przypisał sobie sukces czwórki bohaterów, ale również posiadł bogactwa ukryte w Skarbcu i za ich pomocą objął kontrolę nad mocno rozwiniętą technologicznie korporacją Hyperion. To mu jednak nie wystarczyło. Wkrótce potem Jack obwołał się samozwańczym władcą Pandory i stworzył ogromną stację kosmiczną w kształcie litery „H” w połowie drogi pomiędzy rzeczonym globem a jego jedynym naturalnym satelitą. Nieliczni oponenci, którzy usiłowali powstrzymać dyktatora, musieli uznać wyższość dowodzonej przez niego armii robotów. Jack bowiem rządzi twardą ręką i nie uznaje sprzeciwu.

W takich oto realiach przyjdzie nam walczyć o lepsze jutro w Borderlands 2. Czwórka nowych śmiałków, która z różnych względów podpadła przystojniakowi, otrzyma zadanie powstrzymania uzurpatora. W trakcie trwających w Los Angeles targów E3 mieliśmy okazję przetestować produkt w akcji i ukończyć jedną z przykładowych misji (podobno) piekielnie długiej kampanii. Nosiła ona nazwę Statuesque („posągowy”), a jej celem było zniszczenie czterech pomników Jacka, stojących w kontrolowanej przez firmę Hyperion metropolii.

Demo pozwalało wcielić się w każdego z bohaterów, ale ze względu na mocno ograniczony czas mogliśmy tak naprawdę pokierować tylko jednym z nich. Grający obok mnie jegomość wybrał jako pierwszy faworyzowanego przeze mnie Salvadora (Gunzerker), postanowiłem zatem zmienić plany i aktywowałem Axtona (Commando), mocno przypominającego Soldiera z pierwowzoru. Zmagania rozpoczęliśmy od razu na 25 poziomie doświadczenia, więc do dyspozycji mieliśmy sporą liczbę punktów umiejętności. Niestety, o porządnym obejrzeniu drzewek rozwoju można było zapomnieć. Nie chcąc tracić cennego czasu, podrasowałem żywotność i tarcze, zainwestowałem punkty w moją ulubioną klasę broni, czyli karabiny szturmowe, a także odpicowałem stacjonarne działko, które komandos rozstawia po użyciu zdolności specjalnej. Szybko przejrzałem otrzymane na początku misji uzbrojenie i tak przygotowany ruszyłem do ataku.

Zadanie było banalnie proste, ale tylko na papierze. Pomniki okazały się kuloodporne, więc trzeba było odszukać zlokalizowanego nieopodal latającego robota i przeprogramować go tak, by zaczął niszczyć posągi za pomocą działa laserowego. Oczywiście Jack próbował nas powstrzymać i co chwilę dorzucał nowe jednostki na pole bitwy. Przeciwnicy nie błyszczeli inteligencją, ale momentami sprawiali trochę kłopotu, zwłaszcza inżynierowie, potrafiący leczyć uszkodzone maszyny. Po zburzeniu pierwszego pomnika bot automatycznie ruszył do kolejnego, a my cały czas mu towarzyszyliśmy, pilnując jednocześnie, by nie został zanadto uszkodzony (był to zresztą warunek konieczny do wykonania zadania). Kilkanaście minut później, po ubiciu co najmniej pięćdziesięciu wrogów, w tym pary „super badassów”, i małej nerwówce wynikającej z troski o eskortowanego robota, misja zakończyła się sukcesem. Ufff...

W Borderlands 2 grałem zbyt krótko, żeby wyciągać ostateczne wnioski, ale na tę chwilę pokusiłbym się o stwierdzenie, że „dwójka” w niewielkim stopniu różni się od swojego pierwowzoru. Nie zaobserwowałem żadnych istotnych zmian w mechanice strzelania, w identyczny sposób uaktywnia się moce specjalne, nadal kluczowym elementem jest dbanie o tarcze, pozwalające wziąć na klatę nieco więcej niż zwykle pocisków. Innowacji należy szukać przede wszystkim w samych bohaterach, którzy zastąpili protagonistów znanych z poprzedniej części serii, oraz w nowych właściwościach pukawek.

Wyłuskanie głębiej ukrytych modyfikacji i usprawnień wymagałoby spędzenia z produktem co najmniej kilku godzin, a nie dwudziestu minut. Musicie mi więc wybaczyć i cierpliwie poczekać na kolejne informacje o tej grze. Miejmy nadzieję, że w przyszłości będziemy mogli pobyć na Pandorze nieco dłużej i to jeszcze przed planowaną na jesień premierą.

Pierwsze wrażenie? Jest naprawdę dobrze. Nie oczekuję po Borderlands 2 niczego więcej niż lekkiej strzelaniny w postapokaliptycznych realiach, no, może jeszcze położenia większego niż w „jedynce” nacisku na fabułę, żeby opowieść stanowiła tło, o którym nie zapomina się po kilku minutach zabawy. Autorzy zarzekają się, że sporo pod tym względem się zmieni, ale akurat w wersji demonstracyjnej nie było tego widać. Klik na tablicy ogłoszeń i jazda do najbliższego markera – gdyby nie wrodzona chęć dowiedzenia się, o co tu w ogóle chodzi, na wypowiadane przez Handsome Jacka teksty nie zwróciłbym w harmiderze wywołanym totalną sieczką większej uwagi.

Co najważniejsze – gra prezentuje się bardzo solidnie i już teraz gołym okiem widać, że Gearbox bez trudu dostarczy na wrzesień dopracowany produkt. Bez udziwnień i drastycznych zmian – każdy fan pierwszego Borderlands może być pewien, że w „dwójce” dostanie dokładnie to, czego można oczekiwać po żywiołowej strzelaninie: rzeź, rzeź i jeszcze raz rzeź. To chyba wystarczy, prawda?

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Borderlands 2

Borderlands 2