autor: Maciej Kozłowski
Might & Magic: Heroes VI - testujemy przed premierą - Strona 3
Zagraliśmy w wersję beta gry Might & Magic: Heroes VI, żeby sprawdzić ile Mocy i Magii zostało w szóstej odsłonie słynnego cyklu.
Przeczytaj recenzję Pełna zmian, ale wciąż świetna - recenzja gry Might & Magic: Heroes VI
Najwięcej kontrowersji od dawna budzą dostępne w grze frakcje. Jest ich pięć: Nekropolia, Inferno, Przystań, Twierdza oraz Sanktuarium. O ile cztery pierwsze są dobrze znane fanom cyklu, o tyle ostatnia jest prawdziwą nowinką – jest to bowiem stylizowana na Japonię kraina szumiących wód, porywczych monsunów i delikatnej rosy. Jednostki Sanktuarium to najczęściej łuskowate stworzenia o licznych właściwościach magicznych, raczej słabe w zwarciu, a swą siłę odnajdujące w odpowiednim wykorzystywaniu potężnych umiejętności. Osobiście dość niechętnie podchodziłem do tej rasy na samym początku gry, jednak obecnie muszę stwierdzić, że zwiewność i dyskrecja Sanktuarium naprawdę dobrze kontrastuje z brutalnością orków z Twierdzy czy bezduszną determinacją nieumarłych z Nekropolii. Za to wyczucie smaku należą się twórcom brawa.
Z powyższego opisu wyłania się obraz gry idealnej – czy na tym monolicie są jednak jakieś rysy? Oczywiście, jak na wersję beta przystało, gra była mocno awaryjna, widoczne były też różne niedoróbki. To zostanie jednak naprawione do czasu premiery – pytanie natomiast, co z elementami, które wydają się być już ukończone, a budzą wyraźny niepokój graczy? Najwięcej sporów wywołał zdecydowanie ekran miasta (widoczny poniżej), który jest, nie używając wulgaryzmów, żenujący. Seria Heroes of Might and Magic przyzwyczaiła nas do powalających na kolana widoków – doskonale zaprojektowanych zamków, których architektura głęboko zapada w pamięć. To, co mogliśmy zobaczyć w „szóstce”, wywołuje co najwyżej grymas niesmaku. Na szczęście w sieci już krążą plotki, że jest to tylko okno zastępcze, a same miasta będą wyglądać dużo lepiej. Miejmy nadzieję, że informacje te okażą się prawdziwe.

Co jeszcze można zarzucić nowym Heroesom? Chyba głównie to, że poszczególne frakcje, jak na razie, są bardzo kiepsko zbalansowane – truposze praktycznie masakrują wszystkich konkurentów, podczas gdy wodni wojownicy potrafią dostać łomot od znacznie słabszego przeciwnika (komputer wyraźnie nie radzi sobie z zastosowaniem umiejętności). W ogóle sztuczna inteligencja stoi na zatrważająco kiepskim poziomie – tak na mapie świata, jak i w trakcie bitew. Przeciwnik stroni od walki, gra zdecydowanie defensywnie, co widać szczególnie w statystykach po zwycięskim skirmishu (bitwy moje: 83, bitwy komputera: 5). Oby zostało to naprawione – chociaż Heroes VI jest nastawione na rywalizację w sieci, samotnicy również powinni zostać uszanowani.
Pewnym krokiem w tył jest liczba miast – mamy ich do dyspozycji jedynie pięć, a to niezbyt dobry wynik. Szkoda też, że twórcy odeszli od znanego z Dzikich Hord wyboru ulepszeń dla jednostek – te co prawda możemy awansować, ale wyłącznie w jeden określony sposób. Jestem jednak pewien, że do gry zostanie wydanych kilka dodatków, które rozwiążą obydwa te problemy.
Trudno w tej chwili ocenić, czy Heroes VI będzie grą wybitną – z pewnością jednak pchnie serię na nowe tory. Większość zastosowanych rozwiązań powinna trafić w gusta graczy – oczywiście, o ile nie są fanatycznymi wyznawcami „trójki”. Ja jestem bardzo zadowolony z kierunku, w którym zmierza ten produkt – chociaż początkowo byłem nastawiony sceptycznie, tak teraz muszę przyznać, że Ubisoft wie, co robi. Firma zdobyła u mnie spory kredyt zaufania – nie mogę się już doczekać premiery pełnej wersji. Wtedy wszyscy będziemy mogli ocenić, ile Mocy i Magii jest w najnowszym Heroes.
Maciej „Czarny” Kozłowski