autor: Szymon Liebert
The Sims: Średniowiecze - test przed premierą - Strona 4
The Sims: Średniowiecze to zmiana nie tylko stylistyki, ale i koncepcji gry. Komu spodoba się kostiumowy symulator życia?
Przeczytaj recenzję The Sims: Średniowiecze - recenzja gry
The Sims Średniowiecze atakuje graczy specyficznym poczuciem humoru, doskonale znanym osobom zagrywającym się w poprzednie odsłony serii. Podczas zabawy powstrzymujemy gobliny, które terroryzują okolicę za pomocą swoich wymiocin, poznajemy sztuki teatralne o biciu wieśniaków niejakiego Szeksburego, a nawet wypowiadamy wojnę krwiożerczym gryzoniom. Scenarzyści parodiują w ten dziwaczny sposób kilka motywów z klasycznej literatury, historii czy popkultury, co jednym się spodoba, a innych odrzuci. Ambiwalentnych uczuć nie wzbudzi chyba grafika – świat gry wygląda naprawdę ładnie, a reakcje i mimika postaci są bardzo czytelne.

Jeśli mielibyśmy mówić o problemach gry, to warto zacząć od kwestii najogólniejszej. Kierunek, w którym poszli twórcy produkcji, jednych zachwyci, a innym się nie spodoba. Pomysł na zaprezentowanie epoki nie jest bynajmniej nietrafiony – chodzi raczej o ograniczenie kilku charakterystycznych cech serii. Miłośnicy budowania swoich domów i willi będą rozczarowani – w Średniowieczu zajmujemy się wyłącznie architekturą wnętrz. Ostrzec trzeba też osoby przywiązane do jednego Sima, bo tym razem chodzi o odgrywanie różnych postaci. Te dwie sprawy dotyczą oczywiście pewnej wizji czy koncepcji, a raczej trudno winić twórców za to, że chcą pokazać coś nowego.
Pewnym problemem dla osób nieobeznanych ze światem postaci władających simliszem będzie ogrom możliwości i paneli do przeklikania. Gra czasami pozostawia nas z celem i brakiem podpowiedzi, jak go wykonać. Przeważnie jest to oczywiste – w końcu tak budowane są proste zagadki, które musimy przemyśleć. Niekiedy zdarza się jednak, że trzeba wykonać coś bardzo prostego (napić się miodu króla), a nie wiemy tak naprawdę, jak to zrobić. Dopiero połączenie kilku faktów i odwiedzenie paru lokacji pozwala dojść do rozwiązania, wynikającego z mechaniki rozgrywki, a nie z danej łamigłówki.
Wszyscy lubimy skomplikowane gry – o ile tylko są podane w czytelnej formie. Już przykłady wymienione do tej pory pokazują, że nowe Simsy mają z tym trochę kłopotów. Sprawa jest bardziej zawiła, niż mogłoby się wydawać. Wystarczy przytoczyć prosty opis z pierwszego podpunktu samouczka, wykładającego podstawowe mechanizmy rozgrywki: „Każda nowa Ambicja wymaga od ciebie zdobycia co najmniej srebrnego poziomu w określonym Osiągnięciu Ambicji pochodzącym z poprzedniej Ambicji. Inne mogą wymagać osiągnięć Ambicji z więcej niż jednej poprzedniej Ambicji”. Z czasem przyswajamy system i zaczynamy rozumieć różnicę między punktami misji a zasobów, ale teksty pomocnicze gmatwają, niestety, sprawę i wprowadzają zamęt. W wersji testowej gry dało się zauważyć dwa kolejne niedociągnięcia – niedokładną lokalizację (pomyłki z rozróżnianiem płci postaci) oraz dziwne rozwiązania w zakresie interfejsu (wąskie pola dla tekstu na mapie królestwa).
Średniowieczne przygody Simów są ciekawe i rzeczywiście mogą zainteresować graczy, którzy nie byli w stanie zdzierżyć poprzednich odsłon serii. W dalszym ciągu jest to jednak produkcja specyficzna i niepozbawiona pewnych kontrowersyjnych zmian. Z drugiej strony – miłośnicy uniwersum stworzonego przed laty przez Willa Wrighta także będą dobrze bawili się przy tej grze, chociaż wielu z nich zatęskni za niektórymi dawnymi rozwiązaniami.
Szymon „Hed” Liebert