autor: Andrzej Jerzyk
World of Warcraft - przed premierą - Strona 2
Od czasu ukazania się pierwszego Warcraft’a minęło już kilka lat, w chwili obecnej czekamy jeszcze na trzecią część sagi, a tymczasem Blizzard poinformował, iż prowadzone są prace nad kolejną grę z tej serii, tym razem z gatunku MMOcRPG.
Przeczytaj recenzję World of Warcraft - recenzja gry
Świat. To przecież najważniejsze w każdej grze RPG. Obszar, na którym przyjdzie się nam poruszać musi być wystarczająco duży i interesujący by gra się szybko nie znudziła, oraz solidnie dopracowany – by nie odrzuciła nas szeregiem błędów, a przyciągała subtelnymi drobiazgami. Wielu z nas twierdzi, że gra cRPG nie musi być dopieszczona graficznie, jednak przecież zawsze lepiej, gdy nie razi zbyt ubogą oprawą. Świat gry w World of Warcraft ma mieć to wszystko i jeszcze trochę więcej. Jest duży, bo oprócz wspomnianych dwóch krain obejmuje także inne lokacje z Warcraft. Jest dopracowany, bo pracuje nad nim sztab ludzi, doskonale znających się na swej robocie. Wreszcie doskonale się prezentuje, bo... wystarczy spojrzeć na screeny. Poza tym, poruszać się nam przyjdzie po bardzo zróżnicowanych obszarach, tak że uświadczymy zarówno krajobrazy leśne jak i pustynne, tak górzyste jak i równinne. Świat ma być na tyle duży, że niemożliwością będzie umieszczenie go w pamięci komputera, przez co podzielony zostanie na mniejsze fragmenty. Jeżeli jednak spełnią się obietnice autorów, to przejście z jednej mapy do drugiej odbywać się będzie praktycznie bez dogrywania, czasem tylko powodować będzie zmianę serwera.
Fabuła nowej gry nie jest do końca jasna, wiadomo jedynie, że zabawę rozpoczniemy w cztery lata po zakończeniu akcji Warcraft 3 (co, mam nadzieję, nie sugeruje ukończenia prac nad grą w terminie czteroletnim). Owej niejasności zresztą nie należy bynajmniej uznawać za wadę. Czym innym jest gra całkowicie pozbawiona jakiegokolwiek wątku fabularnego, a czym innym gra, która nam żadnego wątku nie narzuca. Mieliśmy już do czynienia z przypadkami, kiedy „mizerność” głównego wątku wychodziła grze na zdrowie (wielbiciele Daggerfall wiedzą o czym mówię). Nikt chyba nie przepada za grami, które tak jak (by nie sięgać daleko po przykłady) Diablo 2, prowadzą nas za rączkę przez całą historię opowiadaną przez grę. World of Warcraft na pewno zawierać będzie ciekawą linię fabularną, jednak nie można zapominać, że gry on-line rządzą się nieco innymi zasadami i większy nacisk powinien zostać położony na interakcję między poszczególnymi graczami, niż na uwikłanie gracza w intrygę dotyczącą tylko jego bohatera.
Znacznie ważniejszą od fabuły kwestią jest możliwość doboru interesującej nas rasy i klasy postaci. Przecież musimy być zadowoleni z bohatera, którym przyjdzie się nam poruszać przez tygodnie a może i miesiące. World of Warcraft zaoferuje nam co najmniej trzy rasy do wyboru (tyle już jest, być może będzie więcej). Jaka jest ta trzecia? To Taureni, bykopodobna rasa potężnych nomadów z odległych zakątków świata Warcraft, o których wiadomo niewiele. Dlaczego, poza ludźmi i orkami w grze wystąpi na pewno tylko jedna rasa? Blizzard tłumaczy się, lepiej zrobić trzy różniące się od siebie rasy niż sto podobnych, jednak takie tłumaczenie brzmi mało przekonująco. Miejmy nadzieję, że do wydania gry dodane zostanie jeszcze kilka nowych ras.
Jeżeli chodzi o tworzenie naszej postaci, to poza złożonym procesem doboru cech znanych z innych gier cRPG, niesamowicie rozbudowane zostało narzędzie do kształtowaniem naszej aparycji (żeby wymienić tylko kilka możliwości, wybieramy m.in.: kolor włosów, kolor skóry, płeć, sposób uczesania, liczne detale twarzy naszego bohatera). Zrobiono tak tylko dlatego, żeby było niezwykle trudno stworzyć postać wyglądającą podobnie do kogokolwiek w grze, także byśmy łatwo mogli odróżniać poszczególnych graczy po ich niepowtarzalnym i unikalnym wyglądzie. Brzmi to tym bardziej interesująco, że niektórzy gracze o uzdolnieniach artystycznych mogą tworzeniu swojego image poświęcić długie godziny, by w końcu osiągnąć końcowy efekt w postaci twarzy Antonio Banderasa czy Anny Kournikovej, a co za tym idzie miłość i uwielbienie napotkanych w grze przeciętnych (już nie tak pięknych) graczy. Swoją drogą ciekawe, czy znajdzie się ktoś z na tyle dużą dawką samokrytycyzmu, by wykreować się na Quasimodo...