autor: Szymon Liebert
Uncharted 2: Among Thieves - testujemy przed premierą - Strona 2
Pierwszy Uncharted zasłynął solową kampanią. Czy atutem dwójki będzie także multiplayer?
Przeczytaj recenzję Uncharted 2: Among Thieves - recenzja gry
Przedostając się przez kolejne części miasta, napotykamy nieco mocniejszych przeciwników. Jednym z nich jest żołnierz obłożony kamizelkami kuloodpornymi. Trzeba na nim koniecznie skupić ogień lub posłać w jego stronę kilka granatów. Czasem wrogowie atakują z zaskoczenia, wyskakując np. z dziury w suficie. Pod koniec scenariusza bety pojawiają się natomiast najemnicy wyposażeni w tarcze policyjne. Żeby się z nimi rozprawić, wystarczy po prostu ich okrążyć, zajść z boku lub zestrzelić z góry. W finalnej scenie na arenę wskakuje pomniejszy (prawdopodobnie) boss, wyposażony w wielki karabin obrotowy. Niestety groźnie wyglądający osobnik jest tylko zapowiedzią dalszej części zabawy – na nim kończy się bowiem misja testowa. Przejście scenariusza sprawnej ekipie zajmuje jedynie kilkanaście minut.
Naturalnie powyższe zadanie nie jest kompletną misją, a raczej jej wycinkiem. Jednak już w nim widać pewne minusy trybu kooperacji. Przede wszystkim jest on dość liniowy i powtarzalny, co oczywiście było do przewidzenia. Wrogowie wyskakują zawsze w tych samych miejscach i w określonych ilościach. Oznacza to, że przy każdym kolejnym podejściu właściwie wyprzedzamy bieg wydarzeń i jesteśmy gotowi posłać każdego przeciwnika do piachu rutynowym headshotem. Ten fragment większej całości nie będzie raczej wyzwaniem dla weteranów poprzedniej części – ja przeszedłem go za pierwszym razem z początkującą ekipą. Mimo tego zabawa jest przednia i dużo się dzieje. Prawdziwymi demonami adrenaliny są jednak niepozorne tryby Deathmatch oraz Plunder.
Pod standardowo brzmiącą nazwą Deathmatch kryje się tak naprawdę rozgrywka drużynowa, w której uczestniczy dziesięciu graczy podzielonych na rywalizujących ze sobą bohaterów oraz złoczyńców. Punkty pojawiania się zawodników na mapach są dynamiczne, więc nie zdarza się, żeby ktoś zaczaił się w miejscu respawnu. Plunder to wariacja na temat popularnego Capture the Flag. Zamiast flagi do prowizorycznej bazy zanosimy skarb pojawiający się w kilku miejscach. Ciekawe jest to, że możemy rzucać nim na pewną odległość, co oczywiście często się przydaje i umożliwia przekazywanie go dalej. W obu trybach cały czas widzimy ikonki reprezentujące sprzymierzeńców, dzięki czemu da się stosować pewne spontaniczne grupowe taktyki. W Plunder dodatkowo mamy podgląd celu – nawet jeśli niesie go przeciwnik.
Powyższe proste i dość typowe rozwiązania nie zapowiadają jeszcze niczego nadzwyczajnego. A taki właśnie jest tryb współzawodnictwa w sieciowej becie Uncharted 2. Wszystko za sprawą kilku kluczowych elementów, które stoją na naprawdę wysokim poziomie. Pierwszym z nich są bardzo fajne mapy – w testowej wersji można pograć na dwóch z nich (The Village, The Plaza). Obie skonstruowane są wzorcowo i w dość specyficzny sposób, wynikający z mechaniki gry, umożliwiającej przecież między innymi wspinaczkę. Pojawiają się zrujnowane piętrowe domki, ciężarówki, zaułki oraz snajperskie dziuple. Budynki nie są za wysokie i prawie na każdy można się wdrapać i zająć dogodną pozycję na dachu, piętrze czy w jednym z okien. W poszczególnych miejscach leżą też porozrzucane kluczowe bronie i zawsze przydatne granaty.