autor: Marcin Łukański
MotorStorm: Pacific Rift - test przed premierą - Strona 3
Każdy fan szalonych wyścigów czeka na drugą część serii, która otrzyma podtytuł Pacific Rift. Nadzieje wiązane z sequelem są bardzo duże, tym bardziej, że pierwsze zdjęcia z gry prezentują się wyśmienicie, a węgla do pieca dorzuca sam producent.
Przeczytaj recenzję MotorStorm: Pacific Rift - recenzja gry
Pacific Rift zmieniając otoczenie na wąskie, kręte trasy na terenie dżungli, równocześnie tak jakby zwolnił. Brakuje chlapiącego na wszystkie strony błota, brakuje wyraźnie rozmytego tła, brakuje otwartych przestrzeni, na których można rozwinąć większe prędkości. Oczywiście wiele z tych elementów (jak ślady na trasie i zamazujące kamerę błoto) ma zostać dodanych w finalnej wersji, ale boję się, że zamknięcie wyścigów wśród krętych labiryntów tropikalnej wyspy może odebrać część frajdy, jaką oferowała pierwsza odsłona gry.
Pocztówka z wakacji
Chciałbym w tym momencie napisać, że nowe lokacje wyglądają tak jak śliczne widokówki, którymi karmił nas producent przez ostatnie miesiące. Niestety stan faktyczny tropikalnej wyspy znacznie odbiega od pięknych obrazków, które można pomylić z fotografiami z katalogu biura podróży.

W czasie wyścigów zauważymy wiele niedopracowanych tekstur niskiej rozdzielczości, porastające dżunglę trawy i różne egzotyczne rośliny miejscami wyglądają jak zlepki zielonkawych prostokątów, a gdy efektownie wbijemy się w drzewo – co pozwoli lepiej mu się przyjrzeć – zauważymy brak szczegółów i miłych dla oka detali. Oczywiście warto pamiętać, że to jeszcze wersja beta gry i zapewne będzie się ona różniła od finalnej produkcji, tym niemniej przepaść między promocyjnymi zdjęciami, a tym, co zobaczyłem w czasie zabawy, jest olbrzymia.
Wielka niewiadoma
Po obcowaniu z wersją beta Motorstorm: Pacific Rift bardzo trudno wyrobić sobie jakąkolwiek opinię o finalnym produkcie. Gra z jednej strony utrzymuje dający dużo frajdy system rozgrywki z pierwszej części, prezentuje znane pojazdy i dodaje całkiem interesujące monster trucki. Nie można również zapomnieć o trybie split-screen, który z pewnością przysporzy wielu miłych przeżyć.
Z drugiej strony, mapa, z którą mieliśmy kontakt, nie nastraja optymistycznie. Brak szerokich przestrzeni, na których można poszaleć, ciasne dróżki i wąskie zakręty, a co za tym idzie, brak poczucia zawrotnych prędkości. Oprawa graficzna również nie błyszczy, a miejscami wręcz odrzuca.
Warto jednak zwrócić uwagę, że wersja, z którą mieliśmy do czynienia jest – teoretycznie – skończona jedynie w 70%. Pozostaje mieć nadzieję, że te brakujące 30% spowoduje, że Motorstorm: Pacific Rift będzie godnym następcą najlepszej zręcznościowej ścigałki na Playstation 3.
Marcin „Del” Łukański
NADZIEJE:
- ten sam, sprawiający wiele frajdy, system jazdy;
- split-screen;
- monster trucki.
OBAWY:
- póki co słaba oprawa graficzna;
- brak poczucia prędkości;
- brak otwartych przestrzeni znanych z pierwszej części.