autor: Marek Grochowski
Need for Speed ProStreet - zapowiedź - Strona 5
Pomimo tego, że Carbon, ostatni twór kanadyjskiego oddziału EA, sprzedał się doskonale, jego twórcy postanowili zerwać wreszcie z ideą nielegalnych wyścigów. Czy oznacza to koniec ich widowiskowej serii? Przekonamy się grając w Need for Speed Pro Street.
Przeczytaj recenzję Need for Speed ProStreet - recenzja gry
Nieco mniejszych sensacji należy spodziewać się w kwestii grafiki. Prócz słowa „fotorealizm” specjaliści zza Atlantyku nie mają już bowiem zbyt wiele do powiedzenia, gdyż – jak sami twierdzą – nie muszą. Oprawa ich produktu ma bowiem mówić sama za siebie: wozy złożone z 21 tysięcy wielokątów, niesamowite refleksy świetlne, efekty cząsteczkowe (np. dym decydujący o widowiskowości Driftu) oraz – śmierdzące swądem spalonej gumy – ślady opon na asfalcie. To wszystko ujrzymy już w listopadzie, w dodatku w maksymalnie dopracowanym, pecetowym wydaniu. Można co prawda narzekać, że po raz kolejny nie dowiemy się, co kryją w sobie wnętrza samochodów, ale nasz wzrok i tak nie odpoczywałby w nich zbyt długo, ponieważ w jedenastym Need for Speedzie nie zabraknie także kilku atrakcyjnych modelek. Wystarczy wspomnieć tu tylko o sympatycznej Japonce, Sayoko Ohashi lub pochodzącej z dalekiej Australii Krystal Forscutt, gwieździe tamtejszej edycji Big Brothera. Nie sposób ukryć, że to właśnie kobiety z Azji i kraju kangurów stanowić będą o atrakcyjności najmłodszego dziecka Electronic Arts. Jednak z racji tego, że nie samymi widokami człowiek żyje, w grze pojawi się także godna jej majestatu muzyka. Na chwilę obecną potwierdzono już występ grupy Junky XL, a autorzy ścigałki starają się o kolejne utwory, reprezentujące gatunki: hard rocka, punka czy hip-hopu.

Jak widać, kolejnego Carbona za szybko nie zobaczymy, bo seria Elektroników dryfuje nieubłaganie w kierunku Forzy, TOCA oraz Gran Turismo. I o ile na pierwszy rzut oka tegoroczny pomysł Kanadyjczyków może wydawać się jedynie sprytnym zabiegiem marketingowym, o tyle elementy, które zaprezentowali do tej pory, pozwalają sądzić, że ich kura znosząca złote jajka może wreszcie przeistoczyć się w prawdziwego pawia. Pozostaje tylko wierzyć, że charakterystyczna dla tego ptaka duma nie podetnie programistom skrzydeł i że po kilkuletniej przerwie wypuszczą w końcu produkt godny miana najlepszej odsłony sagi Need for Speed.
Marek „Vercetti” Grochowski
NADZIEJE:
- realistyczny system zniszczeń;
- multum opcji tuningowych;
- odświeżone tryby rozgrywki;
- ulepszony Autosculpt;
- prawdziwie next-genowa oprawa.
OBAWY:
- brak trybu swobodnej jazdy może zabić grywalność;
- niedobór pościgów policyjnych również;
- jeśli SI zawiedzie, pozostanie nam tylko multiplayer.