Just Cause - przedpremierowy test - Strona 3
Opisywany tytuł bierze to co najlepsze z takich gier jak „Total Overdose”, „GTA: San Andreas”, czy „Boiling Pointa”. Następnie wszystko to pomnażane jest średnio przez trzy, wrzucane do jednego kotła i przygotowywane z z mistrzowską precyzją...
Przeczytaj recenzję Just Cause - recenzja gry
No dobrze... skończmy już może z misjami, albowiem chciałbym powiedzieć Wam więcej na temat terenu, po którym w trakcie zabawy będziemy mogli się przemieszczać. Już na samym starcie wypadałoby powiedzieć, iż świat gry jest ogromny. Pozwólcie, że jeszcze raz to powtórzę – OGROMNY! Nie miałem jeszcze do czynienia z tytułem z tego gatunku, w którym dysponowalibyśmy tak dużą swobodą działania. Jeśli ktoś sądził, że obszary w „GTA: San Andreas” były sporych rozmiarów, to w momencie premiery finalnej wersji „Just Cause” będzie raczej musiał zweryfikować swoje poglądy na tę sprawę. Teren w „Just Cause” jest bowiem zdecydowanie większy. Mamy tu do czynienia z jedną centralną wyspą, która sama w sobie spokojnie mogłaby wystarczyć. Oprócz tego mamy też jednak kilka innych wysepek, o których nie można powiedzieć, że są małe. „Just Cause” jest jedną z nielicznych pozycji, w których przedostanie się z jednego końca mapy na drugi naprawdę mogłoby zająć sporo czasu, nawet wtedy, gdy wykorzystałoby się szybszy środek transportu.
W tym miejscu wielu graczy zadałoby zapewne ważne pytanie – w jak dużym stopniu przygotowanie gigantycznej mapy świata odbiło się na poziomie szczegółowości? W moim osobistym przekonaniu – w stosunkowo niewielkim. Jak można się łatwo domyślić, z racji tego, iż mamy do czynienia z tropikalnymi wysepkami znaczną część mapy formują dżungle i inne niezamieszkałe tereny. Wszystko to zostało jednak podane w taki sposób, że uproszczeń tych nie odczuwa się. Ba! Praktycznie nieograniczone pole widzenia sprawia, iż średnio co kilka minut chciałoby się na dłużej zatrzymać w danym miejscu w celu dokładniejszego rozejrzenia się po okolicy. Z pomocą przychodzą tu liczne nierówności terenu, dzięki którym niejednokrotnie roztaczają się przed nami przepiękne widoki, bijące na głowę ofertę konkurencyjnych produkcji. Ano właśnie... w grze nie zabrakło również obszarów górzystych. Na większość szczytów można przedostać się wyłącznie za pośrednictwem śmigłowca. Trafiają się też jednak nieliczne wyjątki. Świetnym przykładem może tu być nieaktywny krater wulkanu, do którego prowadzi wyjątkowo kręta i przy tym bardzo długa dróżka. Takich niespodzianek przygotowano zdecydowanie więcej. W szczególności widać to na przykładzie mniejszych wysepek, na których zlokalizowano różnorakie atrakcje, jak chociażby ogromne składowisko soli. Nieco gorzej przedstawia się kwestia wiosek, szczególnie tych, które w dodatkowych misjach możemy próbować odbijać. Są one bardzo do siebie podobne. Brakuje też większej ilości dużych miast, choć z racji prezentowanej tematyki jest to w pełni zrozumiałe. Tak czy siak, zdecydowanie nie ma na co narzekać, tym bardziej, iż świat gry wcale nie jest statyczny. W wielu miejscach jesteśmy świadkami zaciętych walk pomiędzy rebeliantami, a siłami rządowymi. Do pojedynków tych można się oczywiście aktywnie włączać. Na większości dróg mijamy sporą liczbę pojazdów. W miastach i wioskach spotykamy z kolei wielu cywilów, którzy w wyraźny sposób próbują reagować na mające miejsce w okolicy walki (tj. uciekają gdzie pieprz rośnie ;-)).