Just Cause - przedpremierowy test - Strona 2
Opisywany tytuł bierze to co najlepsze z takich gier jak „Total Overdose”, „GTA: San Andreas”, czy „Boiling Pointa”. Następnie wszystko to pomnażane jest średnio przez trzy, wrzucane do jednego kotła i przygotowywane z z mistrzowską precyzją...
Przeczytaj recenzję Just Cause - recenzja gry
Podobnie jak w wielu innych grach z tego gatunku, w finalnym produkcie będziemy mieli do czynienia z dwoma typami misji. Obowiązkowych zadań teoretycznie jest niewiele. Nie trzeba się tym jednak zbytnio przejmować. O ile początkowe etapy można zaliczyć bez większych problemów, o tyle kolejne wymagają już zazwyczaj posiadania potężnego uzbrojenia i dobrego rozpoznania terenu. Jeśli chodzi o same misje, w testowanej przeze mnie wersji były one dopracowane i jednocześnie dość ciekawe. Wyraźnie widać, iż autorzy do ich wykonania bardzo się przyłożyli. Myślę, że najlepiej będzie jeśli dokładniej przedstawię jeden z takich poziomów. Na pokładzie śmigłowca musimy przedostać się w okolice pewnego masywu górskiego, gdzie zamiast obiektu cywilnego ma znajdować się baza wojskowa. Po dotarciu na miejsce możemy spróbować bezpiecznie wylądować, skorzystać ze spadochronu, bądź też pozostać dłużej w powietrzu i wyeliminować kilka celów naziemnych, sporo przy tym ryzykując (niektórzy żołnierze mają wyrzutnie rakiet). Właściwa część tej misji również może być zaliczana na kilka różnych sposobów. Do wyznaczonych celów można bowiem docierać w dowolnej kolejności, korzystając przy tym z innych środków transportu lub poruszając się o własnych siłach. Następnie należy odnaleźć pewien terminal, tak aby móc zapobiec wystrzeleniu kilku rakiet. Całość wieńczy świetnie wykonana eksplozja, będąca już filmikiem przerywnikowym. Inne poziomy prezentują się równie ciekawie. Musimy na przykład przejąć cenny transport narkotyków, uwolnić jednego z przywódców rebeliantów, wysadzić w powietrze pilnie strzeżoną elektrownię, czy też bronić stacji nadajnikowej, w trakcie gdy jeden z rebeliantów zajmuje się nadawaniem ważnego przekazu. Warto w tym miejscu jeszcze raz zaznaczyć, iż zdecydowana większość misji stawia na dużą nieliniowość. Do danego problemu można zazwyczaj podejść na kilka różnych sposobów.

W przypadku zadań dodatkowych możemy liczyć na jeszcze większą różnorodność. Także i tutaj dostępne misje wypadałoby podzielić na dwie różne grupy. Zdecydowanie ważniejszą rolę odgrywają zadania, dzięki którym można przejąć kontrolę nad danym sektorem wyspy. Pomimo tego, iż misje te miały bardzo zbliżony do siebie przebieg, podchodziłem do nich z dużym entuzjazmem, szczególnie, że pojedynki zazwyczaj były dość zażarte. W przypadku odbijania mniejszych wiosek najczęściej jest tak, iż musimy zniszczyć kilka masywnych blokad. Na koniec czeka na nas jeden z oficerów, który jest swego rodzaju minibossem. Przejmowanie kontroli nad większymi miasteczkami jest zazwyczaj zdecydowanie trudniejsze. W tym przypadku musimy już zlikwidować odpowiednią ilość jednostek. W większości walk dodatkowym utrudnieniem jest obecność śmigłowców, pojazdów opancerzonych czy nawet czołgów, do których jeszcze powrócę. W celu przejęcia pełnej kontroli nad takim sektorem musimy z kolei dotrzeć do zaznaczonej na mapie flagi. Wykonywanie tych czynności ma swoje liczne zalety, o których postaram się w kolejnych akapitach dokładniej opowiedzieć. Oprócz tego możemy przystępować do tradycyjnych zadań. Są one najczęściej stosunkowo proste. Musimy na przykład zlikwidować znajdujących się w okolicy żołnierzy wroga, odzyskać ważną walizkę, odnaleźć określony samochód, czy też dokładniej zbadać wyznaczone miejsce na mapie. Warto jednocześnie dodać, iż zadania te przydzielane są w losowy sposób. Jest ich jednak bardzo dużo.