autor: Emil Ronda
Burnout Revenge - testujemy przed premierą - Strona 4
Najładniejsza gra na PS2 – bez dwóch zdań. Silnik graficzny pokazuje, jak wielkim jest osiągnięciem koderów, a walka na trasie jest w Burnout: Revenge piękna i zacięta jak nigdy dotąd!
Przeczytaj recenzję Burnout Revenge - recenzja gry
Nieoszlifowany diament
Mimo, że tryby „Race” oraz „Road Rage” były niemalże gotowe do zaimplementowania w finalnej wersji gry (ot, gdzieś przycięła animacja, czy zabrakło prawidłowej kolizji obiektów – na bank nie ujrzymy tego, gdy pobiegniemy do sklepu po grę), tak „Crash” pozostawiał wiele do życzenia. W momencie kraksy ginęły wszelkie dźwięki, a zwolnienie przedstawiające kolejne samochody biorące udział w drogowej marmoladzie wydawało się nie mieć końca – ciągnęło się ewidentnie zbyt długo, a i zmiany kamery nie były fortunne. Dlatego też ten tryb podarowałem sobie po ogólnym zapoznaniu się z nim – nie dawał w takiej postaci odpowiedniej radości ani sensownych podstaw, by dalej go testować.

Za to co do grafiki w całej grze wiem już jedno – to najładniejsza gra na PS2 – bez dwóch zdań, a silnik graficzny w trybie wyścigowym już teraz pokazał mi, jak wielkim jest osiągnięciem koderów. Drodzy posiadacze konsoli PlayStation 2 – oto przyszedł kres możliwości technicznych Waszej (naszej konsoli). Burnout: Revenge w swej finalnej, sklepowej wersji wyciśnie wszystko, co układy graficzne czarnulki są w stanie zaoferować. I nie mamy czego się wstydzić; ja nie przestanę jeszcze przez długi czas zachwycać się grafiką tej gry. No i te akcje z hurtowym masakrowaniem samochodów ruchu ulicznego przy zawrotnej prędkości i bogactwie detali otoczenia. Jak graficy z Criterion tego dokonali, że to się nie przycina?! Niech zostanie to ich słodką tajemnicą, ale dla mnie engine RenderWare napędzający tę grę pozostanie raz na zawsze synonimem wykorzystanych stuprocentowo możliwości graficznych PlayStation 2.

Muzyka w Burnout 3: Takedown stała na bardzo dobrym poziomie, a amerykański, melodyjny rock doskonale wkomponowywał się w akcję. Potem wiele kawałków tego soundtracku wyłapywałem w MTV, czy w amerykańskich stacjach radiowych w Internecie. W Revenge również dominuje ten gatunek, ale ewidentnie miesza się z kawałkami pochodzenia elektronicznego, czy break-beatowego. Dobry eksperyment; niektóre numery od razu wpadają w ucho. Swoje dźwięki lansują tu nawet The Chemical Brothers.