Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Przed premierą 19 kwietnia 2004, 12:31

autor: Jacek Hałas

Juiced: Szybcy i Gniewni - zapowiedź

Juiced to wyścigi samochodowe będące kombinacją realistycznej symulacji oraz prostoty sterowania i efektowności rozgrywki typowej dla dynamicznych gier arcade’owych.

Przeczytaj recenzję Juiced: Szybcy i Gniewni - recenzja gry

Artykuł powstał na bazie wersji PC.

Ta gra wydaje się świetnym asem, który w pewnym momencie może zostać wyciągnięty z wirtualnego rękawa i przynajmniej chwilowo obali wybrane mity ukazujące wyższość konsol nad PeCetami. Mówię tak, nawet mimo tego, iż w momencie gdy piszę tę słowa do premiery „Juiced” pozostało jeszcze ponad sześć miesięcy. Na samym początku warto byłoby sobie zadać stosunkowo proste pytanie: jak wyglądają tradycyjne wyścigi samochodowe wydawane współcześnie na PeCety? Przypuszczam, że część z Was może podzielić moją opinię i stwierdzić, iż sytuacja wygląda niewesoło. Czym takim więc się rajcujemy? „NFS: Undergroundem”, w którym jest zaledwie dwadzieścia pojazdów, a tuning rozumie się przez szpanerski wygląd posiadanej bryki? „Downtown Runem”, który przez kilka pierwszych minut może się podobać, ale w miarę upływu czasu gry dostrzegamy w nim coraz poważniejsze minusy? A może „Mercedes-Benz World Racingiem”, który skrzętnie stara się ukrywać swe zręcznościowe korzenie? Konsolowcy nie mają takich dylematów. Bez problemu mogą sobie przebierać w świetnych tytułach, i nie mam tu na myśli tylko i wyłącznie takich gigantów gatunku jak „Gran Turismo”, „Sega GT”, czy „Metropolis Street Racer”. Większość PeCetowych gier nie dorasta do pięt nawet mniej znanym ścigałkom wydawanym na next-geny, że tylko wspomnę o „Apexie” czy „R: Racing Revolution”. „Juiced”, gra, którą mam zamiar Wam przedstawić, rysuje natomiast w mojej wyobraźni bardzo pozytywne obrazy. Być może się mylę, być może to tylko kolejny sprytny chwyt marketingowy, ale po raz pierwszy od niepamiętnych czasów mamy szansę na PeCetową odmianę „Gran Turismo”. Pierwsze obietnice, ale i fakty, które sprawiają wrażenie wiarygodnych (ciężko byłoby nimi manipulować), zapowiadają niezwykle interesujący tytuł. Na dzień dzisiejszy za „Juiced” przemawia prawie wszystko: bogaty wybór pojazdów, interesująca a na dodatek wyjątkowo długa kariera, rozbudowany a przede wszystkim mający ogromny wpływ na zachowanie pojazdów tuning oraz nieprzeciętna grafika. Przyjrzyjmy się więc nieco bliżej produkowanemu przez Juice Games racerowi.

Podstawowym czynnikiem, który ma przekonać do „Juiced” spragnionych wrażeń graczy, ma być wysoki stopień utożsamienia z prowadzoną przez siebie postacią. Nie jest to nowy pomysł. Pomimo tego, iż po raz pierwszy na większą skalę pojawił się on w słynnym „TOCA Race Driverze”, to już znacznie wcześniej spotykaliśmy się z tytułami, które prezentowały podobne podejście do sprawy. Osobiście uważam, iż jednym z takich prekursorów był wspomniany już wcześniej „Gran Turismo”. No dobrze, a na czym to w ogóle ma polegać? Przede wszystkim, chodzi tu o to, aby gracz poczuł się jak w prawdziwym życiu. Zabawę zaczyna od zera. Musi kupić najtańszy samochód, w miarę możliwości trochę go podrasować i zacząć startować w najsłabiej obsadzanych imprezach. W miarę upływu czasu gry zyskuje prestiż, ale i cenne pieniążki, z którymi może zrobić wiele rzeczy. Tak jest w karierze, o której szerzej już za chwilę. Powyższe zdania nie pojawiły się jednak przypadkowo. Autorzy sprawiają wrażenie dbających o to, aby wszystko było zapięte na ostatni guzik. Istotne jest to, że gracz może dowolnie prowadzić swą postać. Co ciekawe, zabawa ma być w dużym stopniu nieliniowa. To my, a nie gra, zadecydujemy w której imprezie wystartować, a jaką ominąć szerokim łukiem. Gra nie będzie też narzucała żadnych innych zachowań. Ci, których denerwował sztuczny tuning w „NFS: Underground” mający jedynie na celu zdobywanie kolejnych gwiazdek (mnożników), mogą więc spać spokojnie.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?
STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?

Przed premierą

W jednym z „fałszywych” zakończeń gry S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla bohater wyraża życzenie: „Chcę, by Zona zniknęła”. I rzeczywiście, cykl, który dał nam Strefę, zaginął na lata – aż teraz nagle zapowiedziano jego kontynuację. Czy to może się udać?

The Elder Scrolls VI - jaki powinien być następca Skyrima?
The Elder Scrolls VI - jaki powinien być następca Skyrima?

Przed premierą

Bethesda Softworks nie pozostawia nam złudzeń – upłynie jeszcze dużo czasu, zanim The Elder Scrolls VI trafi do naszych rąk. Jednak od premiery Skyrima minęło już prawie pięć lat, więc to pytanie samo ciśnie się na usta: czego oczekujemy od jego następcy?

Po co komu nowe Heroes of Might and Magic, skoro nadchodzi Songs of Conquest
Po co komu nowe Heroes of Might and Magic, skoro nadchodzi Songs of Conquest

Przed premierą

W niszy, która powstała po porzuceniu przez Ubisoft serii Heroes of Might and Magic sukcesy odnosić mogą mniejsi twórcy, tacy jak Lavapotion. Ich Songs of Conquest może być najlepszą grą w stylu „hirołsów” od czasów kultowej trójki.