Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Far Cry 6 Publicystyka

Publicystyka 28 maja 2021, 19:15

Far Cry 6 - trochę wojenny horror, trochę komedia dla nastolatków

Najnowszy Far Cry oferuje olbrzymi otwarty świat, okrutną wojnę domową na tropikalnej rajskiej wyspie oraz złożonego psychologicznie przeciwnika, z którym musimy się zmierzyć. A to jeszcze nie wszystko...

Pokazano nam Far Crya 6, i to już po raz drugi. Tym razem zobaczyliśmy jednak trochę więcej. Po amerykańskich pustkowiach, opanowanych przez sektę tzw. rednecków, przenosimy się znowu do fikcyjnego kraju i znowu na wyspę. Tym razem jest to miejsce bardzo wyraźnie wzorowane na Kubie. Odcięta od świata republika na Morzu Karaibskim rządzona jest przez groźnego dyktatora, który przygotowuje już swojego następcę. Skojarzenie ze wschodnim sąsiadem Polski jest dość wyraźne, przynajmniej dla mnie.

DATA PREMIERY: 7 października 2021.

W trakcie wojny domowej, rewolucji, biorąc pod uwagę nasze rozmowy z faktycznymi partyzantami, najgorsze jest to, że naprawdę nie wiesz, co się wydarzy. Nie jesteś w stanie przewidzieć, jak konflikt się potoczy. Na to nakłada się strach, że możesz stracić bliskich.

Navid Khavari, narrative director

To już ten etap istnienia reżimu, w którym część społeczeństwa się ukrywa i prowadzi wojnę partyzancką na śmierć i życie. W trailerze wspomniane były też obozy pracy dla niepokornych i widzieliśmy propagandowy telewizyjny wywiad z Antonem Castillo, dyktatorem wyspy Yara.

Gracz sam może zdecydować, czy będzie grał kobietą, czy mężczyzną. Niewiele to jednak zmienia. W obu przypadkach pochodzimy z dobrej rodziny, ale decydujemy się stawić czoła tłamszącej ludzi władzy i dołączamy do rebelii.

Przy pracy nad Far Cryem 6 zrozumieliśmy, że każdy uczestnik starć ma swoje osobiste powody, żeby walczyć. Niektórzy stracili ukochanych, niektórzy zdezerterowali z wojska. Niektórzy walczą dla samej radości walki. Takie przypadki zdarzają się w rzeczywistości. Chcieliśmy uchwycić złożoność tej sytuacji, tę sieć. Poznaliśmy masę historii związanych z rewolucją i chcielibyśmy to uwiecznić w grze.

Navid Khavari, narrative director

Opowieść zapowiada się dobrze. W grze będziemy mogli schować broń i wmieszać się w tłum. Owszem, pojawią się też cywile i obszary miejskie. Dla tej serii to bardzo przyjemnie rokująca nowość, a jako że w planach są akty sabotażu, możemy spodziewać się też elementów skradanki znacznie bardziej złożonych i ciekawych niż do tej pory.

Yara jest odciętym od świata skansenem. Zupełnie jak na prawdziwej Kubie jeżdżą tam stare samochody, stare radzieckie czołgi, a w rękach bohatera (lub bohaterki) dostrzegłem najprawdziwszą pepeszę i – jak sądzę – pistolet maszynowy MP-18. Rebelianci korzystają także z koktajli Mołotowa, pływają łódkami, jeżdżą na koniach i chowają się w podziemnych bunkrach. To ciągle Far Cry, więc wybuchy i długie serie z broni maszynowej wypełnią większość naszego czasu z grą.

Partyzancka wojna z reżimem w końcu powinna mieć odpowiednią skalę.

Świat, w który da się uwierzyć

Seria Far Cry do pewnego stopnia cierpiała, ponieważ możliwości techniczne sprzętu nie dorastały do wizji, jaką chcieli zaprezentować światu twórcy. Na tropikalnej wyspie, w przypadku której liczbę drewnianych chat mogliśmy zapisać dwiema cyframi, dało się spokojnie wyrżnąć kilkuset uzbrojonych bandziorów i jeszcze spotkać lokalnych mieszkańców.

W Himalajach wyzwalaliśmy z rąk tyrana państewko, które składało się w całości z lasów, niewielkich posterunków i paru przyjaznych nam osad, a w Montanie na ledwie zamieszkałym terenie, wchodzącym w skład USA, atakowały nas śmigłowce fanatyków religijnych, których przez całą grę dalibyśmy radę zabić pewnie parę tysięcy. W końcu pojawiali się wszędzie i tylko kwestią naszej wytrwałości byłoby osiągnięcie takiego „wyniku”.

Ten kontrast pomiędzy światem przedstawionym a toczącą się w nim akcją nigdy nie był czymś, co ostatecznie psuło rozgrywkę. Patrząc na miasta na wyspie Yara, czuję jednak, że w końcu mamy szansę zobaczyć teren, który odpowiada skali konfliktu.

Również ogólny klimat wydaje się poważny. Anton Castillo robi o wiele lepsze wrażenie od Josepha Seeda, nie mówiąc już o Mickey i Lou. Bliżej mu do Pagan Mina, który był moim ulubionym czarnym charakterem w tej serii. Dyktator Kyratu był ostentacyjny, stylowy, miewał napady szału, potrafił być brutalny, ale miał za sobą jakąś historię. Na razie Anton jedynie sygnalizuje, że może być do niego podobny, ale dla mnie najważniejsze jest to, że nie wydaje się on postacią przerysowaną, sprowadzoną do poziomu komiksowej karykatury. Widać, że twórcy zadali sobie trud, by zrozumieć, co chcą nam opowiedzieć, i że niekoniecznie będzie to łatwa opowieść.

Jedno z pytań, które chcieliśmy sobie zadać, to: „Kiedy zaczyna się rewolucja?”. „Co sprawia, że zwykli ludzie łapią za broń i idą walczyć?” Potem trzeba iść dalej i zadać sobie pytanie: „Kiedy rewolucja się kończy?”. Kiedyś musisz skończyć ten konflikt i pytanie brzmi: „Czy walczysz, żeby pomóc ludziom, czy dlatego, że uzależniłeś się od adrenaliny?”. To są pytania, które miały dla nas znaczenie.

Navid Khavari, narrative director

To cieszy, bo sprawia, że nie mogę się doczekać grania...

I wtedy pojawił się krokodyl w dresie...

Na wcześniej bardzo atrakcyjny w moich oczach obraz pięknej i poważnej gry o walczących o wolność partyzantach nałożył się w pewnym momencie zupełnie inny Far Cry, taki bardziej w duchu Watch Dogs 2. Jako bojownik będziemy w grze współpracować z bardziej doświadczonym kolegą po fachu, który zapewnia dostęp do sprzętu. Jak się okazuje, ten człowiek trzyma jako chroniące go zwierzątko ubranego w dres krokodyla. W trakcie cutscenki mężczyzna wykonuje niedbały gest i jego pupil rzuca się na zamachowca jak pies obronny. Pojawia się też towarzysz w postaci jamnika na psim wózku inwalidzkim. Jest słodki, ale jakoś tak mi tu kontrastuje.

Nie odmówiłem sobie pytania wprost o to, dlaczego w grze znalazł się wielki drapieżny gad w sportowym ubraniu.

To wzięło się z rozmów z prawdziwymi partyzantami. Byliśmy na Kubie, rozmawialiśmy z nimi. Oni bardzo wyraźnie dali nam znać, że ta opowieść nie powinna być wyłącznie poważna. Oni puszczali muzykę w środku nocy, z bombowcami nad głową. Fascynujące było, tworząc fabułę, zgłębiać takie podejście. Chcieliśmy uhonorować to ich dążenie do radości.

Navid Khavari, narrative director

Oczywiście to nie koniec szaleństw. W grze pojawia się też broń stworzona ze śmieci i odpadów. Na przykład karabin w stylu M134 Miniguna, tyle że z surowców wtórnych. Widziałem też coś, co bardzo przypominało wyrzutnię płyt CD. To, rzecz jasna, nie wszystko. Mamy tu także specjalne plecaki, dające wyjątkowe możliwości.

W trakcie pokazu zauważyłem takowych dwa. Jeden był rodzajem systemu artylerii rakietowej albo – mówiąc wprost – noszoną na plecach katiuszą. Nasza postać pochyla się, po czym z plecaka strzela salwą rakiet, które niszczą na przykład czołg. Drugi model pozwalał latać. Raczej niezbyt wysoko, ale tak – to był po prostu jetpack.

Tak, ten piesek ma nam pomóc wygrać wojnę.

O konnej szarży na przeciwnika, z koktajlem Mołotowa w ręce, nie ma nawet co wspominać. To wyjątkowo zwyczajne – na tle wymienionych wyżej elementów wyglądało w zasadzie normalnie.

To także jest częścią tej marki. Trzeba zachować balans i wydaje mi się, że nam się to udało.

Navid Khavari, narrative director

Ja sam powiedziałbym, że tego typu elementy nie tyle są częścią Far Crya, co się nią stają. Już wcześniej faktycznie dało się w tej serii dostrzec rys szaleństwa i luzu. W pewnym momencie, chyba w największym stopniu w części piątej, ich natężenie zwiększyło się, i to dość wyraźnie. To, co zobaczyłem, każe mi wierzyć, że Ubisoft po prostu kontynuuje żeglowanie kursem wyznaczonym przez poprzednią dużą odsłonę gry i wzmocnionym przez New Dawn. Powiem otwarcie – nie jestem fanem tego kierunku, ale nie znaczy to, że jest on zły.

Pamiętajmy, że częścią serii Far Cry, przynajmniej od drugiej jej odsłony, zawsze była swoboda. Może się okazać, że wolno nam zrezygnować z korzystania z jetpacka oraz z krokodyla i skupić się na tych bardziej poważnych wątkach.

Po tym, co widziałem, jestem jednocześnie zaniepokojony, bo wolałbym bardziej poważne podejście do gry, ale też pierwszy next-genowy, przynajmniej częściowo, Far Cry kusi mnie ogromem terenu i możliwości. Miasta, czołgi, stare samochody – na pewno dam tej grze szansę.

ZASTRZEŻENIE

Grę Far Cry 6 zobaczyliśmy na specjalnym, zamkniętym pokazie na zaproszenie firmy Ubisoft.

Marcin Strzyżewski

Marcin Strzyżewski

W GRYOnline.pl zaczynał w dziale publicystyki, później był kierownikiem działu technologii, co obejmowało zarówno newsy oraz publicystykę, jak i kanał tvtech. Wcześniej pracował w wielu miejscach, m.in. w redakcji portalu Onet. Z wykształcenia rusycysta. Od lat planuje, żeby wrócić do nurkowania, ale na razie jest zajęty głównie psem, królikiem i kanałem youtube’owym, na którym opowiada o krajach byłego ZSRR.

więcej

Far Cry 6

Far Cry 6