Assassin’s Creed, które chce być RPG, czyli półtorej godziny z Odyssey - Strona 2
Assassin’s Creed Odyssey jeszcze mocniej rozwija te rozwiązania, które sprawdziły się w Origins. W efekcie seria skręca gwałtowanie w stronę pełnoprawnego RPG akcji – i bynajmniej nie mam zamiaru z tego powodu rozpaczać.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Assassin's Creed Odyssey – zamach na tron Wiedźmina 3
Pożegnanie z parkourem
Po premierze Assassin’s Creed Origins, które zerwało z tradycją corocznego wydawania gier z serii i od razu tchnęło nowe życie w mocno wyeksploatowaną markę, wielu graczy obawiało się, że Odyssey oznacza powrót do wypuszczania kolejnych odsłon co dwanaście miesięcy. Tak się jednak nie stanie – przygody Alexiosa i Kassandry będą musiały wystarczyć nam na dłużej, bo Ubisoft nie planuje kontynuacji na 2019 rok.
Większym zmianom nie uległo natomiast skradanie się – nadal wydaje się bardzo umowne i pozbawione głębi – oraz wspinaczka, która została zepchnięta na boczny tor. Podczas półtoragodzinnego dema zaledwie dwukrotnie zrobiłem użytek z akrobatycznych zdolności Alexiosa, z czego raz tylko dlatego, że źle wycelowałem i zamiast po drabinie zacząłem wchodzić po konstrukcji pewnej wieżyczki. Jeszcze mocniej postawiono za to na elementy RPG. Zbieranie uzbrojenia, nowej broni, surowców oraz artefaktów, które zwiększają statystyki, a także nabijanie poziomów i rozwijanie umiejętności odgrywa tu absolutnie kluczową rolę.
Jest też prowadzenie rozmów, ale to akurat problematyczna kwestia. Sam pomysł rozgałęziającej się fabuły, zależącej w pewnym, ograniczonym stopniu od wyboru kwestii dialogowej, należy Ubisoftowi zaliczyć na plus. Trzeba pamiętać jednak, że francuski gigant często miewał trudności z wymyślaniem angażujących scenariuszy i naturalnie brzmiących wypowiedzi. Półtorej godziny z Odyssey tylko ten problem uwypukliło. Aktorstwo głosowe momentami przyprawia o zażenowanie, a sam Alexios wydaje się być nadętym bufonem, który w dodatku mówi z silnym akcentem. I o ile po trzech podejściach w końcu pokonałem legendarną Meduzę, tak polubienie protagonisty okazało się zadaniem niewykonalnym.
Assassin’s Creed Odyssey pod względem mechaniki mocno oddala się od tradycji marki, ale narracyjnie ma się ładnie łączyć z fabułą z poprzednich części serii. Ponieważ jednak nie pojawi się tu bractwo asasynów (którego początki pokazało chronologicznie późniejsze Origins), twórcy stawiają raczej na wątek Pierwszej Cywilizacji i jej artefaktów. Deweloperzy zaznaczają, że więzy Alexiosa i Kassandry z tą rasą są bardzo silne i kluczowe dla całej historii, tak więc fani rozbudowanej opowieści nie powinni być zawiedzeni.
Ahoj, przygodo
W nowym Assassin’s Creed powraca także swobodna żegluga po morzach, za którą tęskniliśmy od czasów Black Flag. I chociaż na pokładzie naszego okrętu wydawałem w demie wyłącznie bardzo podstawowe komendy – rozwinięcie żagli, wiosłowanie, atak z prawej czy lewej burty – to pozostawało to jednak wyjątkowo przyjemnym (i szybkim!) sposobem na przemieszczanie się. A przy tym oferowało absolutnie oszałamiające widoki. Gdy po raz pierwszy przy akompaniamencie antycznych szant wypłynąłem z zatoczki na szerokie wody, a moim oczom ukazały się wszystkie wyspy i wysepki, które można odwiedzić, oprawa Odyssey zrobiła na mnie niesamowite wrażenie.
Na lądzie natomiast gra oprócz tradycyjnego zestawu misji głównych i pobocznych oferuje też sporo dodatkowych aktywności, których możemy się podjąć w zależności od naszego widzimisię. Ja w trakcie swojej sesji zniszczyłem m.in. posterunek oraz trochę wojennych zasobów ateńskiej armii. Taka działalność nie pozostanie bez wpływu na losy całego przedstawionego świata. Jest on bowiem podzielony na regiony kontrolowane przez Spartę i Ateny, a my swoimi akcjami możemy podkopywać pozycję dominującego na danym terytorium stronnictwa. Jeśli dostatecznie je osłabimy, dojdzie do inwazji, a wtedy sami zdecydujemy, po czyjej stronie się opowiedzieć.
Podczas rozmowy jeden z deweloperów kilkakrotnie nazwał Alexiosa najemnikiem, mogącym wykonywać misje dla wielu zleceniodawców, często bezpośrednio ze sobą rywalizujących. Nasza działalność może ściągnąć na nas jednak uwagę innych „mieczy do wynajęcia” i doprowadzić do pojedynku lub wzbudzić zainteresowanie wpływowych osób, które wyślą nam z wizytą opłaconego zabójcę. W trakcie testowanego etapu walczyłem z aż czwórką takich jegomości (wyrok śmierci wydano na mnie za niespłacenie długu w wysokości... osiemnastu drachm), choć twórcy stwierdzili, że to pewna anomalia i takie zdarzenia będą zazwyczaj dość rzadkie.
Mam taką nadzieję, bo niektórym produkcjom Ubisoftu zdarzało się polec w starciu z drobnymi technicznymi niedoróbkami. Na razie jest za wcześnie, by stwierdzić, czy ten sam problem dotknie Assassin’s Creed Odyssey, ale przetestowany podczas gamescomu etap nastawił mnie do tego tytułu pozytywnie. Inna sprawa, że nowa część jeszcze mocniej odchodzi od początkowych założeń cyklu i zmienia się powoli w pełne efektownych akcji RPG, ale to raczej przeszkoda wyłącznie dla bardziej konserwatywnych fanów serii. Nie jest to pozycja w jakikolwiek sposób nowatorska, niemniej przez półtorej godziny bawiłem się naprawdę przyjemnie – a to przecież rzecz nie do pogardzenia.
ZASTRZEŻENIE
Koszty wyjazdu autora tekstu na targi gamescom 2018 pokryliśmy we własnym zakresie.
Jakub Mirowski | GRYOnline.pl