autor: Szymon Liebert
Graliśmy w Mafię III – grę sandboksową, ale wciąż klimatyczną - Strona 4
Mafia III to wielka niewiadoma dla fanów serii. Nowe tło fabularne, bardziej sandboksowa rozgrywka, inny producent – po kilku godzinach zabawy możemy rozwiać część wątpliwości.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Mafia III – klimat kontra powtarzalność i błędy
Przysługi sprzymierzeńców. Przejmowanie dzielnic i przekazywanie ich podwładnym wiąże się ze zdobywaniem nagród. Każdy ze sprzymierzonych gangsterów oferuje bonusy i przysługi – tym mocniejsze, im więcej dzielnic mu powierzymy. Bonusy mogą być naprawdę różne – widzieliśmy takie opcje jak: możliwość przyzwania furgonetki ze sprzedawcą broni, dostawa jednego z odblokowanych samochodów, wezwanie posiłków w postaci kilku cyngli czy chociażby przekupienie policji, by zaniechała pościgu. Za korzystanie z poszczególnych dodatków tego typu musimy jednak czasem zapłacić pewną kwotę.
Sandboksowa rozróba
Niemałe kontrowersje wzbudza w Mafii III mocniejsze niż do tej pory zaakcentowanie otwartego modelu rozgrywki. „Jedynka” miała spore miasto i pewne poboczne atrakcje, ale jednak wykorzystywała je do opowiadania linearnej historii. „Dwójka” próbowała zrobić coś więcej, ale ostatecznie skończyła w podobnym miejscu. Nie miejcie złudzeń co do Mafii III: tu jest zupełnie inaczej. Niech dowodem na to będzie fakt, że w grę studia Hangar 13 można grać jak w dowolną odsłonę GTA, po prostu rozbijając się po mieście jak wariat. Sam tego zresztą spróbowałem i bawiłem się całkiem nieźle.
Strzelaniny z policją, napady na sklepy, karambole – tego typu wygłupy są tu na porządku dziennym. Autorzy stosują pewne środki, próbując nadać temu namiastkę bardziej przyziemnego stylu – jak całkiem wysoki poziom trudności w strzelaninach, ograniczenie zasobności amunicji czy wreszcie aparat policyjny – ale ostatecznie raczej poddają się wzorcom opracowanym przez Rockstar. Czy jest w tym coś złego? Czy straci na tym klimat? To rozważania na inną okazję, bo teraz wolałbym opowiedzieć o tym, jak się w to w ogóle gra.
Kradzież samochodów w Mafii III nie jest pozbawiona konsekwencji – jeśli przyuważy nas postronna osoba, może spróbować wezwać policję z pobliskiej budki telefonicznej. Gracz ma szansę unieruchomić takiego delikwenta bez stosowania przemocy lub po prostu rozjechać go na miazgę.
Tym, co zrobiło na mnie największe wrażenie w Mafii III, była wspomniana już swoboda doboru misji i brak konieczności zaliczenia wszystkich pomniejszych zadań, by ruszyć dalej z fabułą. Ma to sens w obliczu otwartego charakteru gry – możemy po prostu wyjść z baru, ukraść jakiś samochód i ruszyć na poszukiwanie wyzwań. Odbijając francuską dzielnicę, polowałem na bogatych klientów burdeli, przesłuchiwałem alfonsów, niszczyłem filmy porno. Owszem, wdaje się w to wszystko pewna rutyna, bo poszczególnie minimisje są w zasadzie pozbawione głębszej otoczki fabularnej, ale taki już urok tytułów z dużym światem i masą rzeczy do roboty.
Samo miasto zwiedza się przyjemnie, obfituje ono bowiem w sporo miejsc, do których można wejść – w sklepach, garażach i barach czekają na gracza znajdzki lub nieprzyjemni ludzie, którym nie podoba się kolor skóry bohatera. Na bagnach też bywa wesoło, gdyż można popływać sobie z aligatorami. Te miłe zwierzątka chyba są jednak tylko ozdobą, bo mimo nieśmiałych prób, nie udało mi się upolować żadnego z nich. New Bordeaux wydaje się zróżnicowane, chociaż raczej nie stanie się nowym wyznacznikiem jakości – obawiam się, że na tym polu wciąż prym będą wieść miasta Rockstara.