Testujemy grę Doom - ni to Quake III: Arena, ni to Call of Duty - Strona 5
W multiplayerze nowego Dooma id Software łączy tradycję z nowoczesnością, doprawiając esencję rozgrywki rodem z Quake'a III wieloma elementami zapożyczonymi z typowych współczesnych shooterów. Taka mikstura potrafi mocno zapiec w gardle.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Doom - nowe szaty króla strzelanin
A skoro mowa o grafice – jakość warstwy wizualnej wydaje się kwestią dyskusyjną. Spotkałem się z wieloma krytycznymi opiniami na jej temat, choć osobiście nie mam do niej większych zastrzeżeń. Faktycznie, tekstury mają brzydki zwyczaj doczytywania się na oczach gracza, a poza tym beta Dooma bez wątpienia nie posiada okazałej oprawy, jakiej można by oczekiwać po nowej (szóstej) generacji silnika id Tech – niemniej z całą pewnością nie jest to również gra brzydka. Prawda jest zresztą taka, że w multiplayerze za dużo się dzieje, by gracz miał czas na przyglądanie się grafice i snucie refleksji na jej temat. A poza wszystkim z ocenianiem tego aspektu produkcji wypada poczekać, aż zobaczymy w akcji kampanię solową.
Jeszcze gorszy wpływ na klimat niż pstrokate pancerze ma głos wymoczkowatego komentatora, brzmiącego jak miły pan z okienka na poczcie. Niestety, dotyczy to gry zarówno po polsku, jak i po angielsku.
Doomowi grozi zagłada?
Choć kilka stron wcześniej wzbraniałem się przed przedwczesnym dzieleniem skóry na niedźwiedziu, pozwolę sobie przynajmniej wysnuć przypuszczenie, że multiplayer ma dużą szansę stać się kością niezgody, o którą zwolennicy i przeciwnicy nowego Dooma będą kłócić się najbardziej zażarcie. Jedni przejdą do porządku dziennego nad jego dziwnym rozkrokiem między tradycją a nowoczesnością, inni nie wybaczą mu tego, że w tylu aspektach wyrzekł się czcigodnej spuścizny po Quake’u III, kłaniając się takiemu „mainstreamowemu barachłu” jak Call of Duty. Osobiście rozumiem racje i jednych, i drugich, sam jednak nie wiem, po której stronie barykady powinienem stanąć. Bo też boli mnie wiele rozwiązań wprowadzonych przez id Software, ale równocześnie mam niejasne przeczucie, że na godniejszego oficjalnego spadkobiercę Quake’a III nie ma już co liczyć w dzisiejszych czasach. A poza tym bawiłem się przy tej becie Dooma naprawdę dobrze.
Zdrowia mało, amunicji mało, aż ekran się rozmazuje - ale dopóki ma się działko Gaussa w garści, graczowi nic nie jest straszne. Chyba że demon.
Dlatego na razie wstrzymuję się od ostatecznego werdyktu i Wam sugeruję to samo – jeszcze za wcześnie, by stawiać kreskę na Doomie. Nawet nie ze względu na te cztery multiplayerowe tryby zabawy i siedem map, których zabrakło w wersji beta, ale z uwagi na narzędzie Doom SnapMap. Jeśli bowiem otrzymamy edytor tak rozbudowany, jak obiecuje id Software, nagle może się okazać, że wszystkie wymienione wcześniej bolączki gry da się odjąć jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. I wtedy Quake III odżyje w Doomie w taki sposób, jakiego życzyli sobie wszyscy fani Areny. Poza tym głównej siły najnowszego dzieła id Software upatruję w kampanii single player, ta zaś po prezentacji z ubiegłorocznego E3 wciąż zapowiada się bardzo smakowicie (choć też budzi pewne obawy, chociażby opieszałością ruchów postaci). Dlatego radzę po raz wtóry: nie przekreślajmy jeszcze Dooma. Poczekajmy przynajmniej ten miesiąc do premiery.
Krzysztof Mysiak | GRYOnline.pl