autor: Luc
Graliśmy w Tom Clancy's The Division - my, zrujnowany Nowy Jork i horda bandytów - Strona 2
Do premiery Tom Clancy’s The Division zostało już zaledwie kilka tygodni. Gra zbliża się do swojej finalnej wersji, a my na specjalnym pokazie mieliśmy okazję przekonać się, jak bardzo przypomina w obecnej wersji to, co obiecywali twórcy.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Tom Clancy's The Division - jest nieźle, ale co dalej?
Zdobywany podczas gry ekwipunek można podzielić na 5 kategorii. Przedmioty koloru szarego są najniższej jakości, zaś najrzadsze i najpotężniejsze okazy oznaczono barwą pomarańczową. Poza tym znajdziemy też sprzęt o brawach zielonych, niebieskich oraz fioletowych. Rzeczowych nagród jest sporo, ale nie oczekujcie deszczu karabinów i pancerzy! Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze schematy, modyfikacje, żywność... Co istotne – przedmioty „wypadające” z przeciwników są przypisywane indywidualnie do gracza, jak w Diablo III. Podczas gry w zespole nie ma więc na szczęście „wyścigu po loot”, znanego choćby z serii Borderlands.
No właśnie – baza operacyjna. To jeden z elementów, o którym wiemy nieco więcej dopiero od niedawna. Wbrew temu, co początkowo mogłoby się wydawać – nie jest to jedynie miejsce, do którego przenosimy się dla zabicia czasu. To bardzo istotny element rozgrywki, podzielony na trzy główne części – medyczną, technologiczną oraz wojskową. Gdy przybywamy do niej po raz pierwszy, baza znajduje się w totalnej ruinie i żadna ze wspomnianych sekcji nie jest aktywna. Aby je uruchomić, musimy wykonać kilka fabularnych misji oraz uwolnić odpowiednie osoby. Gdy uda się tego dokonać, uzyskujemy możliwość ulepszania oraz rozbudowywania poszczególnych skrzydeł. Robimy to przy pomocy specjalnych „części”, które zdobywamy z kolei podczas wypełniania misji z danej kategorii. W dużym uproszczeniu – chcąc usprawnić sekcję medyczną, wykonujemy zadania związane z wątkami medycznymi, czyli na przykład odszukujemy próbki potencjalnego antidotum. W tym miejscu warto raz jeszcze zaznaczyć, że ulepszenia nie tylko zmieniają naszą bazę wizualnie, ale i dają namacalne korzyści – odblokowują na przykład dodatkowe pasywne bonusy. Na dobrą sprawę, chcąc więc doskonalić bohatera, musimy troszczyć się o rozwój dwóch „obiektów” – protagonisty i naszego budynku.
Współpraca opcjonalna
Baza to jednak nie jedyne „bezpieczne” miejsce na całej mapie. O ile akurat ona nie jest w żaden sposób współdzielona (każdy otrzymuje własną i nie ma możliwości wzajemnego odwiedzania się), tak w przypadku schronów natrafimy już na innych graczy. To zresztą jedyne strefy, nie licząc dark zones, w których ujrzymy graczy nienależących do naszego trzyosobowego zespołu. W tych swoistych obozach możemy odpocząć, uzupełnić ekwipunek, poszukać towarzyszy do kolejnej przygody czy przyjąć nowe zlecenia. Każdą z tych czynności da się wykonać także bez problemu w otwartym świecie, jeśli jednak mamy akurat potrzebę posocjalizowania się w nieco większym gronie... powinniśmy skierować się właśnie tam. Aby wszystko było jasne – przemierzając ulice Nowego Jorku, nie spotkamy innych agentów! Jedyny wyjątek stanowią członkowie naszej drużyny, ale jeżeli wybierzemy samotną podróż, możemy liczyć wyłącznie na towarzystwo bohaterów niezależnych. Jeśli jednak na chwilę przed wkroczeniem na teren realizacji danej misji znudzi się nam samodzielna eskapada, możemy z poziomu specjalnego HUD-a połączyć się z innymi graczami chętnymi do wykonania tego samego zadania.