Metal Gear Solid V: The Phantom Pain - idealne połączenie sandboksa i skradanki? - Strona 3
Dziś mija dokładnie 28 lat od premiery pierwszej gry z serii Metal Gear. Przez ten czas cykl przeszedł wiele zmian, ale też zyskał grono fanatycznych wyznawców. "Piątka" spróbuje otworzyć się też na miłośników skradanek, którzy MGS-a nie znają.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Metal Gear Solid V: The Phantom Pain - Metal zasypany w piaskownicy
Diabeł tkwi w szczegółach

Jednym z najciekawszych smaczków w Metal Gear Solid IV: Guns of the Patriots był iPod, umożliwiający słuchanie wybranych utworów z serii i specjalnych podcastów twórców. Ten element powraca w dostosowanej do realiów gry formie – kaset audio. Wspomniane kasety znajdziemy w świecie gry, a zawierać mają licencjonowaną klasykę z lat 80., które to kawałki będziemy mogli przesłuchać w wolnym czasie albo ustawić jako domyślną muzykę w helikopterze. Co wy na to, by np. wyskakiwać ze śmigłowca na misję w rytm The Final Countdown grupy Europe?
Czekający na zmrok mogą się jednak przeliczyć – upływ czasu w grze ma być zbliżony do rzeczywistego. Na szczęście za sprawą kolejnego gadżetu – specjalnego e-papierosa – będziemy mogli sprawić, by czas mijał szybciej. Jest to tym bardziej przydatne, że duży wpływ na rozgrywkę i zachowanie przeciwników ma mieć pora dnia oraz zmieniająca się pogoda. Burze piaskowe, których możemy spodziewać się w Afganistanie, mogą raz ułatwić dostęp do strzeżonej miejscówki, a innym razem sprawić, że czatująca ze snajperką Quiet okaże się bezużyteczna. Phantom Pain stawia przede wszystkim na duże otwarte tereny i dowolność podejścia. Jednak diabeł tkwi w szczegółach i to właśnie osoby eksperymentujące będą się przy tej grze bawić najlepiej. Dowolność i indywidualizm są podkreślane dodatkowo przez takie smaczki jak chociażby możliwość zamontowania paralizatora w protezie prawej ręki naszego bohatera. Dla twórców gry domyślnym podejściem zdaje się być to bardziej ciche, ale nie oznacza to bynajmniej, że zapomnieli o mniej cierpliwych graczach. Do naszej dyspozycji oddane zostaną najróżniejsze pistolety, strzelby i karabiny maszynowe, które będziemy mogli przerabiać i przyozdabiać (dając np. tłumik z desert eagle’a do kałacha). System modyfikacji i personalizacji broni w Phantom Pain jest swoistą mieszanką tego, co znamy z Borderlands i Army of Two. Niestety, mimo wrześniowej premiery nadal mało wiemy o samych spluwach. Jednak o to akurat nie powinniśmy się martwić – ostatnia numeryczna odsłona, Metal Gear Solid IV: Guns of the Patriots, miała zadowalający arsenał, w którym każdy mógł znaleźć coś dla siebie.
Idealna mieszanka skradania i piaskownicy?
Ogromne lokacje, kompani, ekonomia bazy, pojazdy, modyfikacje broni – jak widać, nowe Metal Gear Solid zapowiada się na szalenie bogatą i rozbudowaną produkcję. Apetyt zaostrza też fakt, że jest to ostatni efekt współpracy specyficznego, acz utalentowanego, Hideo Kojimy z firmą Konami. Ojciec serii zapowiada, że „Ból fantomowy” dopnie wszystkie wątki wieloletniej sagi i będzie pomostem w jej skomplikowanej chronologii. Gracze jednak zdają się być zainteresowani wyłącznie pieczołowicie zaprojektowaną rozgrywką – i osobiście jako wielki fan cyklu jestem jednym z nich. Metal Gear Solid V ma być skradanką, w której zakochają się ci, którzy niekoniecznie odwiedzili Shadow Moses albo zaznajomili się ze wszystkimi teoriami spiskowymi dotyczącymi Patriotów. Miejmy tylko nadzieję, że ten łabędzi śpiew nie okaże się nieznośnym zawodzeniem – ja już szykuję miejsce na podium gry roku obok Wieśka i Gacka.