autor: Asmodeusz
Graliśmy w Total War: Attila - barbarzyńcy demolują Rzym - Strona 3
W Rome II: Total War budowaliśmy imperium, tym razem przyszedł czas, aby je zniszczyć. W Total War: Attila wcielimy się w barbarzyńskich najeźdźców grabiących pozostałości po antycznych królestwach, którzy starają się znaleźć własne miejsce w Europie.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Total War: Attila - Europa na kolanach

Pamiętaj, aby nie wydawać córek za mąż przy pierwszej lepszej okazji, gdyż mogą się one stać towarem deficytowym.
Nadciąga horda!
Ostatnią, a zarazem najciekawszą nowością jest system hordy, dostępny dla niektórych plemion barbarzyńskich, w szczególności populacji migrujących. Frakcje takie jak Wizygoci czy Ostrogoci rozpoczynają grę posiadając jedynie kilka armii; nie mają one pod kontrolą żadnego miasta. Jednakże każda armia ma możliwość założenia obozowiska – wystarczy przełączyć formację z marszu na tryb osiadły. Od tej pory otrzymuje ona możliwość wznoszenia odpowiednich konstrukcji (ciężko tu mówić o budynkach, gdy do wyboru mamy np. namiot zgromadzeń czy stado owiec), które zwiększają nasze możliwości rekrutacji czy produkcji żywności, lecz zmniejszają morale wszystkich oddziałów. W dowolnym momencie gry możemy zebrać manatki i ruszyć w dalszą drogę – czy to aby zdobyć nowe tereny czy też uciec przed nadciągającym wrogiem.
Migracja kończy się w momencie gdy zdecydujemy się na podbicie miasta zamiast złupienia go. Cała horda przechodzi wtedy w tryb osiadły, a dalsza rozgrywka przypomina tę znaną z innych frakcji. Jednak nasi podopieczni nie zapominają swoich korzeni i w przypadku stracenia wszystkich mieścin mogą ruszyć w dalszą drogę ponownie zakładając obozowiska. Warto tutaj dodać, że barbarzyńcy mają możliwość stosowania taktyki spalonej ziemi – każda mieścina może zostać zrównana z ziemią, zmuszając tym samym zdobywcę do rozpoczęcia od zera.
Attyla kontra Rzym
Czy wszystkie powyższe zmiany są warte kupienia nowej gry? Trudno mi jednoznacznie na to pytanie odpowiedzieć na podstawie wersji testowej, gdyż niektóre elementy mogą jeszcze ulec zmianie, a limit tur nie pozwalał na prześledzenie skuteczności SI na mapie strategicznej. Na pewno ci, którym spodobał się Rome II znajdą tutaj bardziej rozbudowany produkt z kilkoma nowymi, ciekawymi mechanikami rozgrywki. A ci, którzy odbili od murów Rzymu? Może tym razem znajdą w grze opcje, których im wcześniej brakowało, lecz nie powinni oczekiwać rewolucji. Drugim pytaniem pozostaje: ile dodatkowych DLC trzeba będzie zakupić, aby gra była „pełna”. Już teraz można zauważyć, że wzorem Rome II za dodatkowe frakcje będzie trzeba zapłacić. A tych podstawowych nie jest zbyt wiele.