Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Total War: Attila Recenzja gry

Recenzja gry 12 lutego 2015, 13:00

autor: Konrad Kruk

Recenzja gry Total War: Attila - Europa na kolanach

Już nie starożytność, jeszcze nie średniowiecze. W najnowszej odsłonie serii Total War podzielone rzymskie imperium stawia czoła hordom barbarzyńskich najeźdźców.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  • wysoko postawiona poprzeczka w kampanii;
  • syndrom jeszcze jednej tury;
  • przejrzyste drzewka rozwoju;
  • złożony ekran drzewa rodowego;
  • spora ilość rodzajów jednostek militarnych;
  • wymagająca dyplomacja oraz trwałość sojuszy;
  • wysoki poziom sztucznej inteligencji na mapie strategicznej;
  • samouczek w postaci kampanii Hunów;
  • klimat;
  • zabawa na wiele godzin.
MINUSY:
  • sztuczna inteligencja w czasie bitew i oblężeń;
  • oprawa muzyczna poniżej oczekiwań.

Do przewidzenia było, że wydany jesienią 2013 roku Total War: Rome II doczeka się kontynuacji. Zmierzch imperium rzymskiego i powstawanie z kolan podbitych nacji, jak również tworzenie się zupełnie nowych społeczności w naturalny sposób stworzyło klamrę zamykającą epokę zwaną starożytnością. Total War: Attila, bo tak brzmi pełny tytuł samodzielnego rozszerzenia, rozpoczyna się pod koniec IV wieku naszej ery, kiedy to miała miejsce kulminacja olbrzymich zmian w ówczesnym świecie.

Hunowie i inne hordy

Sypiące się dawne wielkie państwo cesarzy rzymskich, jakie uległo podziałowi na zachodnie oraz wschodnie, nie mogło skutecznie przeciwstawić się zupełnie nowemu zjawisku. Mowa o tzw. wielkiej wędrówce ludów, zakrojonej na szeroką skalę migracji różnorakich plemion (m.in. Gotów, Alanów, Swebów czy Wandalów), która to swym zasięgiem objęła znaczny teren Azji i niemal całą Europę. Za większością tych wydarzeń stali jeszcze wtedy mało znani Hunowie – koczownicze plemię pochodzenia mongolskiego, zamieszkujące obszary centralnej Azji. Ich najsłynniejszy wódz, tytułowy Attyla, okrzyknięty przez ówcześnie żyjących „biczem bożym”, na stałe zagościł w annałach historii jako uosobienie zniszczenia, pożogi i bezlitosnego podboju. Kim zatem byli Hunowie? Badacze epoki nie są w stanie dać jednoznacznej odpowiedzi. Bez wątpienia byli ludem opisywanym przez Rzymian jako szczyt brzydoty i barbarzyństwa. Poza tym odznaczali się niskim wzrostem, krępą budową ciała oraz bezsprzecznie przedziwnymi zwyczajami. Mężczyźni nie posiadali zarostu na twarzy, gdyż ich lica zdobiły czy raczej szpeciły liczne blizny, jakie powstały za młodu w wyniku celowych nacięć ostrym narzędziem. Hunowie niechętnie poruszali się pieszo, całe życie spędzali na koniach i wozach. Nie używali ognia, jedli półsurowe mięso, podgrzewane między grzbietem końskim a udami jeźdźca. Nie uznawali żadnej formy domów, nawet krytych namiotów. Hunowie nie zmieniali odzieży, nosili jedną szatę (najczęściej szytą ze skór zwierzęcych) aż do zupełnego zdarcia. Lud ten nie rozstawał się ze swymi końmi, które w porównaniu z europejskimi odpowiednikami były bardziej wytrzymałe i odporne na trudy podróży – całe rodziny stale zmieniały miejsce swego pobytu.

Poza tym Hunowie byli znakomitymi wojownikami. Atakowali w bitwie klinem, wydając przy tym przerażające dźwięki. Szybko i zwinnie rozpraszali się na dużym obszarze, gdzie wyrzynali wszystkich, potem znowu łączyli się. Najpierw strzelali z łuków (umieli szyć do przeciwników z grzbietu konia, czego nie potrafili np. Goci), następnie rzucali z daleka włóczniami, by na końcu w pełnym galopie taranować wroga, siekając żelaznymi mieczami. Atakowali z całym impetem i szybkością, tak że żaden z ludów osiadłych nie był w stanie im się oprzeć. Tak to widzieli Rzymianie. Rzecz jasna w pewnym momencie najeźdźcy ze wschodu osiedlili się na stałe, przepędzając lub niewoląc napotkane ludy. Nie zmienia to jednak faktu, że przytoczony wyżej obraz został zaimplementowany do najnowszej odsłony serii Total War. Otóż barbarzyńskie plemiona Sasów, Franków, Wizygotów, Wandalów, Alamanów czy właśnie Hunów oraz innych, na jakie będziemy mogli się natknąć w czasie rozgrywki, zostały wyposażone w tryb tzw. hordy. W praktyce oznacza to swobodne operowanie armiami na mapie świata bez konieczności posiadania stałego miejsca zamieszkania. System pozwala tutaj na działanie w dwójnasób. Prowadząc do boju wspomnianych Hunów, możemy napotkane miasta czy osady puszczać z dymem, plądrować i przemieszczać się dalej, aż do momentu, w którym uznamy, że warto osiedlić się i stworzyć własne państwo. Z drugiej strony nic nie stoi na przeszkodzie, by porzucić dotychczasowe siedliska i znów przeistoczyć się w lud koczownicy. Słowem, nie trzeba już, jak to miało miejsce we wcześniejszych odsłonach serii, posiadać państwa, by istnieć jako frakcja. Oczywiście oba tryby, osiadły i hordy, zostały urozmaicone różnorakimi bonusami oraz profitami, w jakie możemy wyposażyć naszych wodzów i armie.

Recenzja gry Millennia. Zły sen gracza marzącego o alternatywie dla Civilization
Recenzja gry Millennia. Zły sen gracza marzącego o alternatywie dla Civilization

Recenzja gry

Millennia miały doprowadzić do ekstremum to, co najlepsze w serii Civilization. Niestety, twórcom przyszło do głowy nazbyt wiele pomysłów, jak tego dokonać, i potknęli się o własne nogi.

Recenzja gry Against the Storm. City builder prawie doskonały
Recenzja gry Against the Storm. City builder prawie doskonały

Recenzja gry

Zdawałoby się, że przepis na współczesnego city buildera jest prosty – robimy to, co wszyscy, dodajemy tylko jakąś oryginalną nowinkę – i gotowe, pora na CS-a. Na szczęście polscy deweloperzy z Eremite Games podeszli do sprawy zupełnie inaczej.

Recenzja Cities: Skylines 2 - ten city builder potrzebuje przebudowy
Recenzja Cities: Skylines 2 - ten city builder potrzebuje przebudowy

Recenzja gry

Fani city builderów musieli długo czekać na kolejną odsłonę gry o tworzeniu nowoczesnych miast. Cities: Skylines 2 nie wprowadza rewolucji do gatunku i boryka się z technicznymi problemami. Nadal jednak wciąga na długie godziny.