autor: Grzegorz Bobrek
Recenzja gry Sniper Elite III: Afrika - hitlerowcy do piachu!
Sniper Elite III stara się połączyć elementy skradanki i strzelaniny rzucając nas na mniej znany front II wojny światowej. Sprawdzamy, czy północna Afryka to strzał w dziesiątkę.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- dobrze pomyślana, satysfakcjonująca kampania z półotwartymi misjami;
- wybory na każdym kroku – dobór ekwipunku, gadżetów, stopnia trudności, sposobów dotarcia do celu;
- solidna optymalizacja;
- plastyczna, charakterystyczna oprawa graficzna;
- parę dobrych pomysłów w multiplayerze;
- mnogość form zabawy.
- nierówne zachowania Sztucznej Inteligencji;
- nie do końca przemyślany rozwój postaci;
- kosmetyczna rola rentgenowskich strzałów;
- niepotrzebne fabularne dziwactwa;
- fizyka obiektów, znikoma destrukcja otoczenia;
- nadal przesadzona balistyka.
W okresie dużej popularności tytułów osadzonych w konfliktach niedalekiej przyszłości, każda gra, która ponownie przenosi nas na historyczne pola bitew ma łatwiejszy start w walce o uwagę odbiorcy. Ostatnia strzelanina w realiach II woiny światowej – Enemy Front – nie wykorzystała nawet w połowie tego potencjału. Całe szczęście, na odsiecz fanom przychodzi Karl Fairburne. Ten elitarny amerykański snajper, w przeciągu dwóch lat mocno podciągnął swoje umiejętności i przy poprawce na wiatr jego najnowsze wyczyny to strzał znacznie bliżej dziesiątki, niż Sniper Elite V2 z 2012 roku.
Gra już na wstępie robi lepsze wrażenie niż poprzedniczka. Twórcom należą się brawa za samo przeniesienie akcji do północnej Afryki w okresie 1941-1943. Temat tamtejszego frontu jest niebywale rzadko poruszany – co może być przecież ciekawego w bataliach na niekończącej się pustyni? Najnowsza produkcja Rebellionu skutecznie walczy z tym mitem i w ramach dziesięciogodzinnej kampanii fabularnej pokazuje nie tylko zróżnicowanie tego pięknego rejonu, ale także potencjał, jaki kryją w sobie nieco zapomniane operacje II wojny.
Każda z ośmiu długich misji ma swój charakterystyczny styl - od ruin Tobruku, przez oazę Gaberoun, po przełęcz Kasserine – brak tu powtarzających się schematów. Artystyczne względy to jedno, ale i sam projekt miejscówek budzi podziw – Sniper Elite III to gra zdecydowanie bardziej otwarta od Sniper Elite V2. Tereny misji nie są może tak rozległe jak sawanna w Far Cry 2, ale obejmują spore przestrzenie, połączone licznymi ścieżkami i przejściami. Produkt niezwykle rzadko wymusza poruszanie się odgórnie wytyczoną trasą, w większości przypadków w rękach gracza pozostawia sposób rozwiązania kolejnych napotkanych zadań. A w opcjach taktycznych jest z czego wybierać.
Przede wszystkim, Sniper Elite III to udana skradanka, w której obserwowanie działań przeciwnika i szukanie sposobów na ciche eliminowanie wrogich żołnierzy sprawia ogromną satysfakcję. Taką radochę przy rozpracowywaniu niemieckiej (i włoskiej) obrony i schematów w zachowaniu strażników ostatni raz miałem chyba przy okazji serii Commandos. Na naszą korzyść wykorzystujemy spory wachlarz zagrań – na małe odległości wykorzystujemy pistolet z tłumikiem, hubką i krzesiwem rozpalamy ogniki, które odwracają uwagę wartowników, zaminowujemy trasy patroli. Kluczowym w mechanice jest takie planowanie trasy, aby korzystać z nadarzających się okazji na oddanie zakamuflowanego strzału ze snajperki. Przelatujące nam nad głową samoloty, ostrzał niemieckiej artylerii, czy rumor fabrycznych machin pozwala na głośne użycie karabinu bez konsekwencji – no, chyba że świadkiem egzekucji delikwenta będzie jego stojący nieopodal kompan.
Nawet wtedy nie wszystko stracone, gdyż gra w ciekawy sposób oddała charakter działań snajpera. Otóż wrogowie z dużej odległości namierzają nas dopiero po oddaniu trzeciego z kolei strzału. Gra w ten sposób zachęca do częstego zmieniania pozycji i korzystania ze wszystkich dobrodziejstw inwentarza. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby zaminować podejście pod obsadzone przez nas „gniazdo”, odsiać dwóch oficerów Afrika Korps z obozu poniżej a następnie uciec na wcześniej przygotowaną pozycję i obserwować, jak Niemcy potykają się o wcześniej zastawione pułapki. Przy perfekcyjnie przeprowadzonym planie, wróg nadal nie będzie miał bladego pojęcia, gdzie jesteśmy, ale jego szeregi ulegną znacznemu przerzedzeniu. Oczywiście, w akcji nie zawsze jest to takie proste – z czasem wziąć pod uwagę trzeba też konkurencyjnych snajperów dysponujących znacznie szerszym polem widzenia, patrolujące teren pojazdy i samą nieprzewidywalność Sztucznej Inteligencji.