Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Divinity: Dragon Commander Recenzja gry

Recenzja gry 5 sierpnia 2013, 15:00

autor: Maciej Kozłowski

Recenzja Divinity: Dragon Commander - strategii z elementami gry akcji i RPG

Deweloperzy z Larian Studios mieli spore ambicje, ale musieli poskromić je ze względu na ograniczone możliwości. Stworzyli więc przyjemną strategię, która nie jest tak rewolucyjna, jak zapowiadano.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  • wciągająca rozgrywka;
  • przyjemna warstwa strategiczna (turowa);
  • dość udana część taktyczna (w czasie rzeczywistym);
  • przemyślany tryb wieloosobowy;
  • kilka interesujących innowacji (zwłaszcza karty).
MINUSY:
  • bardzo krótka kampania;
  • brak polityki w trybie wieloosobowym;
  • okrojona i uproszczona warstwa RPG;
  • zmarnowany potencjał.

Twórcy gier mają tendencję do reklamowania swoich dzieł jako innowacyjnych i przełomowych – używają tych zwrotów na tyle często, że trudno traktować je poważnie. Zdarzają się jednak wyjątki, kiedy obietnice te nie odstają zbytnio od rzeczywistości. Divinity: Dragon Commander wydawał się taką właśnie perełką. Tytuł został przedstawiony jako strategia turowa z bogatą warstwą fabularną, zróżnicowanymi decyzjami politycznymi, ciekawymi dialogami oraz opcjonalnymi elementami zręcznościowymi i bitwami w stylu RTS. Dzieło niezależnego studia Larian miało być symulatorem władcy – i to w pełnym znaczeniu tego słowa. Co zaś otrzymaliśmy? Przyjemną strategię z kilkoma ciekawymi, ale niezbyt istotnymi pomysłami – ni mniej, ni więcej.

Divinity: Dragon Commander to pozycja nastawiona przede wszystkim na rozgrywkę wieloosobową. Cała kampania dla pojedynczego gracza składa się raptem z trzech misji, które można zaliczyć w ciągu jednego popołudnia. Wbrew zapewnieniom twórców główna ścieżka fabularna okazuje się przy tym dość liniowa – zakończenie jest jedno, a rozgałęzienia historii dotyczą jedynie wyboru małżonki i budowania z nią odpowiedniej relacji. W oczywisty sposób ogranicza to sensowność kolejnych podejść do zabawy. Zarzut ten dotyczy rzecz jasna tylko głównej kampanii – oprócz niej do naszej dyspozycji oddano też osobne scenariusze, które oferują nieco większą swobodę. Obie opcje pozostawiają jednak spory niedosyt.

Walki smoków są efektowne i emocjonujące. - 2013-08-05
Walki smoków są efektowne i emocjonujące.

Smoczy zapał

Zgodnie z założeniem twórców gra składa się z kilku warstw. Pierwsza obejmuje rozmowy z towarzyszami głównego bohatera – potężnego półsmoka, który pragnie przejąć władzę po zamordowanym ojcu. Niestety, ta płaszczyzna nie powala złożonością. Podczas dialogów mamy szansę wybrać jedną z trzech opcji: zgodzić się z rozmówcą, odrzucić jego sugestię lub zignorować sprawę. W zależności od podjętej decyzji zmianie ulegają modyfikatory dotyczące rozgrywki oraz otrzymywane przez bohatera karty. Tutaj w zasadzie kończy się cała „erpegowość” tytułu. Co prawda spotykane przez nas postacie są interesujące, a ich wypowiedzi często zabawne, ale koncepcja rozbija się o ten sam, nudnawy schemat: „tak, nie, nie wiem”.

Mało zajmujący świat polityki

Recenzja Divinity: Dragon Commander - ilustracja #3Problem z kiepską różnorodnością dialogów pojawia się również w trakcie spotkań z ambasadorami różnych ras – zamiast ciekawych intryg i zakulisowych knowań występują jedynie konkretne ustawy, które możemy zatwierdzić lub odrzucić. Nasze wybory mają przy tym przełożenie głównie na mechanikę gry, a w dużo mniejszym stopniu na jej fabułę. Przykładowo legalizacja małżeństw homoseksualnych owocuje gniewem bogów (stajemy się bardziej pechowi) i zwiększa ilość elfickich rekrutów, ale w żaden sposób nie wpływa na historię krainy.

Konsekwencje poszczególnych decyzji ograniczają się więc przede wszystkim do cyferek i często pozostają całkowicie nieprzewidywalne. Pewien wyjątek od tej reguły stanowi wątek romansowy, który jest nieco bardziej rozbudowany, ale i tak można go zaliczyć w ciągu 4-5 rozmów (również opartych na tym samym schemacie).

Podczas rozgrywki wieloosobowej warstwa decyzyjna przestaje istnieć. Sztab doradców, królewska małżonka, rada ambasadorów – wszystko to idzie do kosza. Oznacza to, że jedna z najciekawszych (choć nie do końca dopracowanych) innowacji wprowadzonych w Divinity: Dragon Commanderze dotyczy tylko kampanii fabularnej oraz scenariuszy jednoosobowych. Trudno chyba o większe marnotrawstwo.

Mapy wieloosobowe są ciekawe i dobrze zbalansowane. - 2013-08-05
Mapy wieloosobowe są ciekawe i dobrze zbalansowane.

To starcie skończy się szybkim pogromem. - 2013-08-05
To starcie skończy się szybkim pogromem.

Nie wszystko smocze, co się pali

O ile „erpegowa” część gry pozostawia sporo do życzenia, tak do pozostałych elementów rozgrywki trudno się przyczepić. Szczególnie cieszy tryb strategiczny, w którym przesuwamy figurki reprezentujące armie, budujemy nowe struktury i rekrutujemy żołnierzy. Mapy są na tyle przemyślane, że oferują wiele możliwości taktycznych – takich jak desant z morza czy nagły atak powietrzny. Zabawa na planszy sprawia niemałą frajdę, a sytuacja zmienia się dosłownie co turę – głównie dzięki kartom.

Karty są bardzo ciekawym elementem zabawy – otrzymujemy je po każdym istotnym wyborze, jak również dzięki specjalnym budynkom na mapie świata. Za ich pomocą możemy likwidować wrogie struktury, przywoływać dodatkowe jednostki na plac boju lub polepszać kondycję naszego smoka. Wprowadza to pewną losowość do zabawy i czyni ją bardziej nieprzewidywalną, a zarazem wciągającą. Od jednej karty potrafi zależeć cała kampania, a każdy ruch przeciwnika można błyskawicznie skontrować (oczywiście, o ile sami posiadamy odpowiednie środki).

Karty potrafią nieoczekiwanie przechylić szalę zwycięstwa. - 2013-08-05
Karty potrafią nieoczekiwanie przechylić szalę zwycięstwa.

Odrębną częścią rozgrywki pozostają bitwy. W trakcie nich przenosimy się na mapę konkretnej krainy i w czasie rzeczywistym walczymy z wrogiem. Odbywa się to w dość prosty sposób – najpierw zajmujemy punkty z rekrutami, a następnie rozbudowujemy infrastrukturę (złożoną z trzech różnych fabryk oraz stacji rekrutacyjnej) i produkujemy jednostki. Same starcia są dynamiczne i efektowne, a przy tym wymagają sporego refleksu – rozwinięte oddziały dysponują wieloma dodatkowymi umiejętnościami, z których można korzystać w pomysłowy sposób. Jedyny szkopuł polega na tym, że chociaż jednostki są całkiem różnorodne, to jednak nie dzielą się na żadne frakcje czy rasy – tak więc wszyscy gracze posiadają takie same możliwości.

Pościg za wrogim smokiem to najbardziej zręcznościowa część zabawy. - 2013-08-05
Pościg za wrogim smokiem to najbardziej zręcznościowa część zabawy.

Podczas starcia da się na chwilę porzucić dowództwo nad wojskami i osobiście wkroczyć do walki, zmieniając się w wielkiego smoka. W tej postaci otrzymujemy szereg unikatowych umiejętności, dzięki którym spopielamy pomniejszych wrogów lub wspieramy własnych żołnierzy. W trybie wieloosobowym każdy z graczy posiada własną bestię, toteż bitwy nieraz przeradzają się w istne polowania, w trakcie których potwory ścigają się i wzajemnie tratują. Sterowanie jaszczurem jest przy tym bardzo zręcznościowe i sprawia sporą frajdę. Natomiast graczy nieprzepadających za tego typu zabawą szybko uspokajam: jeśli nie odpowiada im latanie i zianie ogniem, to mogą zignorować ten element gry i skupić się na dowodzeniu. Smok jest bowiem przydatny, ale nie decyduje o wyniku potyczki.

Nawet w takiej chwili można jeszcze wygrać. - 2013-08-05
Nawet w takiej chwili można jeszcze wygrać.

Kiedy wejdziesz między smoki...

Tryb wieloosobowy okazuje się zaskakująco przemyślany – twórcy postarali się, byśmy nie nudzili się nawet przez chwilę. Tury rozgrywane są symultanicznie, co odczuwalnie skraca czas oczekiwania. Co ciekawe, bitwy toczą między sobą wszyscy gracze, a nie tylko ci, którzy spotkali się na tym samym polu. Nie zaburza to jednak balansu, ponieważ dowódcy „z zewnątrz” nie posiadają żadnych wojsk początkowych, reprezentowanych przez figurki. Daje to wyraźną przewagę tym użytkownikom, którzy faktycznie znaleźli się na miejscu akcji i przemieścili tam swoje pionki, ale równocześnie nie naraża pozostałych graczy na nieprzyjemną bezczynność. Osobną zaletę stanowi przy tym fakt, że jeśli uczestnicy zabawy nie mają ochoty brać udziału w poszczególnych bataliach, to mogą zdać się na decyzję komputera, który błyskawicznie rozstrzyga starcie, biorąc pod uwagę jedynie liczbę oddziałów i ich rodzaj (dotyczy to również trybu jednoosobowego).

Przesuwanie figurek jest zaskakująco wciągające. - 2013-08-05
Przesuwanie figurek jest zaskakująco wciągające.

Divinity: Dragon Commander to naprawdę nietypowy twór – w trakcie jego produkcji autorzy niejednokrotnie zmieniali koncepcję, przez co ostateczny rezultat dość mocno odbiega od początkowych założeń. Widać to w samym kształcie rozgrywki – „erpegowa” warstwa gry została okrojona na rzecz strategicznej, która jest teraz zdecydowanie dominująca. Fani poprzednich tytułów z serii Divinity nie mają tu więc zbyt wiele do szukania, ale stratedzy mogą dać temu tytułowi kredyt zaufania. Niezaprzeczalnym plusem tego dzieła jest bowiem to, że sprawdza się ono równie dobrze w trybie turowym, jak i w czasie rzeczywistym.

Recenzja Divinity: Dragon Commander - strategii z elementami gry akcji i RPG
Recenzja Divinity: Dragon Commander - strategii z elementami gry akcji i RPG

Recenzja gry

Deweloperzy z Larian Studios mieli spore ambicje, ale musieli poskromić je ze względu na ograniczone możliwości. Stworzyli więc przyjemną strategię, która nie jest tak rewolucyjna, jak zapowiadano.

Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne
Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne

Recenzja gry

Laysara: Summit Kingdom jest doskonałą pozycją dla graczy, którzy uwielbiają logistyczne przeszkody stające na drodze do budowy miasta idealnego. Polskie studio Quite OK Games zdecydowanie wie, co robi, oby tylko Early Access okazał się dla niego łaskawy.

Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Bardziej swojskiej strategii jeszcze długo nie będzie
Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Bardziej swojskiej strategii jeszcze długo nie będzie

Recenzja gry

Polski średniowieczny city builder Manor Lords ma potencjał, by okazać się jedną z najciekawszych gier tego roku. Jak jednak wygląda na początku swojej przygody z Early Accessem? I czy spełnia pokładane w nim nadzieje? Sprawdziłem.