Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 9 kwietnia 2008, 12:11

autor: Paweł Surowiec

XIII Wiek: Śmierć lub Chwała - recenzja gry

XIII Wiek: Śmierć lub chwała wyraźnie spóźnił się ze swoją premierą. Po Medievalu II gracze mają już sporo wyższe oczekiwania i większe apetyty.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Nie jest dobrze, jeśli o jakiejś grze można napisać, iż jest tylko klonem innego tytułu. O ambicjach jej twórców dobrze to nie świadczy. Z drugiej strony, jeśli wzorzec stanowi tak znakomita – mimo wszelkich swoich wad – pozycja jak Medieval II: Total War (która nota bene jest zaś klonem Rome: TW...) to w zasadzie... z pewną taką nieśmiałością... czemu nie dać producentowi rozgrzeszenia? A nóż, widelec uda się mu rozwinąć i dopieścić te aspekty gry, które szwankowały w oryginale... Gdy jednak klon okazuje się być mocno wybrakowany (wszak klonowanie to raczkująca dziedzina), nawet nie zbliżając się do rozmachu pierwowzoru, to wola rozgrzeszenia ustępuje miejsca... chęci ukrzyżowania.

Łza się w oku kręci: trzech chłopa ze scyzorykami vs ferajna z bejzbolami – normalnie jak na ostatniej dysce w remizie. I nawet ci ostatni też byli konno.

Pierwsze odpalenie XIII wieku i... od razu rozczarowanie. Raczej większego kalibru. Pamiętając o tym, co wyczytałem m.in. w zapowiedziach gry, byłem przygotowany na wielką mapę strategiczną a la Medieval II. Z całym dobrodziejstwem inwentarza – turowym systemem rozgrywki, polityką, ekonomią, dyplomacją itp. Tymczasem srodze się zawiodłem. Do tego stopnia, że nawet przesłuchałem ;-) Shucka (od którego program dostałem) na okoliczność: czy to już aby... cała gra :-). XIII wiek oferuje bowiem ledwie same bitwy rozgrywane w czasie rzeczywistym. Starcia te uszeregowano w kampanie: angielską, francuską, niemiecką, ruską i mongolską i jeszcze jedną, bonusową, w której znalazły się pozostałe potyczki – na tyle ciekawe, że warto je było uwzględnić.

Na każdą kampanię składa się po pięć bitew, a zwycięstwo w jednej odblokowuje dostęp do kolejnej. Wszystkie konfrontacje – od Bouvines, przez Falkirk, po „bitwę na lodzie” jak określano batalię na zamarzniętym jeziorze Pejpus – mają charakter historyczny. Co to oznacza? Ano m.in. to, że nie można przed nimi wybrać sobie składu wojsk – walczysz siłami, które faktycznie onegdaj uczestniczyły w starciu, w warunkach topograficznych i pogodowych jak najbardziej zbliżonych do ówczesnych (jeśli wierzyć zapewnieniom autorów). Ktoś zapyta: czy i tutaj można odblokować sobie Polaków, zagrać nimi jak w poczciwym Medku. Brutalnie sprowadzę takiego delikwenta z chmur na ziemię: nasza nacja występuje w grze jeno jako chłopcy do bicia dla Mongołów, w jednej – jeśli mnie pamięć nie zawodzi – bitwie: pod Legnicą. Co mi szczególnie nie przypadło do gustu to fakt, iż wszystkie starcia odbywają się w polu, nie ma oblężeń, a co za tym idzie machin/sprzętu oblężniczego. Obserwacje takie poczyniłem w trakcie tych kilkunastu rozegranych bitew.

Nie wszystkie dałem radę zmęczyć, bowiem trzeba wam wiedzieć, że poprzeczkę trudności autorzy zawiesili nadzwyczaj wysoko. Niejeden będzie miał spore trudności z jej pokonaniem, o ile w ogóle da radę. Na pierwsze kłody pod nogami natrafiamy już w trzeciej bitwie z każdej kampanii, a nierzadko jeszcze wcześniej, w drugim boju. I nie mam tu na myśli trywialnych łamigłówek taktycznych, ale poważne zagwozdki sprawiające, że z pianą na ustach i szaleństwem w oczach po raz n-ty ładujemy ten sam stan bitwy, a przez następne pół godziny (żeby tylko!) skrobiemy się w baniak, zachodząc w głowę, jak by tu wreszcie rozstrzygnąć tę feralną bitwę na swoją korzyść. Skąd się ta trudność bierze? Po pierwsze – trzeba było jakoś zatrzymać graczy przy programie, a skoro zabrakło w nim tej jakże grywalnej warstwy strategicznej, to autorzy uciekli się do takiego, co tu się dużo rozpisywać, dosyć sztucznego rozwiązania. Wspomniana trudność jest także wynikiem charakteru potyczek: zwykle to my atakujemy, a chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, że obrońca najczęściej znajduje się w łatwiejszym położeniu.

Sprawy nie ułatwiają także dostrzegalne różnice (porównując z Medievalem) w efektywności rodzajów wojsk. Dla przykładu: łucznicy w tej grze są zaskakująco mało skuteczni – w jednym z pierwszych starć po długotrwałym zasypywaniu pułku przeciwnika gradem strzał (nawyk z Medka) i wystrzelaniu się z nich do cna, ofiary moich łuczników można było zliczyć... na palcach jednej ręki! Co mnie kompletnie zaskoczyło, bo wróg bynajmniej nie poluzował szyku. Wszelkie oddziały, w tym konnicę, jest również dosyć trudno oderwać od nieprzyjaciela – jak już się zewrą w śmiertelnym uścisku to zwykle na dobre. Zaszlachtowanie wrażego generała nawet na oczach jego podkomendnych nie przynosi pożądanego efektu w postaci panicznej ucieczki wojsk adwersarza. Przynajmniej ja nie zauważyłem takiego skutku. Tak, bitwy są zdecydowanie trudniejsze niż w gołej wersji (bez)konkurencyjnego Medievala II, co dla niektórych (masochistów jakichś) mogłoby być nawet zaletą. Powiedzmy sobie jednak szczerze, że po odpowiednim zmodowaniu tego starszego z tytułów – a podatny na modowanie to on ci jest – można uzyskać przynajmniej zbliżone efekty. Nie ma więc specjalnie potrzeby kupować XIII wieku tylko dla trudniejszych bitew.

Nigdy nie jest za późno by rzucić palenie. Nie no, czasami jest...

Przesiadka z Medka dla większości graczy będzie bezbolesna dzięki podobnym jak dwie krople wody interfejsom i sposobom poruszania się po polu bitwy. Gdy wspominam o GUI warto od razu opisać jedną – czy też raczej jedyną – bardziej rzucającą się w oczy nowość, którą przynosi Śmierć lub chwała. Po najechaniu kursorem na dowolną jednostkę z boku ekranu wyskakuje okienko z danymi dotyczącymi oddziału. Owszem, w Medku takie okienko również jest, tyle że tutaj mamy do czynienia z odpowiednio większym oknem. Tzn. wyświetlającym więcej informacji na temat jednostki. Czy jednak jest ono dobrym pomysłem? Primo: okienko przesłania spory kawałek ekranu i tym samym pola bitwy, co mnie osobiście doprowadzało do szewskiej pasji (na szczęście istnieje możliwość zmniejszenia go, ograniczając wyświetlanie danych do tych kilku najistotniejszych). Secundo: choć nie ulega wątpliwości, że część prezentowanych statystyk jest bardzo istotna (jak wskazówki czy oddział wojów ma osłonięte flanki i tył, czy znajduje się pod ostrzałem, pada z nóg ze zmęczenia, jakie poniósł do tej pory straty, jakie jest jego morale), to cała reszta jest raczej mało czytelna i zaciemnia obraz. Poza tym, by dokładnie przyjrzeć się tym wszystkim informacjom i coś sensownego z nich wywnioskować, zwykle trzeba zatrzymać grę. Łatwo sobie wyobrazić, jak często będziemy musieli taką pauzę robić przy zmieniającej się co i rusz sytuacji na polu bitwy. Konkluzja jest więc taka, że prędzej czy później i tak zmniejszamy sobie wspomniane okienko. Ta skromna nowinka nie jest jednak czymś na tyle istotnym i niecodziennym rozwinięciem pomysłów z Medka by teraz piać nad nią z zachwytu – ot, taki tam ciekawszy patencik.

Skupmy się na moment na stronie wizualno-dźwiękowej gry. Kiedy na pole bitwy spogląda się z daleka wszystko wygląda nienajgorzej. Na zbliżeniach gra jednak wiele traci, w odniesieniu do Medievala II jest po prostu zdecydowanie uboższa w detale. Począwszy od wyglądu trawy czy roślinności w ogóle (Medek z trawą pełną kolorowych, polnych kwiatów zwyczajnie deklasuje rzadkie i liche źdźbła z XIII wieku), a skończywszy na prezencji wojów. Już nie wnikajmy czy te wszystkie hełmy garnczkowe albo inne basinety tudzież salady są odwzorowane z należytą pieczołowitością i dbałością o historyczne realia. Takie szczegóły zostawmy hardcore’owcom po doktoratach z historii – przeciętnego gracza one po prostu nie będą specjalnie interesowały. Warto za to zwrócić uwagę na spore przeskoki w animacjach modeli wojów. Ważniejsze jest także to, że mimo całej tej graficznej przeciętności gra lubi sobie również przyciąć i szarpnąć.

Dźwiękowo XIII wiek wypada na tle konkurencji także dosyć blado. Trzeba jednak dodać, że głos polskiego lektora dobrano całkiem trafnie (przez chwilę myślałem, że to nasz Lordareon dorabia sobie na boku ;-P). Facet dysponuje zupełnie neutralnym tembrem głosu, który przede wszystkim nie drażni słuchaczy. A jest to istotne, bo gość ma również sporo kwestii do czytania (w postaci tła historycznego poszczególnych bitew). Najważniejszy jest jednak szczęk oręża, jęki zarzynanych – i tu już jest niestety znowu wyjątkowo przeciętnie.

Ot, jedna z XIII-wiecznych „ustawek”.

Prawdziwą zmorą mogą okazać się jednak problemy techniczne nękające grę: a to czasem ni z gruchy ni z pietruchy wyskoczy jakiś dziwaczny błąd (pod koniec gra u mnie w ogóle odmówiła startowania), a to z pola bitwy znikną prawie bez śladu wszystkie jednostki. Pozostaje czekać na łatę, która zrobi z tymi wszystkimi bolączkami porządek.

XIII Wiek: Śmierć lub chwała wyraźnie spóźnił się ze swoją premierą. Po Medievalu II gracze mają już sporo wyższe oczekiwania i większe apetyty. To, że polskiej kampanii nie można rozegrać mnie akurat nie przeszkadza (zresztą powody, dla których takiej kampanii w grze nie ma powinny być oczywiste dla tych, którzy nie spali na lekcjach historii – w XIII wieku Polska praktycznie nie istniała, rozbita dzielnicowo). Znacznie bardziej doskwierał mi ten kompletny brak warstwy strategicznej w grze. Może dlatego, że od początku zakładałem (upewniany w swoim założeniu docierającymi strzępkami informacji), iż jednak będzie. Cóż, chyba dałem się zrobić w balona. Ale wy się nie dajcie.

Paweł „PaZur_76” Surowiec

PLUSY:

  • przesiadka z Medka jest bezbolesna, dzięki podobnym jak dwie krople wody interfejsom;
  • nawet sporo tych bitew;
  • wprowadzenia do bitew to takie małe kompendium wiedzy o XIII-wiecznych starciach.

MINUSY:

  • brak warstwy strategicznej – dyplomacji, ekonomii, itp.;
  • zawyżony poziom trudności bitew;
  • tak po prawdzie w elemencie bitew nie oferuje wiele więcej niż Medieval II;
  • nękające grę problemy techniczne;
  • graficznie gorsze niż starszy Medieval II a mimo to przyciąć i szarpnąć sobie lubi.
XIII Wiek: Śmierć lub Chwała - recenzja gry
XIII Wiek: Śmierć lub Chwała - recenzja gry

Recenzja gry

XIII Wiek: Śmierć lub chwała wyraźnie spóźnił się ze swoją premierą. Po Medievalu II gracze mają już sporo wyższe oczekiwania i większe apetyty.

Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne
Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne

Recenzja gry

Laysara: Summit Kingdom jest doskonałą pozycją dla graczy, którzy uwielbiają logistyczne przeszkody stające na drodze do budowy miasta idealnego. Polskie studio Quite OK Games zdecydowanie wie, co robi, oby tylko Early Access okazał się dla niego łaskawy.

Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Nic dziwnego, że to najbardziej wyczekiwana gra na Steamie
Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Nic dziwnego, że to najbardziej wyczekiwana gra na Steamie

Recenzja gry

Polski średniowieczny city builder Manor Lords ma potencjał, by okazać się jedną z najciekawszych gier tego roku. Jak jednak wygląda na początku swojej przygody z Early Accessem? I czy spełnia pokładane w nim nadzieje? Sprawdziłem.